Jeszcze tylko pare słów odnośnie oświetlenia:
Otóż muszlowce zyja w Tanganice na duzych glebokosciach, gdzie praktycznie swiatlo nie dociera, wiec wymagan co do oswietlenia nie maja prawie zadnych.
Nie przesadz z "rozjasnianiem" zbytnio zbiornika, gdyz ryby te poprostu tego nie lubia. Najlepiej jedna slaba swietlowka nawet bez odblysnika i to w zupelnosci Ci wystarczy.
Swiatlo wlaczaj tylko na kilka godzin dziennie!
Co do pokarmu polecam wodzienia oraz artemie, w polaczeniu z platkami na bazie spiruliny. wazne zeby karmic czesto i roznorodnie.
Muszle - najlepiej z ampularii a jesli ciezko Ci dostac muszle ampularii to zwykly podworkowy winniczek tez bedzie dobry tylko trzeba je dobrze wygotowac!
Jako podloze rzeczywiscie najlepszy jest piasek, choc drobny zwirek typu np: grys marmurowy o granulacji 1-2mm tez jest w sam raz. I to chyba tyle na poczatek
Test robiłem paskiem 6in 1 Tetry
No3 ponad 100
no2 - 1
GH - między 4 a 8
pH - 7
podłoże mam z kamieni Białych - grys marmurowy i drobny czarny (chyba kwarc)
Filtr chodzi całą dobę napowietrzanie 9 godzin wraz z oświetleniem 1 x30 watt + 1 x 30 Watt Power Glo. Akwarium odmulałem wraz ze zmianą wody 10 dni temu.
Czy myślicie że zakup filtra zewnętrznego poprawi parametry
Rośliny niestety są katowane przez te moje papużki
Zapominasz o jednym, grys mozna kupic o róznej granulacji i jego ewentualne połykanie przez żółwie wyeliminowac do zera.
Zresztą połykanie drobnych kamyków nie jest regułą u żółwi, to co zrobi jeden drugi nie musi.
Tak masz rację ale to tyczy się każdego podłoża, przedmiotu w akwa.
Ale ja miałem na myśli fizyko-chemiczny wpływ na wodę. Gdzie małym kosztem 15l grysu kosztuje jakieś 16 zl możemy pozytywnie wpłynąć na wodę
I właśnie dlatego zawsze polecałem grys marmurowy jako podłoże, nie tylko ze względu na ładny wygląd.
Jesli chodzi biobale i szorowaczki i inne plastikowe media filtracyjne, w naszym przypadku mają służyć generalnie jako filtr mechaniczny który gromadzi ogromne ilości syfu, bez szybkiego zapychania się i spadku wydajności systemu filtracji. I do tego celu od dawna zachęcamy do ich stosowania.
Twoj kolega pisał o podłożach bilogicznych i ma rację, dlatego biobale nadają się raczej do mechanicznego oczyszczania wody.
Jesli chodzi o rozkład biomasy na poszczególnych wkładach w filtrze kubełkowym w akwa z np. dwoma dorosłymi żółwiami i czasem pracy kilka miesięcy powiem jedno wszystkie wkłady będą zaklejone tym g.......em i to po równo!!!! Rybki to jedno a żółwie to całkowicie odmienny temat na stworzenie dobrej filtracji.
O filtracji biologicznej jak ceramika i całej reszcie porowatych materiałow na których rozwijają się kultury bakteri nitryfikacyjnych nie będę się już rozpisywać bo było o tym pisane setki razy na forum.
Czasem nie trzeba pisac prac i prowadzić badan naukowych, wystarczy hodowac żółwie kilka lat i przez ten czas "zjadać zęby na filtracji" aby się przekonac że ceramika jest najlepsza, ja dodam że keramzyt też doskonale się spisuje w filtracji biologicznej.
Przypomnę że generalnym zapytaniem w tym wątku było jak ułozyć media filtracyjne w filtrze? Aby jak najlepiej go wykorzystać....i odpowiedz jest taka że ułożenie wkładów jak przy akwa z rybkami nie jest najlepszym rozwiązaniem....
Materiał na wkłady to jedno a ich ułożenie też nie może być przypadkowe.
Oczywiscie dobrze wiedzieć jak oddziaływują na wodę same media filtracyjne i w jaki sposób ją "czyszczą" aby jak najlepiej dobrać ich skład.
Uczeń ( nie jest to Józio Hofman) zrobił pewien program, teraz postanawia z pedagogiem, że zrobią Poloneza As-dur.
Wariant 1 - Od startu skupiają się wyłącznie nad wyrazem i problemami technicznymi wyłącznie w Polonezie - efekt, moim zdaniem - w maju słuchamy wytrzaskanego, względnie wymęczonego poloneza, a dodatkowo przy nastepnym utworze czeka ich podobna harówka.
Wariant 2 - Od poczatku w Polonezie cwiczą to co nie stanowi zadnego problemu + 5-6 odpowiednich etiud nie na pamięć(jak ktoś chce to prosze bardzo) i niekoniecznie w tempie najszybszym możliwym. Etiudy orientacyjnie do stycznia. A potem już tylko sztuka. Efekt - swobodnie i z przyjemnością zagrany Polonez.
Nooo...! Mój komentarz będzie bardzo prosty i bardzo zwięzły, bo i sprawa jest niezwykle prosta...:
- nie potrzeba być "Józiem Hofmannem", by nie "trzaskać" nie tylko w Polonezie As dur, ale w ogóle nigdzie. Natomiast, jeżeli - w omawianym hipotetycznym przypadku "w maju" słuchamy kompletnie dennego poloneza ("wytrzaskany" znaczy mniej-więcej to samo), a - jak piszesz - skupiano się wyłącznie na "problemach wyrazowych i technicznych", to to oznacza, że ci - co tak pracowali - nie mieli zielonego pojęcia ani o "problemach wyrazowych" w tym utworze, ani o sposobach efektywnego radzenia sobie z jakimikolwiek "problemami technicznymi" mogącymi pojawić się w grze na fortepianie.
- jeśli ktoś w tak bezsensowny sposób pracuje nad muzyką przy fortepianie, to to niestety oznacza, że choćby przed Polonezem As dur czy dowolnym innym trudniejszym utworem "przerobił" on (niestety, chyba tylko "na szmaty"...) nawet bardzo wiele znacznie prostszych ćwiczeń i etiud - to nic mu to nie da, bo "tak czy siak" będą to etiudy i ćwiczenia "wytrzaskane", czyli zagrane dennie... I nie będzie z tego żadnej pociechy na przyszłość. Ani dla Poloneza As dur, ani dla niczego większego innego.
Sprawa decyduje się nie na poziomie "trudne - łatwe", ale na płaszczyźnie jakości, czyli w sposobie podejścia do relacji między ogólnym obrazem utworu i techniką, znaczy - poetycko mówiąc - w metodzie wcielenia tego obrazu w życie, czyli "udźwiękowienia" go, co najpełniej zależy od posiadania lub nie-posiadania rzemieślniczej wiedzy o tym, jak używać palców i rąk na klawiaturze, żeby nie bolały i przy okazji nie produkowały "trzaskającego" dźwięku fortepianu. Jasne, że i tu wszystko zależy od sposobu rozumienia problemu i myślenia o nim, bo tylko od tego zależy jakość impulsów przesyłanych z - mówiąc ogólnie - z "centrum strategicznego=muzycznego/artystycznego dowodzenia akcją" do rąk i palców (nóg też, bo pedalizacja...) oraz szybkość podejmowania takich decyzji; łącznie - decyduje to o sprawności i pewności instrumentalnej grającego.
Technika gry, to - jak wszyscy wiemy - dość skomplikowany mechanizm działań psychomotorycznych, warunkujący wygodne kreowanie różnej, niestety, jakości dźwięków na instrumencie. Stopień owej tak upragnionej przez "niezorientowanych w temacie" wygody w najściślejszy sposób i najwyłączniej zależy od tego, czego - w kwestii estetyki brzmienia - grający rzeczywiście pragnie. I tak się doprawdy nie zdarza, by ćwicząc z myślą o intensywnym i pieknym cantabile - uzyskiwać "trzask". Kto uzyskuje "trzask" - znaczy - tak właśnie ćwiczył, tylko tego przy ćwiczeniu nie słyszał, a jego tutor mu nie powiedział, że "trzeszczy", bo albo sam nie słyszał tego trzasku albo nie wiedział, co zrobić, żeby nie "trzeszczało"... Tak musimy pracować od początku września do końca sierpnia, bo inaczej ze "sztuki" będą tylko "nici". Etiudy, o których tu głównie mówimy - tak mi się przynajmniej wydaje i zgodnie tą zasadą pracuję na codzień - powinny być ćwiczone z równie wielką troską o wyraz, jak Nokturny czy Polonezy, czy choćby małe i drobne utwory BAcha i jemu współczesnych. Nie sądzę, by "sztuka od stycznia" miała jakąkolwiek szansę zaistnieć w graniu, w którym do stycznia było... - no, właśnie, co było...? Coś artystycznie nieciekawego...? To warte chyba głębszego zastanowienia. Proszę się na mnie nie gniewać, ale od dawna mam w zwyczaju traktować wszystkich tak samo: do dziecka nie "pleplam" i tak samo normalnie, bez przesady w żadną stronę staram się rozmawiać z każdym, kto ma chęć na rozmowę ze mną...
Musi się naprawdę bardzo mocno chcieć, żeby śpiewało i nie wolno się samooszukiwać, że "już jest" - gdy "jeszcze nie ma..." To proste, jak "podaj cegłę" (właśnie na POLONII skończył się "Człowiek z marmuru", a poza tym... Kobzdej...)
http://www.dziennik.pl/files/archive/00155/FR_kobzdej-podaj_jp_155191g.jpg
PS Prawdę mówiąc: ruda ma bardzo dużo racji - albo i jeszcze więcej...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|