No nie do końca się zgodzę, że dziecko zawsze wybierze zabawę, bo moje nie wybiera. To znaczy to, co mój syn robi na kompie - jeśli nie gra w World of Goo - raczej mało kto określiłby mianem zabawy. No ale moje dziecko jest dziwne nieco. I może dla niego zabawą jest sprawdzanie jak działają różne kombinacje klawiszy w Wordzie plus robienie konspektu z tego :P
Co do gier "nieodpowiednich dla wieku dziecka" - dziecina zanudziłaby mi się na śmierć, jakbym kupowała/ściągała mu gry odpowiednie do wieku. Te, no, Kubusiowe Przedszkola i inne Króliki Bystrzaki nie kręcą młodego, bo są najzwyczajniej nudne. A sensownych GIER (przygodówek na przykład) dla sześciolatków jest niewiele, zręcznościówki/platformówki przeważnie zbyt trudne, a point'n'click za proste. Ostatnio gra w World of Goo - genialna muzyka, z przyjemnością się słucha i wszelkie przygodówki typu "hidden objects" (ale też nie typowe "szukanki" tylko te z konkretną fabułą - np. cykl Dream Chronicles). Wyścigów samochodowych i bijatyk nie lubi (bijatyki w realu owszem :P:P).
W każdym razie chodziło mi tylko o to, że się demonizuje to, że dziecko na kompie GRA a ta diabelska gra go niczego pożytecznego nie uczy, o zgrozo ;-).
niby tak. bylam zaskoczona, ze do mnie zadzwonili, bo wpier
odmowili, a potem zaprosili na rekrutacje. to jest to co chcialabym
robic. a byla to placowka, gdzie moglam polaczyc zarowno przyjemnosc
z godnymi zarobkami, a tak kicha! Takich miejsc w wawie jz nie ma.
bo uderzalam tam i sie nie udawalo, zero odzewu, raz do mnie
zaprosili, ale tez na rozmowie sie skonczylo, w sumie to nawet nie
wiem czemu.
Zla jestem, bo ja zajecia prowadzilam calkiem sporo. owszem-1,5 roku
temu, byc moze tez z wprawy wyszlam, no ale albo sie cos umie i ma
sie predyzspozycje albo nie. nie wiem czemu ale stres mnie
zjadl,zapomnialam o jednej ciekawej rzeczy i polecaialo. a tak moglo
cos wyjsc. i nic poza powitaniem z konspektu nie zrobilam. :/ no i
okazalo sie, ze angielski do kitu. no, ale najbardziej zla jestem na
to, ze sobie nie poradzilam, ze pomimo wg mnie dobrego przygotowania-
b0 szlam spokojna i traktowalam jako zabawe- tak czulam, to jednak
nic nie wyszlo :/
Czuje sie w kropce. nie wiem co dalej, gdzie isc, co chce robic.
stracilam pewnosc siebie. Poprzednia organizacja raczej juz nie
wchodzi w gre. a w obecnej firmie to jakas padaka. :/ wiecej werwy
bym miala gdybym tej pracy nie miala, gdyby mnie zwolnili, to znajac
siebie dzialabym na 200%.
stwierdzilam, ze jak do czerwca roboty nie znajde to wyjezdzam na
pol roku na EVS do czarnogory albo BiH, bo zawsze o misji marzylam.
Miałem o Panu negatywną opinię, a to ze względu na sposób Pana zachowania oraz
prowadzenia zajęć z koszykówki na uczelni, które bardziej przypominają zajęcia
z gier i zabaw ruchowych niż z basketu. (nie można wymagać prowadzenia zajęć
przez studentów(metodyki), jak większość z nich nie ma pojęcia o koszykówce
(trzba ich nauczyć podstaw i pokazywać przy tym ćwiczenia, które będą pomocnę w
przyszłość) Co z tego że "student" poprowadzi jedne zajęcia z konspektu -
(wiadomo jakiego pochodzenia) ...bo chyba nie sądzi Pan, że na tej uczelni
każdy sam pisze sobie konspekty.
Po przeczytaniu Pana wypowiedzi patrzę na Pana bardziej przychylnie, powiem
nawet, że Pana odpowiedzi mi trochę zaimponowały, proszę jednak o przynajmniej
rozpatrzenie tego co napisałem - bo koszykówka to wspaniały sport, a na zajęcia
zamiast chodzić z radością, chodzę, bo muszę.
Życzę również UDANYCH ŚWIĄT, a może lepiej SPOKOJNYCH
Co do reszty się nie wypowiem, ale ten fragment bez odpowiedzi pozostać nie może. Miałem parę lat temu (dlatego liczby nie odpowiadają dzisiejszej rzeczywistości) taki wykładzik, podczas którego pokazałem jak to jest z tym "dłuższym trzymaniem". Konspekt tego wystąpienia poniżej. Nie wiem tylko czy będzie czytelny. A moim zdaniem: nie ma to jak TIMING. Dłuższe trzymanie w olbrzymiej większości przypadków prowadzi do strat. Nawet jeśli kurs kiedyś wzrośnie to i tak się po drodze ze stratą albo z mniejszym niż pocżatkjwo zyskiem akcję sprzeda (ze strachu). A to ten fragmencik: -- Pozdrawiam Piotr
Piotrze, nie ma sensu... Dzieci hossy cię nie zrozumieją... przynajmniej nie teraz... Zaglądam oststanio czasem do biura, upłynniałem jakieś tam zaskórniaki co mi się na rachunku pętały... Sympatyczna lokata, nie powiem... Ale obrazek jest mniej więcej taki, że stara gwardia wciśnięta w kąt patrzy zazdrośnie jak młode wilki każdy spadek wykorzystują bez wahania do ataku... Nowe twarzy, głośne, podniecone chłopaki... i myśl przewodnia większości dyskusji jak tu zdobyć nowy szmal i przynieść w ząbkach do biura...Ja na to wszystko patrzę zupełnie beznamiętnie, bo dla mnie jedyny czysty sport i jedynie męska gra to foreks... Zawsze uważałem, że do zabawy w rynki trzeba mieć jaja... ale oprócz jaj trzeba mieć też plan B... A po mojemu chłopaki planu awaryjnego nie mają... I wyraźnie na foreksie nie terminowali, bo dla nich oczywista i bezdyskusyjna taktyka to average down... Pozdrawiam ciepło. Viper
Zrozumiałe.
Po tym, co przeczytałam, ze 90 procent obywateli stanów uczestniczyło w grze
alkoholika.
Dla mnie bardzo zabawne formy wspomagania DDA to przecie zabawy w teatr. Tak się
pisze scenariusze (konspekty zajęć), żeby potem terapeutyzowani mogli odnieść
dramę do rzeczywistości, w której żyją.
Wiesz - istnieje wiele teorii, które odnoszą teorię gier do rożnych sfer:
ekonomii, polityki (o, tutaj to wręcz cudowny żywy teatr - Steiner ma na stronie
artykulik z Obamą), sportu, sztuki. Nawet literatury. Sto lat temu męczyłam się
nad jakimś tekstem z bodajże Akcentu i za nic nie mogłam się zgodzić z autorem.
Psychoanaliza od początku jest grą podszyta. Tak ją pojmowano - może
podświadomie??? ;-) Ówczesny Nowy Wiedeń pasował do psychoanalizy, był taki
nieautentyczny i rozpaczliwie bezbronny wobec wielkich rozczarowań.
Mnie kiedyś zachwyciły opowiadania Schnitzlera, w tym opowiadanie o pewnym
młodym oficerze, który musiał się zastrzelić - jak w koszmarnej grze. Byl to
hazardzista. O hazardzie świetne opowiadanie Zweiga "24 godziny z życia kobiety"
- tam to dopiero hazardzista toczy grę z kobietą. Współuzależnioną jak jasna... !
Psychoanaliza podchodzi do alkoholizmu tak, jakby to uzależnienie miało
charakter właściwy uzależnieniom czynnościowym, a nie chemicznym. Bo w istocie
uzależnienia takie jak hazard czy siecioholizm są obłędem i są grą. Zaś w
przypadku alkoholizmu? Oczywiście, udajemy wiele rzeczy, ale udawać trzeba i w
trzeźwym życiu, choćby na zasadzie: Dobra mina do złej gry.
No a informacja, ze alkoholizm nie jest choroba... cóż, niezależnie od
globalnych definicji ja od zawsze byłam i jestem przekonana, ze alkoholizm nie
jest chorobą.
Dlatego uważam się za osobę genialną, heh ;-0
(powyżej to żart, ale mam o sobie dobre mniemanie, co u alkoholików raczej
rzadko się zdarza).
Wielkie dzięki za odnośnik.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|