Moim zdaniem trudno jest obiektywnie, uczciwie i rzeczowo doradzać
który hotel lepszy, a który gorszy. To co dla jednej osoby będzie
czynnikiem przeważającym dla drugiej może byc czynnikiem
dyskwalifikującym. Poza tym jak się zaczęło wizytowanie SSH od LTI
Grand Azur, to nie tak łatwo później trafić lepiej...
- Hyatt, Savoy, Magic Life: drogie(w niektórych terminach
makabrycznie), dobre, choć chyba bardziej dla par niż dla rodzin;
- Royal Rehana Beach, Jaz Mirabel Beach, Sunrise Island View, Baron,
Dreams Beach + Vacation, Coral Beach Tiran: powinny być zadowalające
i bardziej dostępne cenowo.
- Nubian Village, Grand Plaza, ew. Hilton Waterfalls
Wszelkie prawa do powyższej klasyfikacji zastrzeżone. Każdy ma prawo
do swojej własnej odrębnej opinii. Pozdrawiam.
T.
Gość portalu: gosia napisał(a):
> Znam Bali dobrze. Dla mnie miejsce zbyt komercyjne.
Zamienie od razu moj stresujacy, zakrokowany Paryz z chamskimi urzednikami i kelnerami, na
relaksujaca Bali.
>Trzeba pomieszkac,zeby
>a jezyk (poczatkowo)latwy.
Tez mi sie wydawal nieskomplikowany. Po tygodniu umiesz sklecic zdanie po indonezyjsku z
sprzedawcami, ktorzy nie mowia po angielsku. Bardzo rzadkie przypadki.Chyba, ze chcesz dyskutowac
z dziecmi lub rolnikami na pieknych polach ryzowych w formie trarasow.
>Tam
> mieszka duzo "bialych" i juz inaczej (lepiej) sie traktuje ich niz
> krotkotrwalych turystow, ktorych sie robi w konia.
Nikt mnie nie zrobil w konia. Przeciwnie, taksowkarz modil sie i skladal ofiary dla Buddhy. Zapytalam
sie do czego mu sluza te ofiary (kwiaty, papieros, monety na malym spodku, w jego taksowce), a on mi
odpowiada, zeby turysci mieli pogode i byli zadowoleni, bo on zdaje sobie sprawe, ze jesli zyje lepiej
na Bali, niz w innych miesjcach w Indonezji, to tylko dzieki turystom, ktorzy beda potrzebowac jego
uslud jesli jest pogoda, bo jak nie to turysci siedza w hotelach i organizuje sie im rozne spektakle.
Codziennie zreszta w hotelu byl proponowany jakis wieczor.
Naprawde malo czasu 2 tygodnie, zeby zwiedzic wyspe, opalac sie, porobic intersujace zakupy,
zakosztowac troche troche sportu "plaisir" -spadochron ascencionnel, skuter morski, male safari na
sloniach, rafting; wizyta w monkey forest i w parku ornitologicznym, kolacje z owocami morza na plazy
Jimbaran.
> Jezeli chodzi o turystyke, to dobrze jest znac "lokala"i jeg
>
> sie trzymac przy jakichkolwiek pertraktacjach, bo prawie nie ma stalych cen.
Lokala poznalismy, i na dodatek bialego, kinĂŠsiterapeute, ktory mieszkal tam od 20 lat, zawsze byl do
dyspozycji, nie tylko na uslugi SPA, ale zeby pomoc i doradzic klientom.
Upieram sie, ze ceny sa stale i nie warto pertraktowac. Probowalam, bo myslam, ze to,ta sama filozfia
co w Afryce, niestety nie, oni wiedza, ze turysci zawsze beda przyjezdzac na Bali. Pod tym wzgledem
maja mentalnosc "bialych". W restauracjach sa karty z cenami stalymi. Taksowki maja liczniki w
porzadku, jesli chesz o mozesz zaproponowac cene ryczaltowa za trase, ale okazalo sie ze za dzien
zaproponowalam taksowkarzowi, mniej niz wybilo na liczniku. Wiec byl jak najbardziej uczciwy. Zreszta
pierwszy raz bylam w hotelu Novotel Benoa bali resort****, ktory nalezy do francuskiej grupy Accor,
dyrektor Francuz nam wyjasnil od razu, jakie zasady panuja na wyspie. W razie problemu pytalismy sie
personelu, zawsze wiedzieli, ile co kosztuje na wyspie, bo turysci kupuja to samo.
> Kultura i "Cepelia" rzeczywiscie niespotykana, ale ja mam dosc ich mentalnosci,
Jakiej mentalnosci? Wyspa properuje TYLKO i wylacznie dzieki LUKSOSOWEJ turystyce. Pavarotii ma
pokoj na caly rok w Grand Hyatt, Mick Jagger ozenil sie z Jerry Hall na Bali. To jest wyspa "de
prĂŠdilectionn" dla nowozencow. Zreszta w luksusowych hotelach wiekszosc klienteli stanowia mlode
pary malzenskie w podrozy poslubnej. Spotkalam co najmniej kilkanascie takich par, wiekszosc to
wyzsze klasy socjalne z Francji, Grecji, Wloch i oczywiscie kupa par japonskich, ktorym tatunciowe
zaplacili za podroz marzen.
>
> bezmyslnego okruciensta wobec zwierzat, oszukanstwa, naciagactwa itd.
Nie widzialam zadnego okrucienstawa, oszukanstwa, naciagactwa. To jest jedyny kraj turystyczny, ze
nie trzeba negocjowac godzinami ceny, bo podaja cene realna, za ktora ci sprzedadza produkt. Prownaj
sobie z Kenia, Egiptem, Karaibami, Brazylia - tam naciagaja, klamia, wciskaja towar nachalnie, az do
skutku, kupujesz bo jestes w koncy zmeczony praniem mozgu. W Kenii ci sami beach boys, ktorzy maja
licencje na sprzedaz na plazach (plaze nie sa prywatne w Kenii nawet w 5 gwiazdkowych hotelach),
wartowali przez tydzien codziennie, kiedy chcielismy wejsc na plaze. Od razu zaczynalo sie pranie
mozgu, wchodzili z toba do wody, takich pijawek nie spotkalam nigdzie. Dawali towar do reki, bo
najczesciej sie pretekstowalo, ze ide sie kapac w morzu i nie ma sie protmonetki ze soba, to wciskali ci
pierdolki na wybrowanie na kilka dni bez zaplaty, bo wiedzieli ze zmiekniesz.
Znajomi, ktorzy po raz pierwszy, jechali do tego typu krajow, jak barany zaplacili im cene za pareo 6
razy wyzsza niz w kazdym innym miejscu, bo nie znali systemu negocjowania 3 godz za pierdolke za
10$. Wogole kelnerzy serwowali opowiesci w stylu - ktos w rodzinie ciezko chory, sami pracuja od
switu do nocy za marne pieniadze (to niestety prawda) w hotelach wybudowanych przez
Europejczykow, bez zadnych swiadczen socjalnych czy perspektywy na rente. Ci znajomitak dali sie
nabrac ze podali swoj adres i zaczely sie nieustanne, comiesieczne prosby, najpierw o wyslanie 100$,
potem coraz wiecj, bo w rodzinie znwou ktos byl chory albo inna piosenka. Ja dalam na koniec dobry
napiwek i ciuchy, buty, produkty toaletowe, lekarstwa, wszytko co moglam sobie odkupic. W Egipcie
idem, tyle ze np. chcialam tatouaz, zaczely sie negocjacej, facet sie chwalil jakie to cuda robi,
przymusowa kawaka czy herbata, po to zeby zobaczyc, ze chce mi odstawic chale. Grand merci! Zakupy
w Egipcie to horror, pranie mozgu! To samo na Karaibach, wciskaj Ci niby po cenie 30% nizszej niz w
Europie wysokopolkowe produkty markowe, a ty dobrze widzisz, ze to kopia.
Hehe, moj maz pierwszy rza widzial ponoc autenczynego Rolexa na baterie! No dobre! jak Rolexy sa
mechaniczne. W duzym sklepie jubilerskim w Aswanoe facet chcial mi wcisnac niby super pierscionki z
diamentami. Zeby przetestowac, wyjal swoj aparat do analizy kamieni szlachetnych, kazalam mu
najpierw wyprobowac na moim pierscionku zareczynowym od Choparda, to moj Chopar mial niby
falszywe kamienie! A z pierscinkiem byl dostrczony certifikat autentycznosci i czystosci diamentow.
Padlismy ze smiechu.
> Dalam w hotelu pocztowki ze znaczkami do wyslania i zadna nie dotarla.
Masz racje.
Z moich kartek wyslanych do roznych krajow Europy, dotarla tylko jedna kartka do znajomego w
Hiszpanii. Nie wiem co sie dzieje z poczta w Indonezji. Bardzo szkoda, bo pocztowki byly piekne.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|