witam
z okazji bozego narodzenia sprawilem sobie w prezencie Hohnera Blues Harp (C). w zyciu to gralem tylko na flecie prostym, plastikowym. z muzyki to rockman ze mnie, a nie czlowiek skazany na bluesa.
daje sobie rok na to aby nabyc umiejetnosci tworzenia improwizacji, byc moze nawet odtwarzania melodii ze sluchu. nie mam zbyt wielkich oczekiwan, nie zamierzam mordowac sie z tym instrumentem. mowie sobie zawsze "powoli, powoli bo sie roz..".
kostke rubika nauczylem sie ukladac w 20 sekund to i tego powinienem sie kiedys nauczyc.
puki co to czeka mnie czytanie forum, byc moze odezwe sie w jakis hyde parkowych tematach. nauke zaczynam z adamem gussow
bo jak ktoś w dalszym ciągu pisze że nasz Szef to "była twarz Rubika" no to coś tu nie gra
to rzeczywiscie przesada ze strony- nie tylko "Wprost". gdzies rowniez na interii pisalam ze bez Rubika JR ... wole nie konczyc, wszyscy sie domyslamy o czym mowie.
a tu ja ostatnio zostalam BARDZO pozytywnie zaskoczona pewna sytuacja, ktora mysle warto przytoczyc w tym wlasnie miejscu pod TAKA opinia ww. gazety.
po zakupie "Dziekuje za milosc" spotkalam sie z kolezanka i kolega, ktorzy nie byli do tej pory wtajemniczni ;) w moja fascynacje glosem Janusza Radka. wowczas postanowilam sie pochwalic owa zdobycza pokazuje im plyte i mowie: JANUSZ RADEK. oni zrobili oczy... ja na to, ze pewnie moga go kojarzyc z oratoriow Piotra Rubika. oni na to zrobili dziwne miny mowiac, ze oni tego pana nie bardzo... nagle znajoma przyjrzala sie plycie i mowi: a on nie gral w tym musicalu "Jesus"...
na to znajomy: "czekaj... on gral Judasza?! bylem na premierze!"
nie mam tu na celu zadnego ponizania PR lecz udowodnienie, ze czasem ludzie nawet nie kojarza JR z oratoriow. wiec co to za okreslenia "byla twarz Rubika" badz hasla, ze JR bez PR jest... nikim? PARODIA
Hmmmm...
Na początek malutki OT:
Zastanawiam sie, czy w ogóle coś na ten temat napisać, bo ostatnio zauważyłem pewną prawidłowość na tym forum (mówię o tym z przykrością): otóż, jeśli napiszę coś, co nie jest zgodne z "jedynie słusznymi poglądami Szanownej Moderacji Forumowej", moje posty są od razu bezdyskusyjnie wywalane w kosmos.. Nawet zastanawiam się, czy po prostu tu jeszcze da sie kulturalnie DYSKUTOWAĆ, a nie tylko pudrować sobie nawzajem... toż to ma być forum DYSKUSYJNE, a nie kółko wzajemnej adoracji... EOT
Przepraszam za tego OT'a. Obiecuję się poprawić.
Co to tematu: (pewnie i tak zaraz wywalicie mój post bo Christina i inni myślą inaczej )
Otóż jestem zniesmaczony. Po prostu zniesmaczony. Jako organista. Jako muzyk. I w ogóle jako wierzący człowiek....
Okazuje sie, że po [obraźliwy zwrot usunął Dro77naR] Rubiku kolejny [obraźliwy zwrot usunął Dro77naR] Wiśniewski próbuje li tylko dla kasy i popularności podpierać się autorytetem Kościoła i Wiary. Coś żenującego. O tym, że to plagiat (bo nie słysząłem, żeby była mowa o jakichś prawach autorskich i o tym, że to jest cover) to już nie wspomnę. Po prostu skandal i osobiście dla mnie - podobnie jak dla Emilki - coś gorszącego, zważywszy na życie i czyny tego pana....
Tylko czekac, aż co bardziej "nowoczesny" wikary czy prowadzący scholki dołączy to do wspaniałego repertuaru tychże, obok jakże głębokich treściowo i muzycznie pierdółek Arki Noego, Golców i innych (które można śpiewać, ale przy ognisku a nie na Liturgii!).
Liturgia wymaga stosowania NAJLEPSZYCH środków i wszystkiego co najlepsze.
Jeśli Wy, Oazowicze-liturgiści i my organiści-liturgiści - podobnie upieramy się, żeby świece ołtarzowe były z prawdziwego wosku, a nie z plastiku, żeby grały organy piszczałkowe a nie elektroniczne badziewie, żeby inne gesty i znaki były godne domu Bożego, to podobnie repertuar musi być zgodny z powagą Ofiary Chrystusa...
A mam uzasadnione obawy, że znów ktoś gdzies będzie takimi utworami jak ten PROFANOWAŁ Święte Obrzędy....
(znów OT? nie wiem, jeśli tak, to przepraszam).
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
4 Załącznik(ów)
W MOJEJ KOBIECEJ DUSZYCZCE TOCZY SIĘ PRAWDZIWA WALKA O WŁADZĘ(ZRESZTĄ JAK TERAZ WSZĘDZIE).
ODKĄD SIĘGAM PAMIĘCIĄ,GRAJĄ ZE SOBĄ CODZIENNIE I BEZ USTANKU DWIE NIEZIEMSKIE
DRUŻYNY:
ANIOŁKI KONTRA CHOCHLIKI Z PIEKŁA RODEM,
ZAŚ SZALA ZWYCIĘSTWA PRZECHYLA SIĘ TO W JEDNĄ,TO W DRUGĄ STRONĘ.
GRA JEST O TYLE NIETYPOWA,ŻE O WYNIKU DECYDUJĘ JA SAMA.
MOGŁO BY SIĘ WIĘC ZDAWAĆ,ŻE TO TAKIE PROSTE,ALE NIC BARDZIEJ MYLNEGO.
W DRUŻYNIE "PIEKIELNYCH" GRAJĄ BOWIEM LICZNE POKUSY,KTÓRYCH ATAK NAPRAWDĘ TRUDNO CZASEM ODEPRZEĆ,MIMO,ŻE WYRZUTY SUMIENIA GRAJĄCE W OBRONIE DAJĄ Z SIEBIE WSZYSTKO.
CZASEM JEDNAK I TO NIE WYSTARCZA.
NA RAZIE NIC STRACONEGO,BO GRA CODZIENNIE TOCZY SIĘ OD NOWA.
KAŻDEGO RANKA,ZARAZ PO PRZEBUDZENIU NASTĘPUJE ODŚPIEWANIE HYMNÓW OBU REPREZENTACJI.
TU MUSZĘ PRZYZNAĆ,ŻE BARDZIEJ PRZYPADŁ MI DO GUSTU DIABELSKI "HIGHWAY TO HELL",CHOĆ ANIELSKIE WYKONANIE "STAIRWAY TO HEAVEN" Z UDZIAŁEM CHÓRU,KTÓREGO NIE POWSTYDZIŁBY SIĘ SAM RUBIK JEST RÓWNIEŻ IMPONUJĄCE.
PO TYM KRÓTKIM WSTĘPIE ROZPOCZYNA SIĘ ROZGRYWKA.
OBIE DRUŻYNY Z ZAPAŁEM PRZYSTĘPUJĄ DO KAŻDEJ RUNDY,CHOĆ CHOCHLIKI,JAK NA PIEKIELNE ISTOTKI PRZYSTAŁO,BYNAJMNIEJ NIE GRAJĄ FAIR.
TO NIECO UTRUDNIA ZADANIE ANIOŁKOM,ALE TE SIĘ NIE PODDAJĄ.
DOBRZE SIĘ SKŁADA,BO STAWKA JEST WYSOKA-ZWYCIĘZCA ZAJMIE SIĘ ORGANIZACJĄ MOJEGO WYPOCZYNKU
I TU RÓWNIEŻ OFERTY SĄ BARDZO CIEKAWE.SKŁANIAM SIĘ JEDNAK KU PROPOZYCJI ANIELSKIEJ-
RAJSKIE WCZASY ALL INCLUSIVE,PEŁNA OPCJA:PRZEWODNIK,ZAKWATEROWANIE,WYCIECZKI FAKULTATYWNE,OPIEKA REZYDENTA,NIEBIAŃSKIE ATRAKCJE,DOBOROWE TOWARZYSTWO,BAREK POD CHMURKĄ,FULL WYPAS.
OFERTA CHOCHLIKÓW JEST NIECO BARDZIEJ UBOGA I TAJEMNICZA:
OBEJMUJE JEDYNIE TRANSFER W JEDNĄ STRONĘ I WIECZNE ZAKWATEROWANIE,JEDNAK DOKŁADNE MIEJSCE POBYTU POZOSTAJE MI NIE ZNANE,PONIEWAŻ ORGANIZATOR NIE CHCE UJAWNIAĆ SZCZEGÓŁÓW.WIEM JEDYNIE,ŻE KLIMAT JEST JESZCZE NIECO BARDZIEJ TROPIKALNY NIŻ W RAJU,PODOBNO MA BYĆ "PIEKIELNIE GORĄCO".
ATRAKCJĘ MAJĄ STANOWIĆ ANIMACJE,DYNAMICZNE CZY DEMONICZNE-DOKŁADNIE NIE PAMIĘTAM,ORAZ
POKAZY PIROTECHNICZNE.CHYBA SIĘ JEDNAK SPRÓBUJĘ WYMIGAĆ,BO NIE PASUJE MI OPCJA "FIRST MINUTE",
CHOĆ PODOBNO GDY SIĘ ZADEKLARUJĘ JUŻ TERAZ,CZEKAJĄ MNIE ATRAKCYJNE ZNIŻKI.
TAK SOBIE JEDNAK MYŚLĘ,ŻE CO TO ZA BIURO PODRÓŻY,KTÓRE KAŻE PODPISYWAĆ REZERWACJĘ WŁASNĄ KRWIĄ?!
CO,DŁUGOPISÓW NAWET NIE MAJĄ???:eek:
w razie wygranej w konkursie,ponieważ mieszkam baaaaaaardzo daleko od stolicy,poproszę o dżinsy nr.474
według mnie był to jeden z lepszych występów w tym roku (a od stycznia byłam na 10). może nie było wielkiej odmiany, ale przynajmniej zmienił się numer startowy i zamiast leszka na finał (a był na pierwotnej setliście) pojawił się zbyszek.
setlista wyglądała następująco:
czas globalnej
święta
pierwsze wyjście
tonacja
system
skaczemy
ostrość
spadam
joozek
schizo
zbyszek
zaskoczyła mnie reakcja publiki. sądziłam, że fani toola nie przepadają raczej za comą, o fanach dir en grey nie wspomnę [ ], a tu okazało się, że zespół został naprawdę świetnie przyjęty. jakby to nie był tylko jeden z kilku koncertów na festiwalu, na którym gwiazdą jest tool. poza tym, widać było, że chłopcy się starali, a piotrek śpiewał zdecydowanie lepiej niż jeszcze tydzień temu [choć już trzeba chyba przyzwyczaić się do tego, że ostrości w wersji płytowej na koncercie się nie usłyszy].
ogólnie koncert bardzo na plus, mimo słabego nagłośnienia, szczególnie witosa [Kasiak, nie rozumiem Twego sceptycyzmu - nie widziałaś? - zależało im, żeby dobrze wypaść - piotrek wystroił się nawet specjalnie na tę okazję, dominik wrzucił zapewne spodnie do prania, a rafał zadowolił się red bullem zamiast piwem ]
no!
co do pozostałych zespołów:
fair to midland - podejrzewam, że przy nagrywaniu albumu nie musieli się wiele napracować - na żywo brzmią dokładnie tak samo, jak na płycie. na szczególną uwagę zasługuje skala głosu wokalisty...i z jaką łatwością przechodzi od dźwięków niskich do wysokich. nie fałszując.
delight - jedyny zespół, z którego zejścia publika cieszyła się bardziej niż z wejścia. nudno, usypiająco, po angielsku, nieszczególnie oryginalnie. najgorszy zespół festiwalu.
dir en grey - jego najsłabszym punktem są fanki, zachowujące się jak podczas koncertu jakiegoś boysbandu lub innego tokio hotel, twierdzące, że nie są emo, choć tak wyglądają, rzucając się w oczy na kilometr. i cała otoczka - zachowanie, srebrne mokasynki gitarzysty w połaczeniu z brokatowymi spodniami, złote trampki rozbierającego się wokalisty...i te fryzury a la piotr rubik. grają całkiem przyzwoicie, ale zdecydowanie lepiej prezentują się fonicznie niż wizualnie. i do fonii najlepiej byłoby się ograniczyć.
tool - wiadomo, gwiazda. cóż...wszystko byłoby pięknie, gdyby nie tak krótko. rozkładali się 40 minut, a grali 70. mniej więcej tyle, co coma. i to mając do wykorzystania 2h! grrr! i do tego przy barierkach, gdzie stałam przez cały czas, maynarda prawie wcale nie było słychać. nie wiem, czy gdzie indziej było lepiej. ja słyszałam jedynie adama, justina i danny'ego, a wokal mogłam śledzić jedynie po ruchu warg. mimo wszystko koncert, dopełniony świetnymi wizualizacjami, wypadł bardzo dobrze, ale...czegoś zabrakło. owszem, był vicarious, jambii, stinkfist, schizm, lateralus, rosetta i in., ale...wielu czekało na swoje ulubione utwory i się nie doczekało. dlaczego? usłyszeli bye i tyle. trudno. niedosyt i rozczarowanie pozostaje. mimo wszystko.
ot. ja właśnie wróciłam. zadowolona. choć...
na szczęście towarzystwo miałam świetne - Brytka, dzięki Ci wielkie!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|