maszyny do produkcji sznurka

Tematy

biblia

Po przeczytaniu nieco info o nadchodzącej części "nie-Gothicowego" Gothica z przykrością utwierdziłem się w przekonaniu, że my - fani Gothica od pierwszej jego odsłony, fani elementów, które niektórzy nazywali niedoróbkami, a dla nas były tym co tworzyło niepowtarzalny klimat i formę tej gry (szczególnie jedynki), fani Bezimiennego i jego trójkątnych włosów, fani topornego systemu walki, fani Myrtany, smoków i smażenia w grze mięcha na patelni (no co? może ktoś tego nie robił? ;) ) - nie mamy czego przy najnowszej odsłonie tej serii szukać.

Why? Pierwsza i najważniejsza wiadomość: gra powstaje również na KONSOLE. W skrócie oznacza to maksymalne uproszczenia we wszystkim, wszelkie automatyczne namierzania, konsolowy interfejs, znaczniki - produkcja będzie "idioto odporna". Czyli coś, czego ja znieść nie potrafię, bo jeśli komp robi za nas wszystko, to odbiera frajdę z zabawy.
Dalej jeśli gra powstaje też z myślą o konsolach to oznacza to, że nie będzie w pełni wykorzystywać potencjału co mocniejszych piecyków. Choć już i nawet rynkowe średniaki potrafią przy odrobinie umiejętności i samozaparcia właściciela wygenerować obraz wcale nie odbiegający od tego co potrafią next-geny. Wada może i mała ale jednak jest.
W dodatku autorzy robią wszystko by jak najdokładniej odciąć się od przeszłości serii, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że produkcja z niepowtarzalnej, oryginalnej i jedynej w swoim rodzaju, zmieni się w kolejną, wielką KOMERCHĘ, w której 80% budżetu pakuje się na marketing.
Niestety - kasa zwyciężyła i gra będzie robiona pod rynek amerykańskich de.... (nie to, żebym miał coś do obywateli USA :P ), którzy będą mieli swoje "wesołe kolorki" na ekranie podczas radosnego sieczenia kolejnej setki miłych zielonych stworków.


Przykładowo, wybierając konkretne zadanie w naszym dzienniku, otrzymamy informację, w jaki rejon mapy należy się udać, jak również jakie przedmioty potrzebne do jego ukończenia znajdują się w naszym posiadaniu, a jakie należy zdobyć. Inaczej mówiąc, program może prowadzić nas jak po sznurku. Może, ponieważ twórcy przewidzieli opcję wyłączenia podpowiedzi, przydatną dla hardkorowym graczy, nieuznających pomocy maszyny. Opcja ta nosi nazwę Gothic mode, i została zaimplementowana na prośbę ... niemieckich graczy.
To zaraz się okaże, że wszyscy gracze poprzednich części to byli hardkorowcy :D !



Ciąg dalszy Sondy n/t samoczynnozapłonnych:

www.Szara-Siec.org/Video/Sonda-Wysokie.Sprezanie.avi

Dżizez, pamiętam ten odcinek z tamtych lat!

1) Turbosprężarka od silnika autobusowego(?) Leyland, Made in UK. Kosmos
totalny w socjalistycznej gospodarce planowej. Leyland to był nieosiągalny,
brytyjski szyk ciężkiego transportu. Coś, co dzieliło lata świetlne od
konstrukcji Star, Jelcz czy Autosan, podobno potęg motoryzacyjnych,
cenionych na rynkach zagranicznych.

2) Pokazywane tam _prototypowe_ diesle by LudoWóz na pompowtryskiwaczach to
był kolorowy film w szarych realiach PRLu, gdzie rzekomo przodujący
przemysł motoryzacyjny, do samego końca komuny, nie wprowadził do produkcji
ŻADNEGO wysokoprężniaka krajowej produkcji. No ni wuja, ale dizelizacja
transportu osobowego w Polsce Ludowej okazała się jeszcze bardziej
nierozwiązywalnym problemem od zapewnienia ciągłości dostaw sznurka do
snopowiązałek w czasie żniw. Dopiero kiedy PRL ducha wyzionął, do
poczciwego FSO Polonez montowano diesle 1.9, acz produkcji Citroena, bo
polski diesel do osobówki nie wyszedł poza stadium projektów. Wieczny brak
dostępu do technologii, kiepska jakość materiałów i maszyn a w rezultacie
brak możliwości seryjnej budowy diesla. OIP, to była kwestia jakości
odlewów żeliwnych, obrabiarek. Chyyyba w piśmie Motor
opisali niespełniający się sen o polskim dizlu. Generalnie brak technologii
i dostępu do odpowiednio dobrych i trwałych materiałów. No niestety, ale
PF125 i Opel Ascona robione były w tym samym czasie, acz 'nieco' odstawały
od siebie nowoczenością. Taki to był lajf pierwszego obszaru płatniczego...

Ricardos



Rysunków i zdjęć nie mogę zamieścić, to samo tyczy się opisu procesu produkcyjnego jaki realizuje maszyna. To po prostu wynika z kontraktu jaki podpisałem. Ale coś nieco mogę powiedzieć. Wszystko zaczęło się w Polsce. Dom, który wybudowałem na nie uprawianym polu, odziedziczonym po dziadkach, był otoczony zewsząd wysokimi chwastami i takiej samej wielkości trawą, a co gorsza graniczył z lasem. A to urozmaiciło nieużytek o samosiejki drzew. Normalnym był w tej sytuacji zakup ciągnika i kosiarki. Przez kilka lat trawę tylko kosiłem pozostawiając ją na pokosach. Nie wdając się w szczegóły, po kilku konsultacjach przyszedł pomysł na ogrzewanie domu słomą/sianem. Zakup pieca na baliki nie wchodził w rachubę ze względów z grubsza mówiąc estetycznych. Produkcja brykietu była kusząca, ale dostępne rozwiązania, oprócz wielkiego hałasu generowały masę kurzu, a to nie było do przyjęcia przez małżonkę, która po całym dniu wykładów w akademii medycznej i kontakcie z pacjentami w klinice, musiała mieć ciszę. Ale jako konstruktor zacząłem poszukiwać rozwiązań, wyliczenia i symulacje komputerowe potwierdziły wstępną ideę.
Założenie było proste: siano po wysuszeniu trzeba sprasować w baliki seryjną prasą, które można składować pod jakimś przykryciem z dala od domu. Po przyjeździe z firmy, kilka balików trzeba ułożyć na jakimś prostym podajniku i iść do domu pracować, a baliki mają się same brykietować. Dostępne technologie(tak wszyscy mi mówili) nie dopuszczały czegoś takiego, a i kontakt z producentami maszyn zawsze kończył się stwierdzeniem, że tego się nie da zrobić, że trzeba sznurki usunąć itp.
W opatentowanym rozwiązaniu da się to zrobić, balik z podajnika trafia do cylindra o zmiennej średnicy w całym przekroju, gdzie zostaje wydłużony i stamtąd porcjami wędruje do specjalnego mechanizmu rewolwerowego wieloprasy. A dalej to już proste. Niestety wykonanie tego wymagało zastosowanie specjalnie robionych siłowników pracujących z ciśnieniem roboczym minimum 720 bar. Zainteresowanie polskich firm opisałem wyżej, a mnie nie było stać na wyłożenie kilkuset tysięcy na prototyp. Kontakty zawodowe pozwoliły znaleźć w USA firmę, którą udało mi się zainteresować projektem, a w końcu podpisać umowę o finansowanie budowy. Pierwsze urządzenie powstało w oparciu o hydraulikę Holmatro, ale dopiero konsultacje z Lockheed Martin dały zadowalający efekt końcowy. Dla mnie najważniejsze było zrealizować własną idee, przy okazji udało mi się zarobić trochę grosza i w końcu mam własną w miarę cichą brykieciarkę, która bez większych problemów daje rade przemielić na godzinę, coś koło dwudziestu balików.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript