No przyssało mnie dzisiaj do kompa jak nie wiem chyba z głodu umrę...ale zaraz
Was zostawię choćby była powódź ...przecież Toni musi miec powód aby tutaj
uratowac jakies niewieście dusze, choćby dryfowały na gumowych wycieraczkach...
Toytoek wiesz ja się smiałam, bo to ciekawy zbieg okolicznoci ja kiedys
specjalizowałam się w takich makatkach ze sznurka od snopowiazałek, makrama czy
jakos tak to sie nazywało, więc spotkali sie raczej fachowcy. Własnie zbieram
oferty pracy nakładczej na forum biznes pod nickiem duszka2. A ten Antek to
chociaz przystojny? Wiesz gumowe na deszczowa pogode chyba niezbyt trafione,
powiny być dwustronne...z drugiej strony z plecionki...
Pan ze stanu Utah pisał kiedyś, że jego zona nie może być rozczochrana, w
wyciągnietym swetrze, obwisłych rajtuzach( hihih ciekawe co by na to powiedział
Robin Hood) i koslawych kapciach, ze spieprzonym obiadem nie na czas...Odsyłam
do lektury;-)))
2 dni temu przez przypadek - ale czy w tej sytuacji można mówić o przypadku??? -
znalazłam to forum i zachwycona nim jestem Dlatego chętnie odpowiem na
pytanie.
Próbuję sobie przypomnieć swoje początki. I mam kłopot. Od kiedy pamiętam
zajmowałam się robótkami ręcznymi. Ale pierwsze było szydełkowanie. Jako 4
latka uparłam się by się nauczyc nim posługiwać. Trudne to były początki, ale
dzięki cierpliwości cioci przestałam trzymać je jak dłuto, gubic oczka itp.
Zaraz potem było wyszywanie. Dostałam "małą hafciarkę" czy coś w tym stylu.
Zestaw posiadał serwetki z gotowym wzorem i nici. Pamiętam, że szczęśliwie nie
musiałam iść do przedszkola całymi dniami siedziałam na zydelku , wyszywałam
i....śpiewałam. (pewnie podpatrzyłam na jakimś folklorostycznym filmie z koła
gospodyń wiejskich, że w te 2 rzeczy są z sobą ściśle połączone) Potem dostałam
dziecinną maszynę do szycia przywiezioną z historycznego ZSRR, worek gałganków
od cioci i zaczęłam szyć ubranka dla lalek.
Potem siostra dostała kolejkę a ja zapałałam miłością do robienia makiet. Z NRD
dostawałam prawdziwe rarytasy - budynki dworca i elementy do wykańczania np.
trawę.
A potem druty, makrama, serwetki na drewnianych konstrukcjach, makatki-dywaniki
z "plastikowej" włóczki - na szarym płotnie malowało się wzór, który wypełniało
się "przyklejając" włóczkę. Nić umieszczało się w metalowej obsadce od
automatycznego ołówka i końcówkę przypalało nad świeczką i ten stopiony plastik
migiem przytykało do właściwego miejsca na płótnie. Przypalana nić wydzielała
bardzo....niesympatyczny zapach. Pomysł nie był mój tylko pani na czas pracy
techniki w 1 czy 2 klasie.
Potem zabawa z drewnem - budowanie domków dla lalek, robienie tac, desek itp.
Następnie szycie - gdy tylko nauczyłam się robić wykroje z (niemieckojęzycznej
wtedy)Burdy oraz przeróżne zabawki, maskotki, worki, plecaki, pikowane
kosmetyczki.
Było w to w tych nieco ubogich, szarych czasach, gdy zabawki szyła Plecionka.
Szyłam wtedy m.in. lalki - maskotki szkoły. Jedna z nich - naturalnych
rozmiarów -pojechała z nami do Papieża jako prezent.
Tworzyłam wzory na serwety, serwetki, serweteczki. Wyszywałam je i
obdarowywałam rodzinę. Kiedy mi ostatnio mama pokazała ile tego ma sama się
zdziwiłam. Wyszywałam, haftowałam różnymi technikami.
Potem miałam epokę robienia kartek. Robiłam ich setki. W różny sposób.
Tworzyłam papeterie, zbiory kart świątecznych, okolicznościowych.
Polubiłam również gipsowe odlewy. Przez kilka lat doskonaliłam technikę,
zdobywałam formy i teraz uczę z nich korzystać innych.
W zeszłym roku w czasie wizyty u znajomych w Niemczek podejrzałam jej robótki z
serwetek. Od razu zapadły mi w serce. I bawię się nią z lubością. Jakie było
moje zdziwienie, kiedy przeczytałam,że technika ta nie dość,że jest popularna,
to jeszcze ma swoją nazwę
A w tym roku postanowiłam zrealizować marzenie z dzieciństwa dotyczące
zrobienia szopki krakowskiej. I coś czuję, że ta będzie jedną z pierwszych
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|