Małe Końskie

Tematy

biblia

ok, to wierzcholek gory lodowej jesli chodzi o pielegnacje juz znam a tak pytalem o te szpraje, bo cos pisaliscie o konskich jakichs specyfikach i kcialem sie dowiedziec po prostu tak plan jest taki, ze poki co tylko dupine i lapy sama woda, wyczesywanie z oliwka (przy 7 tygodniowym dziecku z tego typu kosmetykami problemu nie bedzie ) a kapiel jakas z chemia to ew. za kilka miesiecy (poki co w razie jakichs 'blotnych' wypadkow sama woda) -- wtedy sie jeszcze przypomne

Slawek: spotkamy? gdzie? jak? cos planujecie? ale ja chyba i tak odpadam moje babska jeszcze za male na jakies wojaze chyba (ew. zapraszam do mnie )



Ja nie miałam za duzo zwierzaczków, niestety, bo mój starszy nie przepada . No więc tak...
* Pierwsze zwierzątko a właściwie zwierzątka to były rybki . Nie pamiętam ile miałam wtedy latek, pamiętam tylko, ze wtedy wróciłam z pierwszych kolonii (to mała byłam ). Pare jakiś takich małych, błyszczących, nie pamiętam nazwy. Potem było ich coraz mniej, bo zaczęły się zżerac . Główną gwiazdą były dwa bojowniki: pan i pani . Samiec widac było lubiał końskie podloty bo ciągle atakował samiczke, więc pewnego pięknego dnia skończył jako jej obiad (kobitki górą!! Hie hie ). Ona była następna. Śmierc pani bojownikowej była dla mnie wstrząsem (malutka byłam ), cały dzień beczałam . Potem było jeszcze pare innych rybek, ale mi się pisa nie chce .
* Drugi zwierzaczek, ten którego mam do dzisiaj to świnka morska . Stary juz jest, ma z 5 lat, ale na szczęście dalej się trzyma biedaczek, oby jak najdłużej. na początku była to Fruzia (z takiej bajki o wiewióreczce Fruzi, hehe ), po pewnym czasie okazało się jednak, ze jest to Fruziak, bo jak na pana przystało zacząl znaczyc teren i śmierdział niemiłosiernie (dziwnie łaził i ocierał tyłkiem o dywan ). No więc został Fruziak . Ja mówie na niego śwniak, jak się wkurze to wieprzek . No to chyba tyle .



niestety niewiem jak ram to wjebal... Koncowe statystyki z tego meczu moga podlamac... Bardzo dobry serw , 20 asow ale odbiory pozostawie bez komentarza.. Tak myslalem ze jednak przegra po drugim secie , niewiem jak to sie stalo ze dopuscil sie bledu w tie brejku o konski pazor zamknol by francuza w dwoch setach no coz... Ahmed mial nosa jednak ram niepodolal , Dzien wyszedl prawie na zero z malym plusem , 450 stowy poszlo sie ... a mialo byc tak pieknie...
najlepsza rzecza jeszcze jest to ze na sportingbecie zaliczaja krecze jako wygrane wiec zaliczyli mi razzano ...



tak jak mówisz Lostak-na początku człowiek sobie nie wyobraża robienia czegoś co nie ma związku z końmi...ja po 5 latach studiów wety mam szczęście-zawód sam mnie znalazł,dobrze się z tym czuję,inni też mówią(ci co się znają i których opinię jako wetów i koniarzy cenię),wiem,że ten z którym jestem sprawił że konie mam dla siebie-"moje "konie mogę je kochać,tulić,jeździć..może niedługo będę mówić że wreszcie jestem hodowcą,a za jakiś czas znajdę tą jedną jedyną z takim a nie innym papierem ..a zawód weta cóż daje baaaaardzo dużo możliwości-ja powoli odcinam się od weterynarii małych zwierząt-przestałam już zgłębiać sekrety potrójnej ostetomii,te podstawy które znam i poznaje dalej wystarczą by leczyć psy i koty w stajni wnk
robię kupę kursów dodatkowych,końskich i nie-końskich bo nie wiem czy np.za rok nie padnie mi na głowę i zamiast robić doktorat wyjadę do Nowej Zelandii



Świetnie że udało wam się uratować konia ... godne podziwu, niemniej jednaj ciekawi mnie dlaczego konie nie sa np. do sprzedaży.
tzn.. idea sama w sobie jest naprawde rewelacyjna, ale zastanawiam sie od jakiegos czasu czy naprzyklad.. nie mozna bybloby uratowac wiecej koni gdyby znajdowac dom za male pieniadze i tym samym miec pieniadze na następne końskie istnienia..
wiem że pewnie uslysze żeby kon nie trafił ponownie do handlarza... ale można to obejśc np. umową sprzedaży, że w przypadku checi sprzedazy konia kon przekazywany jest fundacji, albo że przez rok od kupna fundacja ma wglad w dbanie o konia...i takie tam... czy to nie byloby jeszcze na szersza skale. przeciez wiele z uratowanych koni nadaje sie do lekkiej jazdy(a to nie jest katowanie) wiele z tych koni mialoby swoj wlasny dom i wlasną "pańcie" przyjaciela.

to takie moje przemyślenia...



Akupunktura dla koni jak i dla ludzi, to super sprawa pod jednym warunkiem- MUSI ją wykonywać specjalista, ponieważ można zrobić więcej krzywdy niż pożytku.
W przypadku koni najlepiej sprawdziłaby sie tzw. elektroakupunktura. Do tego jest potrzebne takie małe urządzonko, które jest zaopatrzone w igiełki przesyłające b. niewielki prąd. PObudza on tak samo meridiany (tzn. sieci energetyczne znajdujące się na KAZDYM żywym organizmie), lub takie małe punkty, które są ..jakby to nazwać,zebyscie zrozumieli.."węzełkami" na tychże meridianach. Dlaczego mówię, iż elektorakupunktura byłaby lepsza? Ano dlatego, iż aby znaleźć te mikroskopijne punkty trzeba mieć na prawdę ogrrrromne doświadczenie, a urządzonko stymuluje munkty na obszarze..powiedzmy dużej łyżki:) i jest pewnosć,że zawsze w ten punkt trafi. Mimo wszystko,na jednym i drugim trzeba się znać.
W czym może pomóc koniowi akupunktura?? Najbardziej znane, to schorzenia grzbietu.tzn. bóle. Akupunktura przywraca równowagę energetyczną orgaizmu. Wyzwala się on z blokad energetycznych i znika właściwa przyczyna powstawania bólu, więc i ból znika.
Poza tym, schorzenia kończyn, trawienia....kurcze..na wszystko:) Trzeba tylko odpowiedniego terapeuty, który ładnie terapię poprowadzi.
Ja się akupunkturą nie zajmuję-nie tędy moja droga, chociaż może kiedyś.., co nie znaczy,że nie wiem tego czy owego:D
I nie wiem, a raczej szczerze wątpię, że w Polsce znajdą się prawdziwi fachowcy od konskiej akupunktury (w kazdej formie, także tej "elektro":) ). Mam wielu znajomych zajmujących sie medycyną niekonwencjonalną i niestety odnoga końska nawet nie kuleje..jej po prostu nie ma:(

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript