Z własnego doświadczenia wiem że aby w takim małym potworze zaszczepić szacunek do przyrody to trzeba gada zaberać w plener. Możliwie cęst regularnie i jak najwcześniej zacząć. To jednakże nie rozwiązuje problemu strszchy dzieciaków. Pomysł gier jest świetny. Np całkiem dobrze została przyjęta Ptasia Gra Migracyjna autorstwa Tonego. Podobnie było z jej zimową wersją o sikorce. Są to bardo proste gry ale dziciaki się ponoć wciągały. Ja osobiście próbuję temat gier jakoś rozwinąc ale brak mi czasu, wstyd się przyznać pomysł leży od zimy.
Co do programu nauczania. Chyba poprostu powininien być przedmiot ochrona środowiska.
Można też zaproponować w szkołąch lekcje. Jest w całym kraju masa ludzi którzy ochroną się interesują i mogli by pokazać dzieciakom to co chcemy chronić. Dlaczego warto. Nie ma sensu robć długaśnych wykładów. Dzieciaki muszą poczuć temat. Jak się zaciekawią to w szkołach można wtedy uruchomić koła ochrony czy coś w ten deseń.
Myślę że nauczyciele jeszcze długo nie będą mieli serca do ochrony. To temat trudny do przekazania dzieciom, nie mówiac już o młodzieży. Osobiście uważam że łatwiej jest dotrzeć do dziecików ludziom z pasją a najlepiej nie w klasie ale na dworze.
Ambitny pomysł. Wiem. Ale każdy moze się przyczynić do zwiększenia wiedzy w otoczeniu.
To taka moja opinia na szybko. Jeszcze tu wpadnę.
Jasne że naturalne!!! Ale gdyby trafiła mi sie deska głęboko bym sie wtedy zastanowił czy nadal mi sie podobają naturalne.
Skomentuję to tylko tak: Naturalne. Rozmiar nie gra zupełnie żadnej roli. Ludzie nauczcie się kochać swoje księżniczki takimi jakimi one są.
A nie każda musi mieć od razu miseczkę Z ;) to oczywiście żart.
IMHO ważne jest jaka ona jest, a nie jaki ma biust i jakie są jegoż rozmiary. A tak poza tym to podstawową rolą piersi jest karmienie potomstwa, a jak nie wiecie, że w okrecie ciąży zachodzą w nim pewne zmiany to odsyłam na lekcję do szkoły... to bodaj przerabia się w którejś klasie podstawówki na tak zwanej "przyrodzie", a na pewno na biologii w szkole średniej. Wcale nie trzeba studiować medycyny, anatomii czy czegoś w tym stylu. Mówi to wam przyszły inżynier Elektroniki... ;)
Dot.: Gry i zabawy dla dzieci w różnym wieku
Ja mam książkę 'Gry i zabawy w lesie' Hanny Będkowskiej
"
„Gry i zabawy w lesie” jest to pozycja zawierająca wiele różnorakich scenariuszy gier i zabaw edukacyjnych, które można wykorzystać podczas zajęć przeprowadzonych zarówno w lesie jak i w klasie szkolnej. Przygotowane przez autorkę propozycje „lekcji w lesie” skierowane są do uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Jest to dobry i przydatny przewodnik dla nauczycieli, leśników oraz osób prowadzących zajęcia z młodzieżą szkolną, stawiających na aktywne poznawanie otaczającej nas przyrody."
Witam,
na moment powrócę do głównego wątku i zostawię z boku mikoryzy itp.
Wraz z innymi ludźmi z Greenpeace byłem na wieży chłodniczej w Bełchatowie. I gry teraz czytam słowa o tym iż w GP są "młodzi ludzie chcący zaistnieć w spektakularny sposób" to od razu wiem, że autor tych słów nic nie wie o GP, nie zna tej organizacji, nie działa w niej i patrzy na nią przez pryzmat własnego podejścia do życia - ponieważ prawda jest zupełnie inna. Ale nie o to tu właściwie chodzi.
Po raz kolejny odnoszę wrażenie, że niektórym specjalistom od ochrony przyrody przydałaby się lekcja z ochrony środowiska jako całości, z omówieniem całej perspektywy problemów środowiskowych, bez ograniczania się do kilkuset najbliższych sezonów wegetacyjnych. (przepraszam większość przyrodników, wiem że zdecydowana większość ma imponujący ogląd na rzeczywistość i na środowisko).
Padło tu kilka słów, do których mniej więcej postaram się odnieść:
- celem akcji Greenpeace nie było powstrzymanie budowy kolejnego bloku energetycznego w BOT Bełchatow, lecz zwrócenie uwagi społeczeństwa na problem nadmiernej emisji CO2, i to się niewątpliwie udało;
- akcja miała na celu poinformowanie o tym, że polska robi zbyt mało w celu ograniczenia emisji CO2. I nie chodzi tu o wyłączanie z użytku elektrowni węglowych. Mowa była o tym, że bardzo dużo energii jest marnowane (ponad 2/3), że porównując ilość CO2 na 1 punkt PKB Polska wypada bardzo źle na tle innych krajów, że polska gospodarka jest wyjątkowo energochłonna, że nowe inwestycje energetyczne węglowe powstają w sposób wykorzystujący jedynie 40% możliwej do wykorzystania energii (reszta idzie w komin);
- Greenpeace nie namalował napisy "wiatraki start", lecz "stop CO2" - mam na myśli to, że sposobów na pozyskanie energii jest więcej niż elektrownie węglowe, atomowe, wiatrowe czy wodne. Nie zapominajmy o takich podstawowych jak ogniwa wodorowe i inne chemiczne, o fuzji jądrowej, o geotermii, o możliwości dobudowy w elektrowniach bloków ciepłowniczych (mniej energii zawartej w surowcu jest marnowane), o zmniejszaniu strat w przesyle prądu, o zmianie technik wykorzystania energii w największych zakładach przemysłowych, itp. Problem jest dużo szerszy niż atom, węgiel i wiatraki.
Może tyle ode mnie, tak tylko z grubsza, z góry przepraszam że nie pociągnę dyskusji ale obecnie bardzo rzadko mam możliwość korzystania z internetu. Pozdrawiam!
Wspominaliście, na 1. zdaje się stronie, grę Eurobusiness, dla której pierwowzorem była Monopoly. Nie wiem czy wiecie, ale nie było pierwsze pojawienie się podobnej edukacji w Polsce. E-b pokazał się chyba w połowie lat osiemdziesiątych, dokładnie nie pamiętam. Pamiętam za to, że w 1977 roku Przegląd Techniczny dołączył do któregoś swojego numeru planszową grę Dyrektorzy, w której zasady były dokładnie takie same. Była plansza z polami, które kupowano, były pieniądze (nazywały się feny - zgadnijcie skąd taka nazwa?), były sylwetki tytułowych dyrektorów (przecież nie mogły to być sylwetki kapitalistów), które należało wyciąć i usztywnić; miały swój przód i tył. Grało się w to całkiem fajnie, kto grywał w E-b czy Monopoly ten wie, ale... powiedzmy, że mniej estetycznie.
Na jednym ze zdjęć zobaczyłem tangramy. Były to plastikowe figury geometryczne, które w pewnym ułożeniu wypełniały szczelnie płaskie, prostokątne pudełeczko, a w innych - tworzyło różne kształty, najczęściej przyrodnicze. W tym pudełeczku oczywiście były wzory tych kształtów do ułożenia, odpowiedzi z zaznaczonymi liniami krawędzi - również.
Podobną do tangramów grą, zabawką były pentomina. Również małe, płaskie i prostokątne pudełeczko, które szczelnie wypełniały kształtki, jako żywo przypominające te z elektronicznych tetrisów. Trochę się różniły, ale zasada ich budowy była właśnie taka. W pudełeczku także były zadania i ich rozwiązania.
Czy muszę dodawać, że tragedią w pierwszym momencie było wysypanie tych elementów z pudełeczek. Powkładać je do środka - to była wielka sztuka. Dopiero kiedy człek znalazł wśród rozwiązań to jedno, właściwe - ulga. Z czasem nabierało się wprawy.
Wspominacie Mastermind. To hicior z lat siedemdziesiątych. Wiecie, że były trzy rozmiary tej gry? Mini, którym od biedy można było grać nawet w pociągu; mini miał jednakowego kształtu pinezki: kolorowe do zagadki i odpowiedzi, czarne i białe do potwierdzeń. Standard i super były większe. W tym średnim było 6 kolorów i chyba 9 pól na odpowiedź. Największego nie lubiłem, bo miał pośrednie kolory, co mnie - niewielkiemu daltoniście - nie pozwalało weń grać. Za to w standard graliśmy często nawet na lekcjach. A kiedy byłem w wojsku, to graliśmy w to na kartce papieru, kolory zastępując cyframi. Tu mogłem poszaleć, nawet w Bardzo Super MM!
Jestem tu nowy i jeszcze chce mi się pisać. Pewnie stąd taka objętość.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|