Czyli w gruncie rzeczy jest tak, ze tytul RPG-a zostaje przyznany tylko tym grom, ktore na to zasluguja w oczach wyznawcow? Dlatego np. na Diablo upierali sie, zeby mowic Hack 'n Slash, mimo ze pasowal do definicji? Icewind Dale mial liniowa fabule, a mowilo sie o nim ze to RPG. W Hitman: Blood Money posrednio zwiekszaja sie umiejetnosci bohatera (posrednio, bo przez uzyskiwanie dostepu do lepszego ekwipunku), ale to juz nie jest odgrywanie rol, tylko gra akcji/strzelanka. W azjatyckich survivalach sa rozne zakonczenia zalezne od tego, jak zagramy - ale nie mowi sie o tych grach, ze to RPG-i.
I ja rozumiem, czym sie rozni BG od GTA, ale tez widze wspolna ceche, ktora jest ODGRYWANIE ROL. Patrzac na rozwiniecie skrotu, ktorego uzywa sie do ometkowania pewnego typu gier uwazam, ze jest on rozdawany zbyt wybiorczo i nie spelnia sie najwazniejszego kryterium, wytyczonego przez sama nazwe. W grach akcji masz akcje, w grach strategicznych - strategie. W RPG-ach kluczowym elementem ma byc odgrywanie rol, a "rozdajacy" patrza na cos innego, notabene na cos, na co nie patrza ci uznajacy gry za FPS-y, symulatory etc. - na mechanike. To tak, jakby nazywac gry typu Farcry, czy Crysis "wysokojakosciowymi grami o nieograniczonym polu manewrowania", czy cos w tym stylu, zamiast po prostu "First Person Shooter".
A produkuj się nikt ciebie i tak nie czyta. Nudzisz się to idź się pobaw laleczkami barbie.
On Jan 9, 1:57 pm, Habeck Colibretto <hab@NOSPAM.gazeta.pl wrote: Dnia 09.01.2008, o godzinie 13.28.38, na pl.pregierz, Ensitherum napisał(a): gdy w grę wchodzi taka kasa 99% kobiet staje się mściwe jak była żona Palikota:) To nie kasa. O połowę mieszkania też potrafią walczyć jak lwice. Po prostu byłemu się nie odpuszcza. Pardon my englisz, ale nie znalazłem po polskiemu: A man was driving home one evening and realized that it was his daughter's birthday and he hadn't bought her a present. He drove to the mall and ran to the toy store and he asked the store manager "How much is that new Barbie in the window?" The Manager replied, "Which one? We have 'Barbie goes to the gym' for $19.95 ....'Barbie goes to the Ball' for $19.95 ....'Barbie goes shopping' for $19.95 ....'Barbie goes to the beach' for $19.95 ....'Barbie goes to the Nightclub' for $19.95 ....and 'Divorced Barbie' for $375.00". "Why is the Divorced Barbie $375.00, when all the others are $19.95"? Dad asked surprised. "Divorced Barbie comes with Ken's car, Ken's House, Ken's boat, Ken's dog, Ken's cat and Ken's furniture."
No właśnie, nie było internetu a to co było w tv też się do niczego nie nadawało
więc dzieci się bawiły NA DWORZE i w swoim towarzystwie. Zabawki w porównaniu do
dziś też były mizerne a jednak jakoś radość przynosiły zabawy własnie ze
szkiełkami, kamykami i wszystkim innym co można było znależć na dworze. Okres
Barbie mnie nie dotknął w ten sposób. A takie dzieci potrafiły przywieźć z
wakacji różne zabawy, ja pewną grę przyniosłam po przeprowadzce do nowej
podstawówki (anse kabanse i "o mone mone makarone") i tak to się kręciło.
Jeszcze miałam takiego farta, że zaliczyłam przedszkole więc można było poduczyć
bidule, które większą grupką rówieśników spotkały dopiero w pierwszej klasie
szkoły podstawowej.
I.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|