Macierewicz nie musi przepraszać Wejcherta Były szef komisji weryfikacyjnej WSI Antoni Macierewicz nie musi przepraszać jednego z właścicieli koncernu medialnego ITI Jana Wejcherta za swe słowa o związkach ITI i Wejcherta z wojskowymi służbami specjalnymi PRL
Sąd Apelacyjny w Warszawie nie uwzględnił apelacji Wejcherta od wyroku warszawskiego sądu okręgowego, który w kwietniu 2008 r. oddalił jego pozew wobec Macierewicza. Oba sądy uznały, że Macierewicz działał w granicach prawa jako urzędnik państwowy i mówił o urzędowym dokumencie, jakim był raport z weryfikacji WSI. Pełnomocnik Wejcherta zapowiada kasację do Sądu Najwyższego.
Przedmiotem procesu był wywiad Macierewicza udzielony "Rzeczpospolitej" w 2007 r., tydzień po opublikowaniu przez prezydenta RP raportu sygnowanego przez Macierewicza. Pytany o twierdzenia raportu, że koncern ITI powstał dzięki wojskowym służbom PRL, Macierewicz odesłał do zeznań Grzegorza Żemka, b. dyrektora FOZZ (skazanego za przywłaszczenie wielu milionów FOZZ, który przyznał, że był agentem służb wojska PRL).
- Raport ujawnia nowe fakty i zeznania, które opisują mechanizm powstawania koncernu medialnego ITI, pokazują, jak był w to zaangażowany Zarząd II Sztabu Generalnego, czyli wywiad komunistyczny - mówił Macierewicz. Dodawał, że Żemek "mówi wyraźnie: były dwie dziedziny wykorzystywane przez wywiad do lokowania agentury na Zachodzie - międzynarodowy obrót produktami rolnymi i media. W związku z tym - zeznawał Żemek - polecono mu znaleźć ludzi, z pomocą których można było stworzyć koncern medialny. Znał Wejcherta, zwrócił się do niego. Zapytał centralę, czy Wejchert może być. Powiedziano mu, że już z nimi współpracuje i jest dobry. Zaczęli tworzyć koncern medialny".
Tymi słowami poczuł się dotknięty Wejchert i pozwał Macierewicza. Podobnie postąpiła spółka ITI oraz inny jej właściciel Mariusz Walter. Żądali od Macierewicza przeprosin i wpłaty po 100 tys. zł na cel charytatywny. Zarzucali likwidatorowi WSI nadszarpnięcie reputacji spółki przez podanie nieprawdziwych informacji. Sądy prawomocnie oddaliły już powództwo ITI w tej sprawie; sprawa Waltera nie jest jeszcze zakończona.
Pełnomocnik Wejcherta, mec. Paweł Zagajewski domagał się by SA nakazał Macierewiczowi przeprosiny jego klienta lub zwrócił sprawę do I instancji. Argumentował, że w innym procesie za raport, wytoczonym Macierewiczowi przez Edmunda Ochnię, SA uznał, że funkcjonariusz państwowy może działać bezprawnie także wtedy, gdy jego twierdzenia zawarto w dokumencie wydanym zgodnie z prawem. O utrzymanie wyroku wnosił pełnomocnik Macierewicza, mec. Andrzej Lew-Mirski. Podkreślał, że dokument urzędowy chroni domniemanie prawdziwości, czego powód nie obalił.
SA oddalił apelację, uznając ustalenia SO za słuszne. Sędzia Agata Zając mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że powód mógł uznać, iż jego dobra osobiste zostały naruszone, ale działanie Macierewicza nie było bezprawne. Sędzia powołała się na fakt, że wywiadu udzielał on jako osoba urzędowa - szef komisji weryfikacyjnej i nie wyszedł w nim poza jej ustalenia. Sąd podkreślił, że w procesie nie badano wiarygodności Żemka.
Mec. Zagajewski powiedział, że nie zgadza się z takim rozstrzygnięciem i zapowiedział kasację. Macierewicz mówił, że to już kolejny taki wyrok w procesie wytoczonym mu za raport. Zwrócił uwagę na uznanie przez sąd, że przytaczanie ustaleń raportu nie grozi odpowiedzialnością cywilną.
W czerwcu 2008 r. szef MON Bogdan Klich przeprosił grupę ITI, Wejcherta i Waltera za "nieuprawnione i krzywdzące" stwierdzenia raportu na ich temat. Był to wynik ugody zawartej w procesach wytoczonych przez nich MON za raport. Macierewicz nazwał to "zmową i działaniem na szkodę Skarbu Państwa i MON".
W zespole prasowym Sądu Okręgowego w Warszawie, we wtorek uprawomocnił się inny wyrok z jesieni 2008 r., oddalający pozew wobec Macierewicza. Powództwo wytoczył b. pracownik PLL LOT Tomasz Romaniuk opisany w raporcie jako współpracownik WSI. Sąd uznał, że działanie Macierewicza "miało umocowanie w obowiązujących przepisach".
Proszę zwrócić uwagę na wytłuszczony teks...państwo zachwyceni stacja TVN oraz koncernem ITI powinni wyzbyć się złudzeń co do roli jaka odgrywa ta telewizja...
Ciekawe jak wypadnie kasacja...
Spadła ze schodów?
Minęła właśnie rocznica wyborów „okrągłostołowych”, co daje części klasy politycznej i prawie całemu aparatowi propagandy okazję, żeby wmawiać PRLczykom, że stali się wolni. „Wasz prezydent, nasz premier” zawołał po rozmowach z KGB Adam Michnik i rzeczywiście stało się jak powiedział. Partyjniacy dostali Jaruzelskiego, a Kuroń z Michnikiem Mazowieckiego, a naród bił brawo, że tak łatwo im poszło. To że szefem bezpieki pozostał „człowiek honoru” Kiszczak nie było specjalnie eksponowane bo i po co. Dzisiaj 20 lat później ten właśnie fakt, że do łask powrócili ludzie tacy jak Kuroń, Michnik, Geremek jest „naszym wkładem” w „obalenie komunizmu.
Do dzisiaj trwa spór o płk Kuklińskiego. Nawet Jaruzelski rzucił swój „autorytet” na szalę mówiąc: „jeżeli Kukliński jest bohaterem to ja staję się zdrajcą”. Dla Polaków z wolnej Polski jest to oczywiste, ale PRLczycy myślą inaczej i to do nich właśnie kierował swe słowa pierwszy prezydent post-PRLu. Byłem zbyt młody aby pamiętać szczegóły, ale pamiętam atmosferę pierwszej połowy lat 50-tych. Pamiętam wszechobecny niepokój moich rodziców. Pamiętam jak uciszali mnie w miejscach publicznych ze strachu, że moje radosne szczebiotanie nie spodoba się „właściwemu” funkcjonariuszowi. To właśnie był czas kiedy Kuroń przesłuchiwał uczniów z Żoliborza na okoliczność przekonań politycznych ich rodziców. To był czas kiedy brat Adama, Stefan Michnik skazywał bohaterów walki z okupantem na śmierć. To wtedy w majestacie prawa władzy okupacyjnej zamordowano gen. Nila, rotmistrza Pileckiego i wielu innych, a tysiące skazano na ciężkie więzienia, jedynie za poglądy polityczne.
Był to również taki sam czas jak obecnie. Powstawały kabarety, które szydziły z opozycji, a władcy grozili, że „odrąbią rękę”, która podniesie się na władzę ludową. Podobnie media, prasa i radio nie zajmowało się niczym innym tylko „walką” z „wrogiem powstającego państwa ludowego”. Zupełnie jak dzisiaj, gdy ludzie zwący się dziennikarzami nie zajmują się niczym innym jak walką ze znienawidzonym PISem. Najsmutniejsze jest to, że powtarzają się nazwiska. Zarówno wtedy, tak i teraz widać na froncie walki nazwiska: Michnik, Gebert czyli Warszawski, Wrzeciono, Berman czyli Borowski, Cimoszewicz, Olejnik, czy po prostu nadal prowadzą działalność polityczno propagandową jak Mariusz Walter, który zajmował pozycję około piątej w ekipie propagandowej Gierka. Oczywiście Młody Gierek naturalnie również para się polityką.
Działalność UB, a później SB to działalność tajna, niewidoczna ale skuteczna. Po okresie tak zwanej rewolucji, kiedy władza sowiecka uznała, że społeczeństwo w PRL jest wystarczająco zastraszone, UB (SB) zajmowała się organizowaniem wypadków, napadami bandytów, których MO nigdy nie mogła znaleźć, a w najłagodniejszej formie pogróżkami. Wszelkie wpadki kryła MO i najczęściej zmaltretowani, pobici ludzie jak się okazywało w oficjalnych dokumentach „spadali ze schodów” .
Pogróżki i pobicie aktorki ze spotu reklamowego PIS jest groźnym przypomnieniem, jak „pracuje” SB, a jednocześnie każą nam świętować, że tego już u nas nie ma. Smutne jest również to, że Salon24 zostaje pomału przejmowany przez UBecką propagandę (może to reanimowane Czerwone Harcerstwo w najlepszej kuroniowskiej tradycji?), która właśnie nam wmawia, że pani Anna Cugier-Kotka właściwie to spadła ze schodów i do tego sama sobie podstawiła nogę. UBecy nigdy nie mieli skrupułów moralnych czy patriotycznych, ale ci, którzy UBekami nie są ? Panie Azrael, gdyby pańską żonę (dziewczynę) kopnął w tyłek jakiś drab krzycząc ty dziwko czerwona, to lekceważyłby pan to w taki sam sposób jak przypadek pani Anny?
Marcin Bieńkowski
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|