Makłowicz gołąbki bez kapusty

Tematy

biblia

Czy ktoś pamięta...
przepis na gołąbki po debreczyńsku podany przez Makłowicza podczas jego chyba pierwszego programu w TVP na 2-ce? Wiem,ze to było kilka lat temu ale może ktoś zapisał,albo ma na video.Acha,pamiętam,że do zawijania mięsa używał listków z wcześniej zakiszonej całej kapusty.Pozdr.



wlasnie jestesmy na swiezo po golabkach wiec jestem na biezaco z tematem. ja
robie dosc podobnie jak poprzednicy z malymi wyjatkami, tzn: po obgotowaniu
kapusty i sciagnieciu lisci nie wycinam twardej czesci tylko tluke lekko
obuchem noza, wydaje mi sie ze te twarde czesci daja duzo lepszy smak golabkom,
dno garnka wykladam lisciami kapusty a ostatnio nawet wg maklowicza daje
zamiast warstwe kiszonej kapusty, sa naprawde rewelacyjne!!!
do farszu oprocz miesa i ryzu i kaszy, dodaje skwareczki,calosc zalewam
bulionem i wsiskam kawalki cebuli i suszone grzybki do smaku. nie dodaje do
gotowania ani oliwy ani innych tluszczow. wierzch tez przykrywam lisciami
kapusty i robie to w szybkowarze co zajmuje mi pol godziny ale w normalnym
garnku trzeba je "dusic" co najmniej z dwie godziny na wolnym ogniu i nie
zagladac. pomysl z dodaniem octu do gotowania glowki kapusty jest godny
wyprobowania czego nie omieszkam zrobic przy nastepnej ochocie na golabki, a
sos robie osobno, bo lubimy i pomidorowy i grzybowy i ciezko wszystkich
zadowolic jednym sosem, smacznego



A ja czasem robię "oszukane gołąbki"(kiedyś robił je w swym programie
Makłowicz). Do mielonego mięsa przyprawionego jak zwykle na gołąbki wrzucasz
posiekaną drobniutko kapustę, formujesz "gołąbki". Potem trzeba je obtoczyć w
tartej bułce, obsmażyć i dalej jak ze zwykłymi gołąbkami.



Z gołąbkami dużo pracy, ale można je zrobić dzień wcześniej. A oto co znalazłam
dziś w interecie - rozmowa z krakowianinem Robertem Makłowiczem:

A jakie potrawy znajądą się na stole wigilijnym?

’Dwunastu potraw nie ma. W ramach jednej wielkiej wspólnoty
judeochrześcijańskiej jest karp po żydowsku, karp smażony, jakaś inna ryba, na
przykład sandacz albo szczupak, jest barszcz kiszony domowo, z uszkami. Jest
strudel z jabłkami, jest kutia. Bywają pierogi z kapustą i grzybami, gołąbki z
kaszą gryczaną i grzybami. Jest kompot z suszu, makowiec... Pijemy też dobre
wino.’

Proszę, gołabki z kaszą gryczaną – pan Robert wie, co dobre!



Gotowiec gotowcowi nierówny. Są wstręciuchy jak różne fixy, pomysły
na, polskie sosy udające włoskie, zupoy w torebkach, fabryczne
gołąbki itd i są całkiem przyzwoite. Moja babcia do dziś nie splami
się kupnym makaronem, twierdząc, że domowy lepszy, ale to nieprawda.
Domowy znaczy miękki (bo ze zwykłej mąki zawsze będzie taki). Lubię
jak Aluc włoskie sosy, bez konserwantów, pasteryzowane, czyli w
niczym nie różniące się od domowych przetworów.
A ogórki (zapas na całą zimę) same robicie, kapustę kiszonę też,
makarony, pasztety? Czy może jednak kupujecie gotowce?
BTW - w życiu nie jadłam lepszego pasztetu niż pewien kupowany w
Piotrze i Pawle, w ogóle domowe, polskie pasztety nie są dobre.
Pierogi, gołąbki, kopytka - zależy gdzie kupowane. Są miejsca, gdzie
jak napisała Aluc, gotowiec oznacza tylko tyle, że nie robione
przeze mnie.
W ogóle tak czytając ten wątek wychodzi na to, ze prawie wszystkie
foremki świetnie gotują, a ich matki to już w ogóle. Nie po raz
pierwszy mam wrażenie, że w Polsce każdy kto potrafi sklecić
pierogi, kopytka, pomidorową (z koncentratu lub z puszki nawiasem
mówiąc), sos do makaronu i kilka dyżurnych dań z obcych kuchni
uważa, że potrafi gotować . Jakoś dziwnie doświadczenie tego nie
potwierdza. W pełni zgadzam się z Makłowiczem, który twierdzi, ze na
widok napisu na knajpie 'kuchnia domowa' należy uciekać, bo tam jak
to w domu, coś się czasem przypali, rozgotuje, rozmięknie...



u mnie w domu jakos naturalne bylo, ze dzieci gotuja - brat juz w wieku 7lat
robil prawie samodzielnie pizza, drugi byl wielkim wielbicielem oliwek i salami
(kupowal kazdy nowy rodzaj, jaki widzial w sklepie), a ja bylam po prostu wielka
maniaczka jedzenia. moja matka wywodzi sie z wielokulturowej rodziny, takze u
mnie kuchnia zawsze byla roznorodna - potrawy wegierskie, wloskie, serbskie,
czeskie, slowackie. tata tez jest biegly w kuchni i w moim domu byly czesto
rzeczy niespotykane - np. kanapki z twarogiem posypywane czubrycą. jakos tak sie
stalo, ze kiedy skonczylam 10lat mojej matce odechcialo sie jakiegolwiek
gotowania na codzien, miala jakies weekendowe zrywy,ale ogolem juz nie mozna
bylo liczyc na codzienny obiad, jakies ciasto, placuszki na kolacje. do tego
wlaczylo jej sie wspomniane juz przez kogos wczesniej skapstwo i jej potrawy
staly sie zwyczajnie niezjadliwe (np. mielone typu 40%miesa, 60%bulki, gar zupy
pomidorwej na lyzeczce koncentratu). i pamietam jak dzis jak zachcialo mi sie
golabkow, juz wczesniej robilam proste potrawy, ale to bylo "cos". pamietam jak
z tata z namaszczeniem parzylam kapuste, przysmazalam cebulke, gotowalam ryz...
i chyba to byla najsmaczniejsze golabki jakie w zyciu jadlam, do tego jak
zobaczylam, jak sie wszystkim uszy trzesa, to juz naprawde pekalam z dumy:) a
potem to juz z gorki, w zasadzie sama gotowalam sobie obiady - barszcz
ukrainski, panierowany kalafior, makaron z warzywami - wszystko bez przepisow,
jedynie na podstawie swojej intuicji i pamieci smakow z wczesnego dziecinstwa.
potem weszly na ekrany "kulinarne podroze roberta maklowicza", bylam wtedy
jeszcze w podstawowce i wtedy to byl naprawde swietny program, zobaczylam, co
jada sie w innych krajach, jakies sa skladniki, metody.
tak sobie mysle, ze gotowanie to najwieksza pasja w moim zyciu - to jest cos o
czym mysle prawie non stop. o nowych sposobach przyrrzadzania, podawania,
lączenia skaldników. kiedy widze jakis fajny przepis po prostu sie wpadam w
ekscytacje - tak samo, gdy ide na zakupy ma targ, zwlaszcza poznym latem i widze
te wszystkie kolory, barwy, ksztalty - peczki bazylii, baklazany, czerwone
pomidory, zolte kolby kukurydzy. kuchnie tv moge ogladac na okraglo. wciaz
poszukuje nowych restauracji, smakowych regionow swiata, przepisow. chyba mam to
po prostu we krwi, moze nie mam jakiegos wielkiego talentu, potrawy czesto
wychodza mi nierowne, ale chyba zawsze smaczne i z pomyslem. w zadnej innej
dziedzinie nie wykazuje takiej ciekawosci, determinacji, zachlannosci. ciagle
chce sie uczyc, poznawac, uwielbiam robic dania, ktore gdzies u kogos jadlam,
zgadywac, rozbierac na czescie pierwsze, dodawac cos od siebie i czesto slyszec,
ze lepsze od oryginalu.
no i na moje szczescie trafilam na druga polowke, ktora ode mnie te pasje
przejela i dzielnie jezdzi ze mna po calym miescie, bo tu najlepsze przyprawy,
tam mieso, a tu akcesoria. i mimo, ze w kuchni jeszcze dwa lata temu nie umial
zrobic kompletnie nic, to musze przyznac, ze moja pasja jest mocno zarazliwa. on
rzuca pomysl, ze zjadlby cos tam, a mi natychmiast zapala sie czerowna lampka i
czym predzej wprowadzamy ten pomysl w zycie.
troche nieskladna mi ta wypowiedz wyszla, ale tez jakos mi sie tak
sentymentalnie zrobilo:)



A nieprawda, nieprawda.
U Węgrów nasz bigos to po prostu gulasz segedyński albo segediner.
Mam tu dwa przepisy - pierwszy od mistrza Makłowicza:

Składniki / meal compositions:
80 dag mięsa wieprzowego bez kości (łopatki)
3 cebule
2 łyżki smalcu lub oleju
1 kg kiszonej kapusty
1 l rosołu wołowego (2 kostki) lub wody
1 łyżka mielonej czerwonej papryki (słodkiej)
2 łyżeczki kminku
1 ząbek czosnku
200 ml kwaśnej śmietany
sól, pieprz
Plan / recipe:
Cebulę pokroić, podsmażyć na oleju lub smalcu.
Wieprzowinę pokroić w kostkę, wrzucić do cebuli, lekko posolić, dodać kminek,
zgnieciony czosnek, pieprz i dużo czerwonej papryki w proszku. Wymieszać,
podlać wodą (ćwierć szklanki), dusić pod przykryciem na wolnym ogniu ok. 40
minut.
Dodać rosół w proszku, jeszcze podlać wodą. Dodać posiekaną i odciśniętą
kapustę (jeśli jest bardzo kwaśna można ją trochę opłukać wodą lub dodać trochę
cukru).
Wymieszać i dusić wszystko na wolnym ogniu od 1 do 1,5 godziny, w razie
potrzeby podlewając wodą.
Gdy kapusta jest miękka, wyłożyć gulasz na głęboki talerz

a drugi po niemiecku - troche inny:

Szegediner Gulasch

Zubereitung:
In einem Schmortopf das Schmalz auslassen und das Gulasch bei hoher Hitze von
allen Seiten anbraten. Dann die grob gewĂźrfelte Zwiebel mitschmoren und mit
Knoblauch, KĂźmmel, ca. 1 El Paprikapulver, Pfeffer und Salz wĂźrzen. Das
Tomatenmark unterrĂźhren und mit Wasser auffĂźllen. Bei geschlossenem Deckel ca.
40 Min. auf niedriger Temperatur schmoren. Dann das Sauerkraut mit 150 g roher
geriebener Kartoffel vermischen und unter das Gulasch heben. Mit Pfeffer, Salz
und Zucker abschmecken. Weitere 40 Min. schmoren. Nach Belieben Pellkartoffeln,
oder Salzkartoffeln dazu reichen. Die saure Sahne wird gut glattgerĂźhrt und
Ăźber das Szegediner Gulasch gegeben.


Zutaten:
500 g Rindergulasch
1 Dose Tomaten
1/4 Liter Wasser
500 g Sauerkraut
150 g Kartoffeln
10 g Zucker
20 g Schmalz
1 grosse Zwiebel
2 Knoblauchzehen
etwas KĂźmmel
1 EL Paprikapulver
Pfeffer aus der MĂźhle, Salz
150 g saure Sahne oder Creme Fraiche

Ten drugi jadłem i nie wierzyłem zmysłom. Toż to nasz bigos/prawie/ tylko
bardziej ostry.
Co jeszcze niemiasze mają?
Mają nasze suwalskie sękacze - Baumkuchen,
gołąbki - Kohlrouladen
de.wikipedia.org/wiki/Deutsche_K%C3%BCche
kotlety mielone - Bulette/Berlin/, Frikadelle/N Srodkowe/, Fleschplanzl/Bawaria/
i schabowego czyli Wiener Schnitzel.
Nie mają kiszki ziemniaczanej, kumpiaka i kindziuka.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript