makrobiotyka po polsku

Tematy

biblia

znalazlam nowa strone: wegeportal.pl - http://www.wegaportal.pl/diety.htm
szczerze mowiac niewiele tam tego ;-) ale milo ze nowa inicjatywa sie
rozwija :-))))))

interesujace jest jedno:

'Mamy zaszczyt zaprezentować Państwu   jako pierwsi w galaktyce  fragmenty
przygotowywanej właśnie do druku książki Marii Maciejowskiej  Kuchnia
wegetariańska po polsku .
Książka zawierać będzie makrobiotyczne wskazówki żywieniowe dla osób
żyjących w naszym kręgu klimatycznym i zawierać przepisy na potrawy
składające się głównie z rosnących w Polsce składników. Osobne rozdziały
poświęcone będą potrawom dla wegan i diecie polskich witarian. '

i kilkanascie przepisow pod spodem :-)
a miedzy nimi Zupa porowa z tapioką

1 ? litra wody, 1 duży por, 2 kostki bulionu warzywnego, ? szklanki
tapioki, przyprawy: angielskie ziele, pieprz ziarnisty.
Pora oczyścić i umyć, a potem pokroić w talarki wraz z zieloną częścią.
Wodę zagotować z bulionem. Dodać pora, przypraw i tapiokę. Gotować do
momentu uzyskania przezroczystych kulek, czyli około 20 min.

kto pierwszy odwazny? ;-)

hej
pat
ps: a w linkach tez pare nieznanych mi do tej pory stron :-)



"Beata" <b.ksie@wp.plwrote in news:c8i4i9$n77$1@213.17.228.182:


No w?aśnie czy ktoś coś wie na temat tej diety. Nie wiem czy dobrze
napisa?am nazw?.
Mo?e są jakieś stronki w internecie na ten temat. Pytam bo chcia?abym si?
dowiedzie? na czym ona polega.


Jest sporo ksiazek po polsku na ten temat, jest tez kilka stron o tej tematyce.
Zobacz na Google:
http://www.google.com/search?hl=en&lr=&ie=UTF-8&q=dieta+makrobiotyczna

pozdrowaski,
Toperz



brumbak napisał:

[...]
> dlatego gdy doweidziałem się że moge nie jeśc mieśa - a przeczytałem to w
> ksiażece zupelnie nie wegetarianskiej tylko w Makrobiotyce Zen Ohsawy- akurat t
> a
> kiążka ( z obszaru zblizonego do kuchni vege) jako pierwsza wpadla mi w ręce

No widze, że też czytałeś "Makrobiotykę"...
Zacna to skąd inąd ksiązka i przeze nie też czytana jako jedna z pierwszych...
Nie wiem czy pamiętasz, ze Ohsawa pisał o "odżywianiu intuicyjnym", które Ty, w feworze emocji, może troszeczkę próbowałeś zdyskredytować...
Rzecz mniej więcej polega na tym, że zdaniem Oshawy, człowiek który robi 2 razy do roku głodówki, tak po mniej więcej 7-10 dni za każdym razem "odzyskuje pierwotny smak" czyli spokojnie może skupiać orientować się w kwestiach detetycznych kierując się tylko własnym smakiem "na coś"...
Zapewne dzięki temu ludzkość doskonale sobie przez całe tysiąclecia radziała z w miarę dobrym odżywianiem, bo co jakiś czas dobrowolnie (choćby posty religijne) lub mniej dobrowolnie (choćby braki jedzenia) musiała stosować głodówki.
Inna rzecz, ze książka Oshawy jest stety lub niestety bardzo przesycona filozofią wschodnią, co nie wszystkim ludziom odpowiada...
"Na szczęście" jest też, choć mało znana, książka "Makrobiotyka po polsku" o ile pamiętam jeden jedyny raz wydana w 1987 roku



Osobiscie nie znam,ale czytalam o tym.Chodzi mi o makrobiotyke. Po polsku byly
wydane dwie ksiazki o wyleczeniu poprzez stosowanie tego programu. Po
angielskuKUshiMichio with Alex Jack"The macrobiotic diet i Michcio Kushi "THe
macrobiocic approach to cancer" wedlug mnie bardzo dobre.Uczciwie jednak
zaznaczam, ze nie ma jednego lekarstwa na kazda odmiane raka.Zona Kushiego
Aweline zmarla w wieku 80 lat na raka narzadow rodnych po 10 latach leczenia
makrobiotyka. Nastapily przerzuty do kosci.Wedlug makrobiotyki kazda odmiana
raka wymaga innego podejscia i innej diety. Zaznaczam,ze jest to bardzo
wymagajaca dieta....ale tonacy brzytwy sie chwyta. Ostatnio tez ukazala sie na
rynku ksiazka Marianny Ziola-Markus "Pamietnik walki z rakiem".Autorka
napisala,ze swiadomie zrezygnowala zleczenia tradycyjnego i odniosla sukces.W
ksiazce sa zamieszczone kopie dokumentacji medycznej. Autorka przez rok
stosowala intensywna moczoterapie. Ja czytam kazda pozycje jaka znajduje na ten
temat bo 2 lata temu zostalam umieszczona w grupie ryzyka z zaleceniem robienia
badan kontrolnych co pol roku. Nastepny termin mam wyznaczony w polowie sierpnia
W chwili obecnej postanowilam zastosowac makrobiotyke i wlasnie nabylam czesc
niezbednych w tej diecie produktow.











Wed, 3 Mar 2004 17:23:37 +0100, na pl.misc.dieta, Olik napisał(a):


Kup książkę o diecie, która Cie interesuje.


Mam spory zbiór książek o dietach:

Atkins "Doktora Atkinsa kolejna nowa rewolucyjna dieta"
Montignac "Jeść , aby schudnąć"
Montignac "Szczupła bez wyrzeczeń"
Kwaśniewski "Dieta optymalna"
Kwaśniewski "Tłuste życie"
D'Adamo "Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi"
D'Adamo "Żyj zgodnie ze swoją grupą krwi"
Maja Błaszczyszyn "Jedzta, co chceta" i kilka innych jej książek, które
wcięło gdzieś u znajomych :]
Leibold "Leczenie głodem. Komu wolno pościć"
Grodecka "Wszystko o wegetarianizmie"
Broszurka "Naturalna dieta, czyli makrobiotyka po polsku"
Deepak Chopra "Zdrowie doskonałe"
Gumowska "Bądź zdrów !"
Jung i Raff "Zdrowa dieta Edgara Cayce'ego"
William "Leki i terapie Edgara Cayce'ego"
Taylor "Sekrety zdrowia plemienia Hunzów"
Hay "Możesz uzdrowić swoje życie"
"Chiny, kuchnia... Tajemnice medycyny" - wykłady Claude'a Diolosy
Przybylak "Tajemnice zdrowego i naturalnego życia"
Bazaron "Medycyna tybetańska"
Silva "Samouzdrawianie metodą Silvy"
Jasiak "Życie bez lekarza"
Górnicka "Sekrety medycyny naturalnej"

Było tego dużo więcej, ale... Wcięło.


Ja wydrukowałam wszystkie
możliwe info o MM i powiesiłam w kuchni koło lodówki. Zajmuje mi to całą
ścianą, ale zawsze gdy sięgam po coś z lodówki zerkam, czy aby na pewno
mogę.


Mój problem sprowadza się do czegoś innego, co przeczuwam, ale nie potrafię
tego nazwać, określić. Najprościej mówiąc jest to brak silnej woli. I być
może tylko w odniesieniu do diety - jaka by ona nie była. Potrafię być
stanowcza w innych sprawach, tutaj bywam miękka, jak ciepły wosk :(


No i pytaj.. Tutaj chyba nikt nie odmówi Ci pomocy.


Hmm. Teorię znam dość dobrze, przynajmniej w częsci potrzebnej do
praktycznego zastosowania. Niestety, to nie brak wiedzy mnie rozkłada.


Dobrze gadam??


Niby tak.
Dobrze gadasz.
Ale ja na siebie nie widzę sposobu.

Chyba jestem dziś w dołku. Sorki.



1)Ja nie jestem dietetykiem i nie moge powiedziec, co kto powinien jesc,
aczkolwiek wypadkowa wszystkich diet na jakiekolwiek sie w zyciu jest, aby jesc
zdrowa zywnosc: mozliwie w najczystszej postaci - organiczna lub naturalna,
nieprzetwarzana, swoje dzieci karmilem - jeszcze w Polsce "komunistycznej"
kaszami a nie milupkami itp. Przez wiele lat bylem na diecie weganskiej,
makrobiotycznej a teraz holduje po prostu diecie organicznej i staram sie nie
jadac poza domem - chyba ze musze.
2)Cel mojego orginalnego komentarza byl, w kierunku kultury komentujacych. Nie
tylko kultury wypowiedzi, ale w ogole kultury w kazdym zakresie naszego zycia
(bez zadnych cynizmow) - po prostu nie zatrzymujcie sie - rozwijajcie sie, nie
bierzcie zlych przykladow z zewnatrz - szukajcie dobrych. Jest masa bardzo
dobrych publikacji po polsku na temat diet - czytajcie je. Za czasow naszych
babc i dziadkow kultura jedzenia praktycznie ograniczala sie do wlasciwego
zachowania przy stole, natomiast obecnie w kulture jedzenia nalezy wpisac
definitywnie: wiedza na temat produktow (czyli przeczytaj na opakowaniu co jesz
lub dodajesz do dan), dobrze jest znac zrodlo pochodzenia zywnosci, ktora
pochlaniamy kazdego dnia, powinnismy wiedziec co z czym mozna laczyc, ile czasu
co se trawi. Bardzo czesto powodem niestrawnosci jest zbyt maly odstep w
posilkach. Tycie to najczesciej laczenie slodkich produktow z tlustymi. itp.
itd. Duze firmy produkujace obecnie zywnosc nie zastanawiaja sie nad tym ile
pozytywnych elementow dostanie nasz organizm, lecz niestety ile mozna sypac
roznych doadatkow - i to jak najtanszych, aby jak najwiecej zarobic i aby tylko
niezaszkodzic - nie przekroczyc norm - o ile jest jedna firma, ktora inaczej
sie ustosunkowala do biznesu to z gory przepraszam... .
3)Jak wspomnialem wczesniej probowalem kilka roznych diet i nie wszystkie
popieram (obecnie jem raz na jakis czas mieso - oprocz wieprzowiny, ale
wylacznie organicznego pochodzenia i przyrzadzam je sam, nie jem w ogole wedlin
i nie polecam nikomu). Podczas jednej z diet spadlem z wagi bez zadnego
uszczerbku na zdrowiu ok. 16 (szesnascie) kilogramow w ciagu 1 (jednego)
miesiaca (spadlem z 88 kilo na 78.)
- pozdrawiam - i zycze Wam wszystkim, aby Wasza wiedza o zyciu i zywieniu
rozwijala sie przez nastepne lat i aby jej zastosowanie pozytywnie wplywalo na
reszte Waszego harmonijnego zycia i aby byla ona kuznia wiedzy i ostoja Waszych
nastepnych pokolen.



No nie, az tak zle ?

Mysle, ze sa gorsze choroby od AZS, albo gorsze odmiany. Ostatnio moja siostra
podsunela mi ksiazke pewnej Pani, ktora jest uczulona na swiatlo dziennie i
halogenowe, ma AZS. Nie moze wychodzic z domu w ciagu dnia, ma zaciemnione okna
w domu. Podobnym przykladem jest Pani Kohl (zona kanclerza Kohla), ktora miala
cos podobnego, tylko jakas inna odmiana i wybrala smierc. To jest dopiero straszne.
Sama pamietam, jaki strach przezylam po stwierdzeniu lekarzy, ze moj syn mial
zlamanie kosci ciemieniowej, 3 lata temu. A 2 lata temu polknal zeton C -
srednica 2,5 cm, siedzialo mu w gardle na szczescie w takiej pozycji, ze mogl
oddychac ... Przy tym jego AZS to nic, choc tez wolalabym, by nie bylo.

Mysle, ze najlepsza dieta to taka w stylu makrobiotyki, czyli duzo blonnika,
malo przetworzone, (prawie) bez konserwantow, malo cukru i soli itd. Ale bez
przesady. Jesli chodzi o syna to trzymamy sie diety, bo jednak wyeliminuje
szkodliwe substancje. A ile sie slyszy, ze mleko wcale nie jest takie zdrowe !
Trzeba dbac o oczyscanie organizmu.
Trudno mi sie odnosic do diety mam karmiacych, bo sama nie bylam w takiej
sytuacji. I pewnie cos innego gdy mama karmiaca jest na diecie i gdy chore
dziecko jest na diecie.
A czy widzialyscie nowa 'piramide zywieniowa' ? Prawie na samym dole dodawali
tluszcze nienasycone, czyli przede wszystkim roslinne - a z tego organizm sobie
wyciaga lub produkuje te kwasy linolowe czy jak sie tam nazywaja. (Ciekawostka:
na samym dole to chodzace ludziki, czyli ruch i ruch i ruch).

Najwazniejsze mi sie wydaje, by zycie rodzinne sie nie skoncentrowalo nad tym
problemem. Dlatego w jednej z klinik w Niemczech, ktore przyjmuja dzieci z AZS,
w programie leczenia bardzo waznym punktem jest wyciszenie dziecka i rodzica
przez rozne techniki relaksacyjne (nie wiem, jak to jest po polsku: autogenes
Training). Wiec wezcie swoje wysypane dzieci i idzcie z nimi na plac zabaw, do
lasu, dobrze im zrobi.

Moze komus sie przyda: w jednej ksiazce kucharskiej dla osob z AZS znalazlam
uwage, ze dobrze jest wypic herbatke z szalwi, ma dobre dzialania na uklad
zoladkowo-jelitowy.

Kerstin

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript