graniczna wielkość sprzedaży

Tematy

biblia

Sprzedaż domniemana czyli jedna baba drugiej babie
powiedziała. Skąd Fotyga zna zamiary rządu wobec Ukrainy i "małego
ruchu granicznego", czy uczestniczy w pracach rządu? A może wróżka
Sybilla jej to powiedziała?

- Przystąpienie Rosji do OECD było blokowane wyłącznie przez Polskę
Kaczyńskiego, pozostałe kraje UE nie uprawiały w tym względzie
żadnej obstrukcji, nawet republiki nadbałtyckie, które choćby ze
względu na swoją wielkość i mogą czuć się mniej komfortowo od PL,

- OECD ma dla Rosji znaczenie bardziej prestiżowe niz praktyczne,
wszak jest członkiem G-8,

- w grze dyplomatycznej, po okresie wrogości ktoś musi robić
pierwszy ruch. Czyni to zazwyczaj ktoś, kto ma więcej do zyskania,

- Rosja zawsze pozostanie dla PL naturalnym partnerem handlowym, do
tego posiadającym olbrzymie pieniądze z ropy i gazu. Kaczy laik
będzie tylko zaprzeczał, że eksport nie jest główną dźwignią wzrostu
gospodarczego. Polska ze swymi niskoprzetworzonymi towarami wkrótce
osiągnie kres możliwości eksportowych do UE.

- argument, że Rosja niszczy Gruzję p. Fotyga może sobie wsadzić do
swej torebki. Rosja niszczy Gruzję od czasu uzyskania przez nią
niepodległości. Jakie kacza dyplomacja miała argumenty w ręku, żeby
Rosję od tego odwieść - obrażanie się, bojkot polityczny, modlitwy?

- idee "Solidarności" w polityce zagranicznej? O takim kuriozum
wykładają chyba w Szkole Medialnej ojca Muchomorka.



Spalam się...
Spalam się, tatta'dada'dtam, po prostu spalam się, tatta'dada'dtam...

Tu nie tylko chodziłoby o samą sprzedaż stoczni, lecz i jej rzeczywistą
działalność, w tym produkcję kadłubów nowych franc. lotniskowców i/lub innych
dużych wymiarowo okrętów. Mówimy o DCNS, a nie jakiejś stoczniowej płotce. To
mogłoby skutkować ze stocznią MW i w przyszłości współprodukcją dla Polski np. 2
FREMMów.

Co do cen Scorpene, to sprawa jest płynna, ponieważ ten op jest skalowalny,
zależnie od typu napędu do wielkości okrętów. Ok. 600 mln euro za model z AIP.
Zatem półtora mld euro za 2 sztuki dla Polski. Będąc decydentem poszedłbym w to
w ciemno, oczywiście, zabezp. się odp. umowami. Sądzę, że to ostatni dzwonek dla
naszej MW, stoczni i polskiej militarnej obecności na Bałtyku. Jeżeli to
"przegapimy", to pózniej już tylko jeden ułomny Gawron i kutry Straży Granicznej.



NIestety nie znam takiego zlecenia, którego kurs byłby zmienny w zależności od
sytuacji na rynku. Wszystkie zlecenia bazują na stałym kursie, podanym raz na
zawsze. Ja działam w ten sposób, że zawczasu wystawiam kilka zleceń, np 3 "pod
rynkiem i 3 "nad" i w zależności od sytuacji, kasuje zlecenie w ostatniej
chwili (np. gdy cena spada i spadnie w mojej ocenie jeszcze dużo poniżej
zlecenia, to je kasuję w ostatniej chwili). Dzięki temu nie muszę wprowadzać
pzleceń w "gorącym momencie".

Gdyby technikę, którą opisałeś można było zautomatyzować, to byłaby rewelacja.
Kurs zlecenia podążałby za rynkiem w odstępie równym zdefiniowanemu offsetowi i
realizacja zlecenia odbywałaby się przy ruchu wstecznym conajmniej wielkości
offsetu lub po kursie granicznym (maksymalnym dla zakupu, minimalnym dla
sprzedaży). Rewelacja ale chyba za trudne do wykonania od strony
programistycznej (przeliczanie kursów na bieżąco wymagałoby dużego kompa).

Pozdrawiam
Obserwator 1971

Ps U mnie jest jeszcze zlecenie typu "Trailing stop" działające na zasadzie
stop loss ale też ma stały kurs. Czy ktoś wie jak to działa?



"Kwiatek od celnika" - czy to piractwo?
"Birża informacii" z Grodna nr 318 z 11.03.2004 podaje notatkę o opisywanym
przez GW przypadku. Oto parę szczegółów.
W nocy na 4-tego marca br. na przejściu granicznym Bieriestowica trzy tiry: dwa
Volvo i Scania, należące do firmy z Kalingradu a kierowane przez Litwinów. W
deklaracji celnej widniał ładunek kwiatów z Holandii. Podczas kontroli okazało
się, że zadeklarowana została jedynie część przewożonych kwiatów. Nie zostały
ujęte w deklaracji np. 46 tys. róż (na przewożone 71 tys.) i 200 tys. goździków
pominiętych całkowicie w deklaracji. Gdyby przemyt nie został wykryty państwo
białoruskie straciłoby dziesiątki tysięcy dolarów opłat.
Skonfiskowano 300 tys. kwiatów wartości 181,5 mln ByRub (ok 84 tys.$) i
przekazano do realizacji w sieci detalicznej.
Czy powyższy przypadek można zaliczyć do piractwa? Napewno nie.
GW pisze szeroko pisze w swoim artykule o jedynie "dochodach" Białorusi z
tytułu sprzedaży "konfiskatów" pomijając zupełnie straty jakie ponosi jej skarb
państwa z tytułu niezapłaconych opłat, których wielkość może być porównywalna
z "dochodami". Trzeba pamiętać przy tym, że skonfiskowany towar sprzedaje się
zwykle taniej ponosząc przy tym dodatkowe koszty.



ja nawet uważam , że łatwiej tworzyć miasta w pustym stepie, niż przebudowywać stare. Łapy są położone w dosyć specyficznym miejscu, konkretnie w bardzo podmokłym miejscu. Z jednej strony ogranicza je rzeka , z innej tereny zalewowe przy Bindudze, więc Łapy zamiast się rozrastać wzdłuż i wszerz, pozostały w granicach wytyczonych przez warunki naturalne. Nie ma co się dziwić , rolnicy kroili swoje hektary - z tym, że nie z chęci zysku ale niejako w spadku potomnym. Tamci kroili to znowu , aż dokroili do wielkości , której następny podział mijałby się z celem. Dzięki temu ze świecą szukać można w Łapach dużej działki , jeszcze gorzej pobudować coś na tych istniejących - małe , wąskie i często długie.
Miejscowy , ale co się stało się takiego na granicznej ? W czym widzisz problem?
Masz żal jakiś , że ktos zarobi na sprzedaży ? łupi kasę bo miał łeb na karku i nie sprzedał do tej pory . tera to trochę kosztuje ...
No i za groma nie wiem , co miałeś na myśli pisząc ostatnie zdanie ?
no i ja widać nic nie rozumiem , bo co ma władza do tego , że ktos działki sprzedaje ? no strasznie mnie ciekawi , co według Ciebie powinna zrobić władzuchna z takim fantem ...
-



Pierwsza historyczna wzmianka o Bielsku pochodzi z 1312 roku. W 1312 roku
miasto wraz z księstwem cieszyńskim, jak i całym Śląskiem odpadło od Polski i
znalazło się w granicach Królestwa Czeskiego, dzieląc późniejsze jego losy i w
konsekwencji wchodząc w skład wielonarodowościowej monarchii austriackiej (aż
do 1918 roku).
Już w XV wieku Bielsko było średniej wielkości ośrodkiem rzemieślniczym, a
także miastem warownym, z własnym zamkiem, w którym rezydowali książęta
cieszyńscy, obsypujący mieszczan ważnymi i korzystnymi przywilejami. Początkowo
wytwórczością, z której Bielsko słynęło na całą okolicę, było garncarstwo i
kaflarstwo, natomiast od XVII wieku stały się nią rzemiosła włókiennicze -
płóciennictwo i sukiennictwo. Cieszyły się one poparciem nie tylko następnych
właścicieli miasta, węgierskiej rodziny Sunyogk (Sunnegh), ale także polskich
królów, zainteresowanych rozwojem przygranicznego handlu (od 1457 roku wskutek
przesunięcia granicy Rzeczpospolitej na rzekę Białą Bielsko stało się miastem
granicznym). Większość warsztatów włókienniczych ulokowała się na rozwijających
się od XV wieku trzech przedmieściach: Dolnym, Górnym i Żywieckim. Znaczne
dochody miastu przynosiła także gospodarka rybna oraz wyrób i sprzedaż piwa i
mocniejszych trunków, a od XVII wieku także handel wołami z Polski oraz przemyt
soli i tytoniu do Austrii.

www.bielsko.pl/index.php?poz=12&PHPSESSID=eb36a474060b2a3c24ca01ef26477eb9



już Breslau !!!...... UKRADLI PRZEJSCIE GRANICZNE
bardzo dobra uwaga (patrz cytat nizej), dzieki za to !!! ostatnio (polowa
czerwca) wracalem z wroclawia do niemiec i - w pewnym momencie A4 zamknieta i
objazd. ok, ale kiedy znowu wjechalem na autostrade, to sie okazalo, ze nagle
jestem pod zgorzelcem, a nie pod olszyna, tak jak mialem zamiar, co za k...,
h..., itd, sobie pomyslalem.

podejrzewam, ze ktos kradnie systematycznie oznakowanie objazdu i kieruje w ten
sposob caly ruch przez te wszytskie wiochy, ktore zyja ze sprzedazy
plastikowych krasnali a obecnie juz nawet naturalnej wielkosci krow i koni.

bo jak inaczej wytlumaczyc fakt, ze na waziutkiej trasie prowizorycznego
objazdu powstaly juz cale dziesiatki zajazdow i innych" biznesow"?

czy ktos moze potwierdzic moje przygody? a moze przejscie w olszynie w kierunku
na niemcy jest faktycznie zamkniete ?

m.

map4 napisał:

> Coś mi się wydaje, że ta dyskusja nie dotknęła jeszcze
> najważniejszego: przecież to kwestia kultury i
> gościnności. Naszej.
> Witamy naszych sąsiadów przyjeżdżających do nas, a
> umieszczając nazwy w im znanych formach pomagamy im
> bezpiecznie i bez problemów wrócić do domu. Wyobraźcie
> sobie czwartą nad ranem, gdzieś w obcym kraju, kiedy chce
> wam się do domu, obcego języka ani-ani a szyldy prowadzą
> do jakichś wiosek, które w atlasie tylko pod lupą dają
> się odczytać jako wioski koło przejść granicznych. Horror.
>
> Do tego dochodzi fakt, że akurat z Wrocławia można jechać
> na co najmniej trzy przejścia z Czechami i trzy z
> Niemcami. W końcu jest różnica, czy się jedzie do
> Stuttgartu, czy do Hamburga, a przy obecnym oznakowaniu
> złapanie właściwego kierunku dla naszych gości
> nieobeznanych z geografią Polski po prostu nie jest możliwe.
>
> Ale, jak ktoś wcześniej już zauważył : będą nowe
> autostrady, to i ze znakami zrobi się porządek. A do tego
> czasu niech se niemiaszki kompas kupią, albo geografii
> niech się lepiej uczą. A jak takie niekumate, to niech za
> TIR'ami jeżdżą - my se jakoś poradzimy.



  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript