Aniu
Rozumiem, co czujesz, bo trzy razy byłam w takiej sytuacji. Dziecko skrupulatnie zaplanowalam tylko pierwsze. Drugie było teoretycznie planowane ale w praktyce mialo urodzić się kilka miesięcy później. W ciążę zaszlam w krytycznym dla nas, przede wszytskim finansowo, momencie. Dało radę, choc momentami bywało dramatycznie. Trzecia ciąża, o! to do[iero był szok!!! Zresztą wyryczany tutaj, na forum. Finansowo i lokalowo nadal nie staliśmy dobrze ale....
Czwarta to było jak walniecie obuchem. Na przemian ryczałam ze szczęścia i mdlałam ze strachu. Również bałam się potwierdzenia. W końcu szydło wyszło z worka, bo Ślubny niemal siłą zaciągnął mnie do lekarza. Za późno, niestety. Dziecku nie dane było się urodzić. Dzisiaj, choć to już kilka misięcy, jest mi przykro jak chol.era.
Anula, marsz po test. A potem się pomyśli.
Witam serdecznie - mam pytanie, kto zna historie związane z Marią Antoniną będące swoistym fatum - przepowiadające jej cierpienie i śmierć.
Ja słyszałem o następujących:
- trzęsienie ziemi i pożar w Lizbonie w czasie jej narodzin - zginąło wtedy mnóstwo osób
- nie przybycie rodziców chrzestnych na chrzest Marii Antoniny
- kleks na kontrakcie ślubnym zrobiony przy podpisie Marii Antoniny
- burza podczas uroczystości ślubnych - odwołany pokaz ognii sztucznych
- śmierć kilkunastu ludzi zdąrzających aby zobaczyć ceremonie ślubu
- posiadanie diamentu Hope
- przepowiednia Marii Antoniny przed marszem ludzi do Wersalu - gasnące świeczki w świeczniku
- zabite okna poczas jej pierwszego porodu
- nie koronowanie Marii Antoniny podczas koronacji w Reims
- przywitanie Marii Antoniny w Starsburgu przez Rohana (późniejszy uczestnik Afery Naszyjnikowej)
czy sa jeszcze inne
PS: zapomnialem dodać ze otrzymała też najwspanialszy garnitur pereł po Annie Austryjaczce- które niechlubnie ukradł Ludwik XIV - całą biżuterię w spadku miała otrzymać szwagierka Ludwika XIV- jednak chciwy i łasy na błyskotki LXIV nie spełnił woli zmarłej i nie przekazał biżuteri prawowitej spadkobierczyni - pozostały one jako biżuteria koronna - MA otrzymał je od LXV - był to podobno najpiękniejszy zbiór i największe perły Europy - zaginęły podczas rewolucji francuskiej
W tradycji polskiej zamążpójście jest bardzo znaczącym wydarzeniem. I to zarówno w życiu panny stającej na ślubnym kobiercu jak i jej rodziny. Według zapominanych już dzisiaj tradycji, muzykanci towarzyszyli pannie młodej już na wiele godzin przed ślubem. Mieli za zadanie śpiewem i muzykowaniem zapewnić szczęście w małżeństwie, poprzez dobieranie odpowiednich przyśpiewek do prowokowanych często zdarzeń.
Obecnie odzwierciedleniem dawnych obyczajów jest granie przed domem pani młodej. Nasz zespół jedzie przed dom pani młodej z akordeonem, gitarą akustyczną i tamburynem. Gramy tam różne, miłe dla ucha melodie. Niektóre z nich mają szczególne znaczenie.
- W momencie gdy Pan Młody przyjeżdża po przyszłą żonę, witany jest oczywiście marszem weselnym, ale już po chwili gramy melodię "Po co żeśta kawaliry przyszli"
- W międzyczasie gramy melodię "Zabrałaś serce moje"
- Gdy rodzice młodej pary błogosławią przyszłych małżonków możemy zagrać zgodnie z tradycją melodię pieśni "Pod Twą obronę"
- Gdy para młoda odjeżdża do kościoła, ponownie gramy marsza "Starzy przyjaciele"
Wymarzonego jako takiego specjalnie nie miałam ale zawsze wiedziałam o kilku rzeczach. Chciałam mieć na głowie wianek ze stokrotek (widziałam kiedyś taki na filmie), długą biała i gładką sukienkę bez ramiączek i ozdób. W dłoni chciałam trzymać jedną lilię.
Sam ślub chciałam wziąć w górskim kościółku. Gości nie miało być jakoś dużo tylko najbliższa rodzina. Do ołtarza miał mnie prowadzić mój tata.
Pan młody miał być wysoki dobrze zbudowany i miał patrzeć na mnie z miłością.
Chciałam by marsz weselny była zagrany na skrzypcach, by wszędzie było biało i by wszyscy byli szczęśliwi w tym dniu. By na weselu każdy kto na mnie spojrzy widział, że jestem zakochana i by cieszył się tym razem ze mną.
Nic szczególnego ale to chciała, a tak miałam :
Ślub odbył się w kapliczce na obrzeżach mojego miasta, miałam na sobie białą sukienkę za kolano z krótkim rękawkiem, to nawet nie była ślubna suknia Na głowie miałam welon pożyczony W dłoni były polne kwiaty. Do ołtarza prowadził mnie sąsiad, jedynymi gośćmi byli druhna i drużba. Jedynie pan młody był taki jak trzeba Wesela nie było. Podróż poślubna skończyła się po trzech dniach i zamiast w wymarzone Alpy pojechaliśmy do Zakopanego.
Taki ślub musiał okazać się pomyłką prędzej czy później.
Widze, że wrzucacie wszystkie Ave Maria do jednego worka
Oprócz tego najpopularniejszego Schuberta lub Bacha/Gounoda, jest jeszcze mnóstwo innych-do wyboru do koloru.
ja najbardziej lubię Cacciniego:
http://w648.wrzuta.pl/aud...ria_wyk_grzelak
i z tego co zaobserwowałam to podczas ceremonii ślubnej ten utwór robi najwieksze wrażenie.
Oprócz tego wykonuję zazwyczaj Panis Angelicus - C. Francka i Ave Verum Corpus - Mozarta.
Fajną alternatywą dla marsza weselnego na wejście lub wyjście jest "te Deum" Charpentiera na organy solo lub z towarzyszeniem trąbki.
Podsumowaniem
Wyjazd podobał mi sie i to bardzo.... no poza pewnym faktem z którym CTx tez miał doczynienia....
Cieszę się ze w akcji potrafimy wykorzystywać znaki nawet te których nie znamy ( Romin kiedy szliśmy w korycie rzeki)
Wielkie graty dla Romina za to że wypatrzył tych gości i sam sie nie dał wypatrzeć....
Wielkie graty dla wszystkich ze była ta delikatna doza dyscypliny w czasie marszu i kupa zabawnych sytuacji...
- fajne były te Panie, szkoda ze z nimi nie mamy zdjęć
- Fajne, mam nadzieje będą też foty ślubne
Jedynie małą uwaga do tego abyśmy sie tak nie rozchodzili.....
Tomku dzięki za transport...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl