Grzegorz Przemyk.
Przyszedł na świat 11 lat później, niż ja.
Moi Rodzice byli też starsi (Tato - matura 1939).
Nie wiem, na ile ta okoliczność mogła decydować - ale żyjąc w tym samym czasie,
żyliśmy dwoma zupełnie różnymi życiami.
Rodzice wpoili mi przekonanie, które sami wynieśli jeszcze z tradycji II RP,
sprzed wojny: nauka jest kluczem do lepszej przyszłości - aby żyć lepiej,
awansować, a nie iść do przysłowiowego szewca, czy też do łopaty, powinienem się
uczyć, uczyć, uczyć...
To też robiłem. Im wyższa klasa, im wyższy rok studiów, tym szło ciężej - już na
studiach nauka zajmowała prawie cały czas i zużywała wszystkie siły.
Kiedy ubecy mordowali Grzegorza - byłem w toku pracy doktorskiej; a potem - jak
sobie wyobrażałem - biegiem po habilitację, profesurę...
Doktorat osiągnąłem, wyższych stopni i funkcji już nie.
Warszawa, Hibnera 13... (jaka to dziś ponownie ulica: Złota? Zgoda?)
miałem tam znajomych; hall z portierem, szybkobieżną windę - to wszystko
pamiętam doskonale -
tyle, że znajomi byli piętro niżej - na X...
A co niektórzy dziwią sie czemu według mnie nigdy nie bedzie mozna wspolpracowac z czerwonymi. fakt to bylo dawno ale np. 1970, Wujek, smierć ks. Popiełuszki, Grzegorz Przemyk, J.Wiśniewski to już wydarzenia w których brali udzial "ludzie" nam współczesni. Nierozliczeni, czujacy sie bezpiecznie bandyci, mordercy i degeneraci. A czemu sa bezpieczni?? Gdyz sa kolegami lub kolegami kolegow lub znajomymi lub bylymi pracownikami dzisiejszych prominentnych dzialaczy lewicy.
Panie szanowny red. Michnik mienił sie byc obrońcą górników kopalni do których władza ludowa strzelała troche nawet zabiła... Robotnicy dawali składki dla działaczy podziemia m.in. w/w Michnika Adama... Kiedy on sie ustawiła jako red. nacz. w/w szmatławca to "strząsnął z siebie" dotychczasowych sojuszników tj. zwykłych ludzi, znajomych, przyjaciół robotników których mienił sie obroncą... A kedy przyjechał jako świadek na proces morderców z kopalni to ciepło przywitał się... z mordercami... Ja bym to nazywał "kopnieciem"... ostatnio nawet J.M. Rokita na łamach szmatławca pociął się z kolegami a poszło o teczuszki... Nie wiem, czy to wiecej teatru w tym czy zwyczjnego małodusznego służalstwa co by wspiąć się i błyszczeć... Wiem jedno i pamietam to dobrze, kiedy Michnik z mównicy sejmowej kobiecie, której zamordowano syna (Grzegorz Przemyk...to chyba cosik mówi) zaczął wyrzucać nienawiść... przecierałem oczy ze zdumienia...potem przeczytałem kilka wystapień Waldemara Łysiaka...iw iem już co sądzić o pewnych ludziach... Po prostu to jest gazetka która podłośc nazywa "ludźmi honoru"... No cóż, ale to pana decyzja...idź pan robic karierę...może pan zostaniesz red. nacz. A ludzie których zabijano, okaleczano, zamykano...niech siedzą cicho i nie przeszkadzają czynic dobro...to jest wybielać ludzi z krwią na rękach...juz oni wam podziękują... rok temu red. Michnik nie chcia zapłacić za ustawkę pewnie myślał, ze to żart z tymi milionami dolców... Na koniec proszę poczytac sobie Polactwo Ziemkiewicza...jeżeli on do pana nie przemów to ja płakac nie będę...jeden różowy mniej, jeden więcej...wisi mi to jak kilo kitu Mariusz Merta P.S. Pouczająca jest tez książka Paula Johnsona pt. "Intelektualiści" polecam panu rozdział o Bertoldzie Brechcie... MM
klod1 napisał:
> No widzialem jak w Kanadzie witaja polakow na lotnisku, ale raczej
> podziekuje bycia tak u siebie.
>
> A co do podzialu to jestem obywatelem jak kazdy inny, obywatelem
> europy i zyje w kraju gdzie sie szanuje wszystkich czy polak czy
zyd
> czy kanadyjczyk. I nie ma podzialu na bialych i bielszych chyba ze
> na kategorie bogactwa.
>
> Dobrze teraz o tych co sadza o tobie tam u ciebie czy siebie:
>
>
>
> Question: Who wears a forest ranger's hat and carries a can of
> kerosene?
>
> Answer: Stanislaus the Fire Prevention Bear of the Polish National
> Forest Service.
Przede wszystkim w Kanadzie nie ma problemu nacjonalizmu bo kazdy
tutaj skads przybyl.W Niemczech gdy wtedy mieszkalem rzadzaca rowniez
wtedy CDU wprowadzila polityke odstraszania i haselko wyborcze:
Wstrzymac naplyw cudzoziemcow i pozbyc sie tych ktorzy sa.Czyli ze
antycudzoziemskie nastroje wywolywal rzad tego ,,demokratycznego,,
kraju.Dlatego Niemcy i Austria nie chca isc z duchem czasu i rozwoju
cywilizacyjnego ale pozostali pod wzgledem mentalnym w latch 1933-
1945 nie otwierajac rynku pracy dla pozostalych czlonkow Unii
Europejskiej.czy to sa te europejskie standardy?Glupia szwabska
mentalnosc bo kto mial tam pracowac to i tak pracuje tylko ze na
czarno, czyli ze nie placi podoatkow do budzetu.Przez glupie
niemieckie zaklamanie niemiecki fiskus nie dostaje ani grosza.Gdyby
ci pracownicy nie byli potrzebni to nikt by ich nie zatrudnil.A czy
czasem nie jest tak ze praca jest dla cudzoziemca mieszkajacego w
niemczech dopiero jak zaden niemiec sie nie znajdzie chetny przez 3
miesiace? A mieszkalem w Niemczech przez 2 lata i mam tam znajomych z
ktorymi rozmawiam codziennie na skyoie i nic sie tam w tej
niemieckiej mentalnosci nie zmienia.Jacy byli niemcy od setek lat tak
i sa. W kanadzie jest z kolei prowadzona polityka wielokulturowosci.W
Moim miescie ponad polowa mieszkancow urodzila sie poza Kanada a 22%
mieszkancow to Polacy. Mamy tutaj taka swoja mala polske tylko kraj
jest lepiej rzadzony i nie ma tutaj problemow z jakimkolwiek
nacjonalizmem ktory jest problemem nie tylko w Niemczech ale rowniez
np. w Anglii. Kanada jest przychylna imigrantom i zawdziecza im swoj
rozwoj. Kazdy imigrant jest jednoczesnie konsumentem ktory przyjezdza
z walizka a potrzebuje wszystkiegob od garnka, mebli poprzez samochod
a na domu konczac,poniewaz imigranci sa z reguly osobami
przedsiebiorczymi to tworza rowniez miejsca pracy dla
kanadyjczykow.Takiej wlasnie polityce zawdzieczaja swoj sukces
gospodarczy USA, Kanada i Australia.I my tutaj nie placimy takich
wysokich podatkow jak w niemczech.I nikt nam tutaj nie karze
prostowaqc bananow ani ogorkow.Zaden tez komisarz z Brukseli nie kaze
nam poprzez dekret (dyrektywe)prostowac bananow ani ogorkow ani nie
ogranicza produkcji mleka podczas gdy Chiny go potrzebuja w kazdej
ilosci.
Jezeli zas chodzi o sprawe Dziekanskiego to ci policjanci mysleli ze
to rosjanin.Cale spoleczenstwo Kanadyjskie bylo zszokowane tym co sie
tam stalo i rozdmuchali sprawe dziennikarze.Sprawa przypomina sprawe
Grzegorza Przemyka ale z tego co widze to wynajety przez polski rzad
adwokat bardzo dobrze spowiada podczas sledztwa prowadzonego teraz
przez sedziego.a policjant ktory uzyl wielokrotnie tasera to
murzyn.Jezeli cos bedzie sie dzialo ze sprawa nie tak jak trzeba to
bedziemy protestowac i pisac masowe petycje do rzadu kanadysjkiego.
cd
Zamożnemu adwokatowi, który jeździł luksusowym mercedesem, SB zarzuciła próbę
wyniesienia materiałów wywiadowczych podczas widzenia z klientem, aresztowanym
za szpiegostwo dla RFN. Adwokat nigdy nie przyznał się do winy, mimo sugestii,
że zostanie łagodniej potraktowany, jeśli poprosi o łaskę. Z wyrokiem 15 lat
więzienia osadzono go w najcięższym zakładzie karnym PRL - w Barczewie. W
sąsiedniej celi siedział dawny klient Cendrzaka, hitlerowski gauleiter Prus
Wschodnich Erich Koch. Kiedy po dziesięciu latach adwokat wyszedł na wolność,
miał zrujnowane zdrowie. Zmarł niecałe trzy lata później. W 1992 r. Cendrzak
został pośmiertnie oczyszczony z zarzutów szpiegostwa i zrehabilitowany. Jego
syn Krzysztof Cendrzak nie wyklucza, że zwróci się wkrótce do Instytutu Pamięci
Narodowej z zapytaniem, czy wobec jego ojca nie dopuszczono się zbrodni
sądowej.
Pogromca antysocjalistycznego podziemia
W 1978 r. ppłk Hipolit Starszak został wicedyrektorem Biura Śledczego MSW.
Tropiciela imperialistycznych agentów w pełni doceniono jednak dopiero podczas
przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego, w maju 1981 r. Ówczesny szef MSW
gen. Mirosław Milewski zwrócił się do władz PZPR o zgodę na mianowanie płk.
Starszaka dyrektorem Biura Śledczego. "W pełni gwarantuje właściwe wykonanie
zadań na proponowanym stanowisku" - zapewnił gen. Milewski, który nawet w
bezpiece uchodził za osobę zbyt blisko powiązaną z Sowietami. Nominację
Starszak otrzymał już od nowego szefa MSW, gen. Czesława Kiszczaka. "W okresie
stanu wojennego (...) płk H. Starszak, kierując Biurem Śledczym MSW, osobiście
przyczynił się do prawidłowego wykonywania zadań na odcinku rozpoznawania i
zwalczania opozycyjnej działalności podziemia antysocjalistycznego" - ta opinia
Kiszczaka była przepustką do dalszej kariery Starszaka.
Po wprowadzeniu stanu wojennego Starszak poznał swego przyszłego chlebodawcę -
Jerzego Urbana, wówczas rzecznika rządu. Biuro Śledcze MSW dostarczało Urbanowi
przed konferencjami prasowymi informacje spreparowane na podstawie materiałów
operacyjnych. Po śmiertelnym pobiciu przez milicjantów w maju 1983 r.
maturzysty Grzegorza Przemyka funkcjonariusze biura wzięli udział w tuszowaniu
tej zbrodni, za co najbardziej zaufany człowiek Starszaka i jego następca, płk
Zbigniew Pudysz, dostał później nagrodę szefa MSW.
W sierpniu 1983 r. Starszak został szefem Wojewódzkiego Urzędu Spraw
Wewnętrznych w Siedlcach, ale już w marcu 1984 r. objął funkcję zastępcy
prokuratora generalnego PRL. Pozostawał funkcjonariuszem SB, urlopowanym do
pracy poza MSW. Z prokuratury odwołał go w 1990 r. premier Tadeusz Mazowiecki.
Starszak nie poddał się weryfikacji funkcjonariuszy SB.
Opiekun wiewiórek
W lutym 1991 r. stary znajomy Starszaka - Jerzy Urban, który od pięciu miesięcy
wydawał tygodnik "Nie", zatrudnił go jako dyrektora w swej spółce Urma. Dawni
koledzy Starszaka z SB - nazywani w "Nie" wiewiórkami - podrzucali
dziennikarzom bezpieczniackie papiery kompromitujące wrogów postkomunistów.
Starszak, przed ukazaniem się artykułów, opiniuje je, weryfikuje i akceptuje do
druku. "Nie" broniło polonijnego przedsiębiorcę Edwarda Mazura, który przez
płatnego mordercę Siergieja Sienkiva został wskazany jako zleceniodawca
zabójstwa byłego szefa policji gen. Marka Papały. Kiedy dwa i pół roku temu
funkcjonariusze CBŚ zatrzymali Mazura na zlecenie prokuratury, biznesmen
skontaktował się właśnie ze Starszakiem. Mazura wkrótce zwolniono - z
policyjnej izby zatrzymań pojechał na imprezę z czołówką polityków SLD w
stołecznej restauracji Belvedere.
Gdy Jerzy Urban podczas przesłuchań przed sejmową komisją w sprawie Rywina
odegrał rolę sprawiedliwego, nie tylko on zaczął być traktowany jako osoba
wiarygodna, ale także były pułkownik SB Hipolit Starszak. Dzięki temu został
szefem sądu koleżeńskiego Polskiej Izby Wydawców Prasy. Jest mało
prawdopodobne, by osoby, które go na to stanowisko wybrały, wiedziały o jego
roli w procesach politycznych i dławieniu wolności słowa. Bo Starszak w roli
arbitra moralności to już nie ironia historii, lecz parodia.
Jarosław Jakimczyk
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|