" />Hm.
Koniec tego, przyrzekłam sobie. Wena wena, ale jesli ktos mnie teraz nakryje, teraz – gdy wszyscy moga się obudzić – to koniec z komputerem do wakacji. Albo dłużej. Rytm wystukiwany na klawiszach powoli cichł, gdy wpisywałam ostatnie słowa na dzisiaj. Na dzisiejsza noc. Podniosłam do ust cukierka, ale w ostatniej chwili zreflektowałam, że jest niebieski. Czy cukierki powinny być niebieskie? W dodatku takie na pozór niewinne…
Szesć
Schody ciagnęły się w półmroku, były dosć strome. Ile czasu minęło od kiedy weszli do tego korytarza z zimnej ulicy? Ale wroga już tu nie było, siedziba opustoszała.
-Mamy trzy godziny. – rozbrzmiał sucho głos idacej przodem Adeli. W tym samym momencie Arek się wzdrygnał, Beata kaszlnęła, a jej samej głos się załamał.
-Znów to samo. – w pogłębiajacej się ciemnosci dał się słyszeć głos Beaty. Schodzili coraz niżej. W nozdrza uderzył ich zapach spalenizny. – Te sny nigdy się nie skończa?
-Raczej się już nie obudzisz. – odezwał się Arek. Nagle schody się urwały. Mieli przed soba słabo oswietlony korytarz. – To już nie jest sen.
Nikt z nich nie wykazał najmniejszej oznaki zdziwienia. Byli Pieczarowcami, tam w swietle dnia. Ich takie rzeczy nie dziwiły. Tylko kim byli teraz? Adela miała pewne głęboko udokumentowane podejrzenia, zwłaszcza patrzac po eleganckim garniturze Arka i wieczorowej sukni Beaty. Ona sama była ubrana po męsku, ale raczej dziwacznie – brazowe flanelowe spodnie, szara koszula, sweterek w paski i na to rozpięta marynarka. Skad oni się urwali? Czy raczej, w których latach się znajduja? Przed druga wojna swiatowa, patrzac po fryzurze Beaty i jej makijażu.
-To którędy? – zapytał Arek, patrzac po korytarzyku. Z lewej scianie były jedne drzwi, w prawej drugie i trzecie naprzeciw. Beata bez najmniejszych watpliwosci skierowała się do tych ostatnich. Pozostała dwójka podażyła za nia, zwłaszcza że to czarnowłosa trzymała jakis swistek papieru. Z mapa, uswiadomiła sobie Adela. ĂŚwistek papieru z mapa. Ich dwójka siedziała w okolicznym klubie, a ona przebrana warowała przy tym budynku. Kiedy rywale wyjechali, na umówiony sygnał weszli tu cała trójka… To jej się sniło. To wszystko jej się sniło, ale teraz to nie był już sen.
-Adela, twoja kolej. – odezwała się Beata, gdy okazało się, że drzwi sa zamknięte.
Blondynka bez specjalnego zdziwienia wyjęła z kieszeni pęk wytrychów, pogrzebała nimi trochę w zamku i drzwi stały otworem. W głębokim, nieco zgaszonym milczeniu po kolei weszli do pomieszczenia.
W twarze uderzyło ich goraco, w oczy czerwony płomień gdzies po srodku zaciemnionej sali. Poza tym nie było tu żadnego innego zródła swiatła. Znów bez najmniejszych oznak zdumienia, zdziwienia czy chociażby zaciekawienia Adela wyjęła ze skórzanej torby cos w stylu latarki, tylko że z knotem i oliwa. W pomieszczeniu zajasniało nieco więcej.
Dały się widzieć wymowne łańcuchy, obcęgi, noże i paleniska. W milczeniu kontemplowali pomieszczenie wypełnione rozmaitymi przyrzadami do tortur. W bazie głównej swojego... swojego... W swojej bazie głównej również to mieli, jak sobie nagle przypomniał Arek.
-To nie tu. – osadził.
-Nie, tutaj. – zaprzeczyła Beata, podchodzac do sciany za rzędem ładnie ustawionych kijów różnej grubosci. W ciemnozielonej sukni i butach na obcasach, które wprawiały w osłupienie każdego faceta („Jak można na tym chodzić? No jakim cudem?!”) wygladała na tle tej scenerii co najmniej surrealistycznie. Nacisnęła cos i ukazało się tajemne przejscie na kolejne schody.
-Idziemy. Zostało nam dwie i pół godziny, by znalezć to, czego szukamy.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|