Uśmiechnęła się promiennie i nalała do jednego z kieliszków wody. Postawiła go na biurku.
- Maja... miło mi.
Podała śnieżnobiałą dłoń przez biurko, a jedwabisty szlafrok rozsunął się lekko i ukazał umięśnione, gładkie i białe jak marmur uda w kusej zwiewnej koszulce nocnej, która z ledwością sięgała do nich. Miała w sobie jakiś magiczny urok, który przyciągał. Wydawało się jakby uciekła ze stronic baśni o nimfach, księżniczkach i czarodziejkach w jednym. Jej ruchy były hipnotyzująco harmonijne. Miękka, jedwabista skóra była wspaniała w dotyku. A oczy... oczy były szafirowymi studniami bez dna, które lśniły lekko jakimś wewnętrznym blaskiem. Mimo całego uroku, bił jednak od nich jakiś chłodny dystans.
- Pan tutaj na długo?
Uśmiechnęła się ukazując białe perełki równych zębów.
Naturalnych rozmiarów marmurowe popiersie najsłynniejszego wodza Rzymu odkryli nurkowie we francuskiej rzece Rodan, niedaleko założonego przez Juliusza Cezara miasta Arles. Zdaniem naukowców to najstarsze znane przedstawienie tego wodza.
Zabytek jest wstępnie datowany na 46 rok p.n.e. Dwa lata później Cezar zginął zadźgany przez zamachowców. Artysta ukazał Cezara w zaawansowanym wieku o czym świadczą doskonale widoczne zmarszczki.
Wyszkoleni w archeologii nurkowie znaleźli też marmurowy posąg Neptuna z III w. n.e. o wysokości ok. 1,8 m oraz dwa blisko 70-centymetrowe posążki z brązu. Jeden z nich przedstawia satyra ze skrępowanymi rękami i zdaniem specjalistów niewątpliwie pochodzi z Grecji. Do odkryć doszło we wrześniu i październiku ubiegłego roku.
Naukowcy nie wiedzą jeszcze kiedy i jak rzeźby znalazły się w rzece. Tego lata będą kontynuowali przeszukiwanie jej dna.
Źródło:
http://archeowiesci.wordp...uliusza-cezara/
Pyszczaki są bardzo wdzięcznymi rybami dla akwarysty. Moim zdaniem nawet najprostrzymi w hodowli.
Drobny szczegół... pyszczaki to diametralnie inna historia niż paletki z wielu powodów.
Akwarium z pyszczakami zarzucone jest kamieniami, piaskowcem, marmurami i innymi podobnym złomem z bardzo znikomą lub nawet bez roślinności.
Paletki często są hodowane z środowisku obfitym w wiele gatunków roślin - wręcz w akwariach roślinnych, gdzie ryby są dodatkiem.
Pyszczakom leje się wodę z kranu, która często powoduje ich rozmnażanie (czasami w kranie bywa dziwna ciecz - wtedy mało jaka ryba przetrzyma).
Paletki potrzebują zdecydowanie stabilnych warunków i wiele osób stosuje wodę destylowaną lub kupuje filtr RO (mieszanka z odstałą kranówą).
Ja mam pyszczaki - konkretnie te z malawi i sobie bardzo chwalę, gdyż są to ryby bardzo czyste - przy podmianach jest mało mułu. Czyszczenie dna przy niewielkiej ilości roślin nie jest uciążliwe. Przy pojemności 300L staram się podmieniać 60-80L wody co tydzień. Ryby się nieźle mnożą.
Akwaria z roślinami wymagają więcej dbałości i pracy...
Pozdrawiam i powodzenia na starcie
Gdzieś, ktoś, kiedyś dyskutował już na temat zwrotu łupów zagarniętych nam przez Szwedów, ale że nie wiem gdzie to było, to tu wyrażę swoją opinię. Na początek może przypomnę czym zajmowali się Szwedzi w Polsce. Mimo, iż król szwedzki obiecał naszemu, że dobra królewskie zostaną nietknięte, to w Zamku Królewskim nie pozostało nic. Szwedzi wywieźli nawet szyby, spławili Wisłą 32 wielkie marmurowe kolumny, zeskrobali złoto z listew, które wystarczyło do wytopienia 4 dukatów. Tylko z Warszawy wypłynęło do Szwecji 7 statków wypełnionych głównie dziełami sztuki. Wśród owych "fantów" były najpiękniejsze w Europie obrazy i tapiserie, wykupione swego czasu od rodziny zmarłego Rubensa. Całe kolekcje antycznych rzeźb, storodruków, kolekcje tkanin, zbroi, broni itd.. W Krakowie "złomiarze-demolkarze"(czytaj Szwedzi) wpadli oczywiście, także do katedry wawelskiej. Na "dzień dobry" zerwali srebrne blachy z zewnętrznej trumny św. Stanisława, oczywiście po to, by dostać się do złotych wewnętrznych blach. Otwarto groby wszystkich polskich królów, z wielkich kosztowności jakie znajdowały się w każdym z tych grobów, pozostały tylko kości, a że niektóre trumny były zbijane srebrnymi gwoździami to zostały połamane na drzazgi. Poza tym wywieziono wszystkie zbiory rękopisów, starodruków( przypominam, że one już w XVIIw. były starodrukami) Kolegium Jezuickiego w Poznaniu, bibliotekę cystersów w Mogilnie i kamedułów na Bielanach. Za morze popłynęła ogromna, starannie kolekcjonowana biblioteka Jana Kazimierz oraz zbiory biskupów warmińskich we Fromborku. Wśród rzeczy wywiezionych z tego ostatniego miejsca był m.in "notatnik" Kopernika obity w srebro i róg ostatniego zabitego tura. Jak wiemy Szwedzi jakiś czas temu wykazali się bardzo przyjaznym gestem wobec Polaków i podarowali nam kod DNA z włosa Kopernika( włos znaleźli rzecz jasna w jednej z jego osobistych ksiąg) dzięki czemu już wiemy gdzie Mikołaj leży. Naprawdę piękny gest skandynawów, choć włosa chyba nam nie oddali. Jeden z pod Sztokholmskich zamków wewnątrz wyłożony jest mnóstwem portretów naszej szlachty i magnaterii. Tak się zastanawiam jaką dla Szwedów te obrazy mają wartość ? Przecież ich wartość jest tylko lokalna, a ich lokal jest tam gdzie potomkowie owych szlachciurów(chyba że w co wątpię były malowane przez jakichś wielkich malarzy). Analogicznie gdyby dziś jakiś pod warszawski zamek był wyłożony portretami jakiś zacnych Słowaków, Węgrów czy Rumunów żyjących setki lat temu, to ja czuł bym się lekko zniesmaczony tym, iż owe portrety nie szukają swoich właścicieli, praprapraprawnuków. Co Szwedą po tych portretach ? Podobna sytuacja jest z wszystkimi tymi księgami, wątpię by chociaż jedna z nich dotyczyła tradycji, historii Szwedów. Jasne, że nigdy nam nic nie oddadzą i że ciągle w Szwecji będzie panował stereotyp Polaka-ubogiego złodziejaszka, tylko po co im dziedzictwa naszej kultury tradycji ? Po co im rzeczy związane tylko z naszą historią, przecież jesteśmy w ich mniemaniu narodem uboższym i bardziej zacofanym. Wszystkie te fanty świadczą tylko o ich tradycji...złodziejstwa, cwanie to tłumaczą, że opiekują się wspólnym dziedzictwem kulturowym. Nie oczekuję by oddali nam srebrne, złote, diamentowe rzeczy, ale wiele z rzeczy wywiezionych od nas jest po prostu dla nich małowartościowa, w przeciwieństwie do nas.
Fajka Zandalora
Zamek Rady Siedmiu, komnata zebrań rady
Komnata zebrań rady była jednym z najpiękniejszych tworów ludzkich rąk, nie licząc Minas Anor. Kulista komnata wysoka na piętnaście metrów zbudowana z białego kamienia. Miała ściany ozdobione wspaniałymi płaskorzeźbami od podłogi aż po sufit. Strop podpierało dziesięć kolumn ustawionych w odległości pięciu metrów od ścian. Były zrobione ze szmaragdów stopionych w jednolitą masę tworzącą wspaniale wyrzeźbioną kolumnę. W samym środku stało siedem marmurowych tronów. Po jednym na każdego członka rady. Obecnie w komnacie znajdowali się jedynie dwaj przedstawiciele: Lord Dalarg, przedstawiciel mrocznych elfów, oraz Lord Trevor, przedstawiciel ludzi. Lord Dalarg był przystojnym mrocznym elfem o kredowobiałej skórze z długimi czarnymi włosami oraz oczami. Odziany był w szkarłatne szaty z długą czerwoną peleryną i jadeitowym naszyjnikiem. Lord Trevor był około pięćdziesięcioletnim mężczyzną o czarnych włosach lekko przyprószonymi siwizną. Odziany był w zielone szaty w które pozszywane były dwa kamienie szlachetne na ramionach. Oboje byli pogrążeni w zażartej dyskusji.
- Mroczne elfy nie mogą wspomóc waszej sprawy. Jeśli wam się nie powiedzie to na nas spadnie ciężar wojny!
- Potrzebujemy posiłków!
- Dobrze wiesz, że…
Nagle cały zamek zatrząsł się w posadach.
- Co to było?
- Czyżby nas atakowano?
- Nie wiem lepiej to sprawdzić.
Obaj wybiegli na główny korytarz gdzie spotkali przedstawiciela elfów Kilvarasa Lighthand’a.
- Co to było?
- Spokojnie panowie nikt nas nie atakuje.
- Skąd te wstrząsy?
- Hmm… Zandalor nie może znaleźć swojej fajki.
Lord Dalarg i Lord Trevor spojrzeli na siebie
- Teraz wszystko jasne….
------------------------------------------------------------------
Klnąc pod nosem Zandalor szukał swej fajki. Sprawdził w magicznym kufrze bez dna, w szafie, pod łóżkiem, we wszystkich kieszeniach szaty. Rozglądał się dookoła nerwowo aż usłyszał cichy pisk. Odwrócił się i ujrzał impa. Mały demon ze skrzydłami. Najgorsze było to, że trzymał… JEGO FAJKĘ!
- Ty demoniczny mały bydlaku! Oddaj mi moją fajkę!
Imp pokazał mu wulgarny gest. Zandalor cisnął w niego piorunem kulistym, ale Imp się uchylił, piorun zniszczył aparaturę alchemiczną. Mad rzucił kulą ognia, która spopieliła mu łóżko. W końcu zdenerwowany mag rzucił czar wyładowania łańcuchowego zabijając impa na miejscu. Zadowolony podszedł do zwłok impa i wziął swoją zgubę. Rozejrzał się po pokoju. Cały był w ruinie, ale w końcu był najlepszy w swoim fachu. Wsadził fajkę w usta po czym wziął książkę i poszedł na błonia zamku poczytać…
Z dedykacją dla:
Revana
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|