Marsz przekupek

Tematy

biblia

Dot.: indeks przekupki?
  Cytat:
Napisane przez bezsenność Co to jest ten indeks przekupki który pojawia sie pod naszymi avantarkami??
Złosiu- marsz mi tu na dywanik :p:
Właśnie...też to przed sekundą dopiero zauważyłam. Co to jest?



Dzieci na mieście

Słońce przygrzewało mocno, było ciepło. Na Głównym Rynku, jak to na rynku, zawsze było dużo ludzi. Większość się targowała, przekupki trajkotały, przekazując sobie coraz to nowsze nowinki i plotki. Myndaviel piszczał jeszcze przez chwilę. Widocznie przestraszył się widoku tylu ludzi i takiego wielkiego gwaru. Reszta smoków też nie była zbyt zadowolona. Kora wzieła swojego smoka na ręce, by żaden nieświadomy przechodzień nie potknął się o niego. To samo zrobił Aneus.
Ruszyliście wzdłuż kamieniczek. Ludzie patrzyli się na was. Niektórzy szeptali coś do innych. Dzieci pokazywały was palcami.
- Najpierw pójdziemy na stragan do pani Barbary. - powiedziała Kora.
Skręciliście w jedną z wielu uliczek. Była ona o wiele szersza niż inne. Po bokach były ustawione stragany. Po krótkim marszu staneliście przed kramem z owocami i warzywami. Za 'ladą' stała pulchna kobieta średniego wzrostu. Gdy ujrzała Korę, aż podskoczyła do góry. Wyszła zza straganu krzycząc:
- Kora, cukiereczku. Ile ja cię nie widziałam. No chodź przywitaj się ze mną - pulchna kobieta, nie czekając na reakcję, przytuliła Korę.
- Och, a to pewnie twój smok. Dużo się mówi na mieście o tych wszystkich zdarzeniach. Ale już nie wiem w co wierzyć. O, a to pewnie twoi przyjaciele. - świergotała kobieta.
- Tak, to Andromeda, Zegira i Aneus oraz ich smoki: Myndaviel, Via, Tuuli, no i Luchar - przedstawiła wszystkich Kora.
- A to pani Barbara - dodała.

Ayen

Koden ucieszył się na twoją pochwałę. Wstał i zaczął biegać dookoła ciebie. Zobaczyłaś jak Laurelome zbliża się w twoją stronę.

Laurelome

Miała dość bezczynnego siedzenia. Wstała z łóżka, wzieła smoka na ręce i wyszła z nim na podwórko, gdzie spotkała Ayen i Kodena.



Iyoshi kiwnął ci lekko głową, po czym sam zaczął się zbierać do wyjścia. Opuściliście lokal chwilę po śmiesznie wyglądającym samuraju, który wyglądał jakby spieszyło mu się równie bardzo jak wam. Na zatłoczonej ulicy nie było ani śladu Mineko, za to dwójka mężczyzn rozprawiających o najświeższym zdarzeniu była kilkadziesiąt metrów dalej. Szli w stronę centrum miasta.
Iyoshi przyspieszył kroku, co też uczyniłeś i ty. Wasz „nieświadomy informator” gestykulował mocno rękami, mówił jednak dosyć cicho, jakby niekoniecznie chciał aby usłyszał go ktoś poza jego sąsiadem. Iyoshi złożył pod połami kimona pieczęć barana, po czym zmrużył lekko powieki, starając się skupić na ich rozmowie. Ty szedłeś zaraz za nim, czekając aż skończy.
-Okej... – odezwał się twój kompan po kilku minutach szybkiego marszu. -Trudno było dowiedzieć się czegokolwiek w tym szumie, wszyscy o czymś zawzięcie naokoło gadają, a tamta pierdoła szepcze drugiemu i na dodatek strasznie się pluje... Mam jednak kilka pożytecznych informacji. Usłyszałem, że incydent miał miejsce wczoraj, wczesnym wieczorem, czyli prawdopodobnie niedługo przed naszym przybyciem... Głęboko w lesie, jakiś kilometr od murów, znaleziono na niedużej polanie ciała kilkunastu najlepszych żołnierzy z tego miasta, wraz ze swoim kapitanem, który jest głównym zwierzchnikiem tutejszej straży miejskiej. Jego zastępca jest naszym pracodawcą, więc zapewne on teraz jest dowódcą straży. Nie wiadomo kto to mógł dokonać tak masowego mordu, ale na pewno nie bandyci, nawet jeśli przygotowaliby zasadzkę... To była elitarna jednostka z prawdziwego zdarzenia, zwykłe rzezimieszki nie dałyby im rady, nawet całą kupą. W tej chwili bramy miasta są jeszcze silniej pilnowane, nikogo nie wypuszczają, trwają przygotowania do czegoś w stylu kwarantanny... To znacznie utrudnia nam pracę...
Iyoshi zwolnił trochę, kiedy dwójka mężczyzn zniknęła za rogiem jakiejś innej ulicy.
-Nie dowiemy się od nich już niczego więcej, zresztą za parę godzin będziemy mogli dowiedzieć się tego samego od przekupek na targu. Takie wieści strasznie szybko się rozniosą, zaraz będzie pełno plotek... Dowiedziałem się jednak jeszcze jednej ciekawej rzeczy. Mianowicie ten „elegancki” typek wspominał mówił coś w stylu: „Trzeba uważniej przyglądać się Kawaguchiemu”... a potem zaczął coś gadać o interesach na dużą skalę, pieniądzach i że musi jak najszybciej dowiedzieć się szczegółów, potem już nie mówili nic ciekawego...
Twój towarzysz przystanął i odetchnął. Złapał się za bark, po czym kontynuował zwykłym, podniesionym głosem.
-Ale mnie ręka boli, cholera... Nie guzdraj się tak, mamy dzisiaj jeszcze dużo spraw do załatwienia. – powiedział, po czym dodał ciszej. -Czekam na polecenia...
Oboje ruszyliście zatłoczonymi ulicami miasta, w którym z minuty na minutę zaczynało roić się od straży, podnosił się coraz głośniejszy gwar i motłoch. Najwidoczniej informacja o śmierci głównodowodzącego rozeszła się szybciej, niż można się było tego spodziewać...



Comber Babski
Comber, jak czytamy w Encyklopedii Popularnej PWN z 1982 r. to „Mięso z kością z części lędźwiowej grzbietu zwierząt rzeźnych i łownych”. Może więc być comber zajęczy lub króliczy ale babski?!!! Owszem może, przynajmniej w Krakowie. Comber Babski to stara krakowska tradycja, którą obchodzono w czas ostatkowy, a która, wbrew nazwie, nie miała nic wspólnego z rytualnym kanibalizmem. Słowo comber bowiem, pochodzące najprawdopodobniej z języka niemieckiego, ma dwa znaczenia. W tym drugim znaczeniu combrzyć to tyle samo co swawolić, tęgo swawolić dodajmy.

Ostatki, które tradycyjnie rozpoczynały się wraz z tłustoczwartkowym obżarstwem, szczególnie huczny przebieg miały w Krakowie, głównie za sprawą niewiast. We wtorek przed środą popielcową zbierały się one przy kościele Matki Bożej na Piasku (róg ul. Karmelickiej i Garbarskiej) formując niemałą dywizję. To pospolite ruszenie rekrutowało się głównie z przekupek handlujących warzywami, które dojrzewały na żyznych glebach Czarnej Wsi, Kawiorów czy Łobzowa. Przekupki te nazywano w Krakowie po prostu babami. Baby jako się rzekło, przebierały się tego dnia wymyślnie, strojąc się na wielkie damy. W miejsce atłasów, tiulów i jedwabiów używały jednak siermiężnych worów, w miejsce koronek - słomy a w miejsce starannie układanych loków, wplatały sobie we włosy wióry. Po zbiórce, baby ustawiały się w szyk bojowy i ruszały do Krakowa, w stronę bramy szewskiej. Ów podniosły marsz miał może niewiele wspólnego z zasadami musztry, ale było co oglądać. Na czele niesiono wielką słomianą kukłę, wyobrażającą mężczyznę, zwaną combrem. Za tą kukłą kroczyła ta z przekupek, która w danym roku sprawowała funkcję marszałka. W pierwszej połowie XIX w. urząd ten aż pięć razy z rzędu przypadł nie znanej z imienia i nazwiska, ale znanej z przezwiska, niejakiej Mądrej Marynie. Dopiero za Marszałkiem w spódnicy kroczyła reszta. Trzeba jeszcze dodać, że całe to babskie towarzystwo miało już nieźle „w czubie”, choć godziny były raczej przedpołudniowe. Na krakowski rynek pochód docierał około południa, biorąc w posiadanie miasto i jego obywateli. Kraków zamieniał się w Rzeczpospolitą Babską. Niewiasty rozbiegały się po rynku i po okolicznych ulicach ścigając mężczyzn. Młodzi chłopcy, osobliwie ci, którzy w mięsopust nie zdołali znaleźć sobie żony, byli zakuwani do olbrzymiej kłody drewna, którą ku uciesze gawiedzi musieli włóczyć po rynku. Dla ozdoby wieszano im na szyi wieniec z suchych grochowin. Starsi, stateczni i żonaci, byli otaczani, zaczepiani (combrzeni jak mawiano), zmuszani do szalonych pląsów i brani do niewoli. Aby się wykupić musieli, obok niezliczonej ilości całusów, złożyć okup w brzęczącej monecie. Znany ze skąpstwa, którą to cechę skąpi zwą oszczędnością, żyjący w XVIII w. profesor krakowskiej akademii Jacek Przybylski, tańcował któregoś roku kilka godzin. W końcu padł. Baby nie popuściły i zacny profesor musiał dać okup. Ogólnie rzecz biorąc bawiono się znakomicie. Jeszcze w XIX w. zdarzało się tak, że kolisko tańczących na rynku stawało się tak wielkie, że trzymając się za ręce otaczano cały gmach sukiennic. Dziś aż trudno sobie to wyobrazić. Kulminacyjny moment wydarzenia następował wtedy, gdy na dany przez marszałka (marszałkową) znak, baby rzucały się na kukłę combra i w mgnieniu oka rozszarpywały go na strzępy. Nie oznaczało to końca imprezy, która czasem przeciągała się do środy popielcowej.

Comber Babski przetrwał do końca istnienia Rzeczpospolitej Krakowskiej. W 1846 r. policja austriacka zakazała dalszych obchodów. Trudno się dziwić władzom konserwatywnej monarchii habsburskiej, że położyły kres tej feministycznej imprezie. Dziwnym jednak trafem, wiele z tradycji zabronionych przez zaborcę odrodziło się w dogodniejszych czasach a Comber Babski nie.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript