granaty dymne Wrocław

Tematy

biblia

" />http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const ... 1&typ=news

" Tajemniczy transport broni 2008.04.28 16:12

W dniu 28 kwietnia 2008 r. o godz. 3.45 w okolicach przejścia granicznego w Jedrzychowicach celnicy ze zgorzeleckiej Grupy Mobilnej wrocławskiej Izby Celnej zatrzymali samochód osobowy, w którym osoby podróżujące przewoziły broń palną oraz części do różnego typu broni.
Funkcjonariusze celni w wyniku przeprowadzonej kontroli u kierującego pojazdem stwierdzili, iż przewozi on rewolwer używany Lerau Cheux, dwie skorupy granatów niewypełnione środkami chemicznymi ze śladami korozji, wkrętkę głowicową bez detonatora do niemieckiego granatu dymnego MBK39, trzy sztuki wkrętek saperskich do odpalania lontu i dwie wkrętki głowicowe do granatu niemieckiego M39.

Podróżni, którzy przewozili broń i elementy broni bez wymaganych zezwoleń, przyznali się, iż nabyli je na targach militariów, które odbywają się w Belgii.
Jednak gdy samochód został poddany szczegółowej rewizji celnej, okazało się iż ukryte są w nim jeszcze inne części broni.
Znaleziono m.in. karabin skałkowy z napisem na kolbie Thsed Erl, karabin skałkowy używany - typ arabski, karabin kapiszonowy z gwintowaną lufą, oraz karabin strzałkowy, dwulufową strzelbę myśliwską używaną – Carcassonne oraz lufę karabinu model Berthier z komorą zamkową i celownikiem oznaczona symbolem E10 a także dwie sztuki elementów zamka do broni typu MAUSER. W wyniku przeszukania znaleziono również 5 sztuk elementów zamka do broni, 2 sztuki elementów zamka do broni typu Mauser, iglice ze sprężyną do broni palnej też prawdopodobnie typu Mauser.

Z uwagi na uzasadnione podejrzenie naruszenia przepisów ustawy z dnia 21 maja 1999r. – o broni i amunicji (tekst jednolity- DZ.U. Nr 52 z 2004 r., poz. 525 z późn. zm.) została powiadomiona Komenda Powiatowa Policji w Zgorzelcu, która prowadzić będzie dalsze czynności procesowe.(Aleksandra Pokora, Izba Celna Wrocław)"



Litosciwie przemilczmy merytoryczne babole w tekscie...



Witam,

Poniżej kilka informacji na temat schronu przeciwlotniczego na pl. Strzegomskim we Wrocławiu. We wrześniu 1940 r. organizacja TODT otrzymał zadanie budowy naziemnych i podziemnych bunkrów przeciwlotniczych w miastach o szczególnym zagrożeniu. Do miast takich zaliczono też Wrocław, w którym ostatecznie wzniesiono 4 schrony naziemne i 3 podziemne (por. A. Konieczny Śląsk a wojna powietrzna lat 1940 -1944, Wrocław 1998 r., s. 73-74).
Schron na pl. Strzegomskim został wybudowany, w 1941 r. według projektu wrocławskiego architekta Richarda Konwiarza (por. Atlas architektury Wrocławia, pod red J. Harasimowicza, T.I Wrocław 1997 r. s. 95).
Jest to budowla na rzucie kolistym, o żelazobetonowej konstrukcji szkieletowej, ściany maja grubość 1,1 m, a strop 1,5 m. Podobnie jak pozostałe trzy schrony naziemne we Wrocławiu, „reprezentuje dość wyszukane ambicje architektoniczne (...). Było niemal regułą, że schrony przeciwlotnicze wznoszone w hitlerowskich Niemczech otrzymywały architekturę o historyzującej formie, niekoniecznie uzasadnionej jakimiś logicznymi przesłankami.” (Architektura Wrocławia T. 4, Gmach pod red. J. Rozpędowskiego s. 461).
Prace nad zaprojektowanie tego schronu R. Konwiarz rozpoczął już w 1940 r. (tamże), wobec czego można przypuszczać, iż w trakcie prac na projektem uwzględniał możliwości ówczesnego lotnictwa brytyjskiego. Nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, iż możliwości RAF, szybko się zwiększyły, potem nad Rzeszą pojawili się jeszcze Amerykanie.
Podczas oblężenia Wrocławia w schronie znajdował się szpital, o czym wspominają m.in. dwaj byli komendanci Wrocławia (H. v Ahlfen, H. Niehoff, So kämpfte Breslau, s. 72). Z informacji przez nich podanych wynika, iż szpital ten musiał być ewakuowany pod koniec kwietnia.

Z relacji uczestników walk o schron na pl. Strzegomskim wynika, iż były one zacięte, acz krótkotrwałe.
Oto relacja niemieckiego uczestnika walk o bunkier H.Mende, zamieszczono w K. Jońca, A Konieczny, Upadek „Festung Breslau” Wrocław Warszawa Kraków 1963 r., s 195:
„ Rozpoczęła się gwałtowna strzelanina w pobliżu bunkra. (...). Nie szkodził nam ogień radzieckich karabinów maszynowych, wzmagający się z godziny na godzinę. W pewnej chwili coś jakby zachwiało posadami naszego bunkra. Zbliżający się wał ogniowy ciężkiej artylerii ogarnął wyraźnie betonowy schron. Naliczyliśmy 8 potężnych detonacji na szczycie i ścianach, dziewiątą detonacja rozległa się już gdzieś we wnętrzu. Rozbite zostały akumulatory i zapanowała ciemność. Przestały działać wentylatory swąd groził uduszeniem. Padł rozkaz otwarcia bramy i opuszczenia bunkra.”
Na zdjęciach zrobionych tuż po zakończeniu oblężenia na ścianach bunkra wyraźnie widać ślady ostrzału artyleryjskiego. Z relacji tej nie wynika jednak dokładnie, jakie oddziały, jak uzbrojone i w jakiej sile broniły schronu.

A oto relacja jednego ze zdobywców bunkra, Aleksandra Parszynskiego ze 135 Dywizji Piechoty, zamieszczona w książce Wrocławska epopeja, zredagowanej z relacji radzieckich uczestników walk o Wrocław przez R. Majewskiego i wydanej w 1970 r.:
„We Wrocławiu, natarciu naszej piechoty przeszkodził bunkier na skrzyżowaniu ulic, przekształcony przez przeciwnika w punkt oporu zdolny do obrony okrężnej. 25 kwietnia grupa saperów (...), otrzymała rozkaz wysadzenia ściany i zrobienia przejścia do bunkra, gdzie w poczucie pełnego bezpieczeństwa siedziało 80 hitlerowców. Pod nieprzerwanym ogniem przeciwnika, (...) zainstalowano pod ścianą bunkra około 300 kg materiału (wybuchowego). Ściana, której grubość dochodziła do 2 m została przebita. Następne wybuchy rozszerzyły otwór. Dmitrijew zaczął tam wrzucać granaty, butelki z mieszanką wybuchową i świece dymne. Wybuchł pożar, Hitlerowcy wybiegli z twierdzy dusząc się od dymu (...).

Nieco inaczej przebieg walk o schron przedstawiają, R. Majewski i T. Sozańska w „ Die Schlacht um Breslau” 1979 Berlin, s. 124. Z informacji tam podanych wynika, iż schronu broniła kompania SS wyposażona w broń maszynową i pancerfausty. Rosjanie początków próbowali podpalić schron przy użyciu miotaczy płomieni, ale skuteczny ogień zaporowy z broni maszynowej uniemożliwiał im podejście do schronu. Wobec tego, opanowali ruiny budynków wokół schronu, a do akcji weszły haubice kaliber 152 mm, i dwa działa kalibru 120 mm, które ostrzeliwały bunkier od strony ul. Legnickiej (Friedrich Wilhelm Str.) z odległości 250 -300 m. Pociski dział poprzez strzelnice (otwory wentylacyjne ?) w ścianach schronu, wleciały do środka wywołując spustoszenie i pożar. Zniszczyły akumulatory, zgasło światło i przestała działać wentylacja, a załoga wpadła w panikę.

Na podstawie tych relacji można przyjąć, iż bezpośrednie walki o schron na pl. Strzegomskim nie trwały dłużej niż jeden dzień. Niejasne jest tylko, czy uszkodzenia wewnątrz schronu zostały spowodowane w wyniku wysadzenia ściany schronu przez saperów, czy też w wyniku ostrzału artyleryjskiego. Być może ogień artyleryjski na tyle obezwładnił obrońców, iż saperzy mogli bezkarnie podejść do ściany schronu i założyć ładunki wybuchowe.
Jońca i Konieczny jako datę jego zdobycia podają 18 kwiecień 1945 r.



Emocje wokół bunkra na Strzegomskim

Tekst opublikowany dzisiaj, 12:31:26, opracowanie Marcin Torz

Nad placem Strzegomskim dominuje ogromnych rozmiarów owalny bunkier. W czasach walk o Festung Breslau, był zaciekle atakowany przez żołnierzy Armii Czerwonej.

Niemcy nie mieli zamiaru oddać bez walki świetnego punktu oporu. Do dziś niewiadomo jednak, jakie było prawdziwe przeznaczenie obiektu.

W czasie II Wojny Światowej okolica obecnego pl. Strzegomskiego była gęsto zabudowana. Podczas natarcia wojsk radzieckich od strony Leśnicy metodycznie niszczono tą część miasta. Dzisiaj w najbliższej okolicy nie pozostało zbyt wiele budynków, które pamiętają okres, kiedy Wrocław był areną krwawych walk.

Bunkier, schron, lazaret?

Jednym z ocalałych obiektów jest właśnie ów bunkier. Budynek jest tak nazywany potocznie przez wrocławian. Czy jednak faktycznie jest bunkrem? Raczej nie. Bunkier jest budowlą, w której można się efektywnie bronić. W budynku na pl. Strzegomskim brakuje otworów strzelniczych. Okrągłe okienka nimi nie są. To zwykłe wentylatory. Nawet jeśli wsadziłoby się w nie lufy karabinów maszynowych, to...nic by nie było widać.

Schron? Też raczej nie. Obiekt jest świetnie widoczny z lotu ptaka, ma płaski dach. Stanowił dość łatwy cel dla nieprzyjacielskich samolotów. Dach "bunkra strzegomskiego" jest płaski. Gdyby uderzyła w niego odpowiednio mocna bomba, to z obiektu nie zostałoby nic. Nie mówiąc już o artylerii, która przecież podprowadzona odpowiednio blisko, mogłaby bez problemu zniszczyć budowlę. Schrony budowało się zresztą pod ziemią, a nie nad. Inna sprawa, że kilkadziesiąt metrów od "bunka strzegomskiego" znajduje się "zwykły", podziemny schron. Wychodzi więc, że najprawdopodobniej był to lazaret (wojskowy szpital). I faktycznie - przez pewien czas - takie funkcje spełniał. Ale nie tylko. Faktem jest, że budowla bunkrem się stała.

Niemcy się bronią

W bunkrze bronili się Niemcy. I to zażarcie. Przytoczmy relację jednego z niemieckich żołnierzy, H. Mende:

"Rozpoczęła się gwałtowna strzelanina w pobliżu bunkra. Na razie nie groziło nam żadne niebezpieczeństwo za grubą ścianą betonu. Nie szkodził nam ogień radzieckich karabinów maszynowych, wzmagający się z godziny na godzinę. W pewnej chwili coś jakby zachwiało posadami naszego bunkra. Zbliżający się wał ogniowy ciężkiej artylerii ogarnął wyraźnie betonowy schron. Naliczyliśmy 8 potężnych detonacji na szczycie i ścianach, dziewiąta detonacja rozległa się już gdzieś we wnętrzu. Rozbite zostały akumulatory i zapanowała ciemność. Przestały działać wentylatory, swąd groził uduszeniem. Padł rozkaz otwarcia bramy i opuszczenia bunkra. Niełatwe to było zadanie, gdyż w pobliżu wejścia zapaliło się rozlane paliwo. Podoficer wyskakujący pierwszy potknął się, może też trafiony kulą, upadł i spłonął. Desperackim susem przeskoczyłem płonącą część korytarza. Ogarnęły mnie płomienie, ale wydostałem się na zewnątrz. Co sił biegłem, przez plac na wprost siebie. Spalił mi się częściowo mundur i włosy, na razie jednak byłem uratowany. Koledzy, którzy ze mną wybiegli w prawo i lewo, wpadli od razu w ręce żołnierzy radzieckich otaczających bunkier. (Fragment z książki K. Jońcy, A. Koniecznego "Upadek Festung Breslau").



Rosjanie atakują

Rosjanom bardzo zależało na zdobyciu obiektu. Kolejna relacja, tym razem radzieckiego oficera - pułkownika Aleksandra Praszyńskiego i fragment z książki Ryszarda Majewskiego "Wrocław Godzina Zero".




"Oprócz zwykłych kamienic we Wrocławiu znajdowały się budowle typu fortecznego, które miały być wykorzystane przez przeciwnika jako silne punkty oporu. Jedną z takich budowli na drodze natarcia naszej dywizji był potężny bunkier. Saperzy plutonu lejtnanta Astudina otrzymali rozkaz zdobycia tej budowli. Przy wykonaniu tego zadania na czyn bohaterski zdobył się komsomolec, szeregowiec W.W. Dmitriew. W dokumentach dywizji zachowała się o tym następująca wzmianka: We Wrocławiu natarciu naszej piechoty przeszkodził bunkier na skrzyżowaniu ulic, przekształcony przez przeciwnika w punkt oporu zdolny do obrony okrężnej. 25 kwietnia grupa saperów, w skład której wchodził szeregowiec Władimir Dmitriew, otrzymała zadanie wysadzenia ściany i zrobienia przejścia do bunkra, gdzie w poczuciu pełnego bezpieczeństwa siedziało 80 hitlerowców. Pod nieprzerwanym ogniem przeciwnika i ogniu palących się domów W. Dmitriew wykrył podejście, poprowadził za sobą grupę saperów ze skrzynkami materiału wybuchowego i zainstalował pod ścianą bunkra około 300 kg tego materiału. Ale odłamek pocisku przebił podpalony przez niego sznur Pickforda. Sam saper otrzymał przy tym ranę w głowę. Przezwyciężywszy ból, Władimir znów zapalił lont. Ściana o grubości 2 metrów została przebita. Dmitriew zaczął tam wrzucać granaty, butelki z mieszaniną zapalającą i świece dymne. Wybuchł pożar. Hitlerowcy wybiegli z bunkra, dusząc się od dymu, a stojący w pobliżu piechurzy brali ich do niewoli. W godzinę później pocisk snajperski przerwał życie dwudziestoletniego komsomolca Władimira Dmitriewa".



Wiele hipotez

Bunkier do dziś wzbudza emocje. Nie do końca bowiem znane jest przeznaczenie obiektu. Dlaczego, mimo że znajdował się w nim lazaret, budynek ma tak grube ściany? Dlaczego został wybudowany już w 1942 roku? Wtedy przecież Wrocław był w samym centrum III Rzeszy, Niemcom nawet się nie śniło, że miasto będzie przemienione na twierdzę, że będzie potrzebowało szpitali dla żołnierzy... Ciekawa sprawa, że budynek zaprojektował sam Richard Konwiarz – architekt, który pracował np. przy projekcie Hali Ludowej czy Stadionu Olimpijskiego. Dlaczego tak znany i ceniony architekt projektował zwykły (?) lazaret?

Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się od jednego z pracowników PKP, że od bunkra odchodzi... tunel. Ma docierać dokładnie do nieodległego dworca Mikołajów. Mężczyzna, z którym rozmawialiśmy tłumaczył, że na dworzec przyjeżdżały wagony z rannymi Niemcami, którzy tym tunelem byli transportowani do bunkra -lazaretu. Jeden z pasjonatów "podziemnego Wrocławia" uważa, że bunkier należy łączyć z... metrem, które Niemcy mieli w tajemnicy we Wrocławiu budować. Według naszego rozmówcy, jedno z wejść do podziemnych stacji miała być usytuowana przy ulicy Głogowskiej. Czyli niedaleko bunkra. Jakie w takim razie funkcje miał spełniać sam "bunkier strzegomski"?

http://www.wfp.pl/wroclaw-miasto/news.php?id=8743

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript