Martwe morze teledysk

Tematy

biblia

Tak więc...
Różnie, bardzo różnie
Chyba zalezy to od nastroju.
1Uwielbiam "Halleluja" zwłaszcza tą wersję ze "Shrek" albo z "Pan życia i śmierci".
2.Bonnie Tyler "I Need A Hero" i inne, gdzie śpiewa "solo", bez innych artystów.
3.Budka Suflera ale tylko "Martwe Morze" "Nowa wierza Babel" i "Świat od zaraz".
4.Nightwish - zwłaszcza "Phantom of the opera" lub "Wish I Had An Angel". Ogólnie wszystkie ich piosenki gdy ktoś coś śpiewa, bo same instrumenty to trochę mdło (wykluczając Moondance, którego lubię nawet bez słów).
5.Muzyka poważna. Zwłaszcza "Taniec Węgierski" i utwory Mozarta.
6. ukochany zesół: Dir en Grey. Tylko te utwory hm.. łagodne, w których słychać Kyo np. Garden.
7.Vanessa Mae. "Phantom of the opera", niektóre inne utwory.
8.Techno opera z "Piąty element"
9.Ostatnio odkryte utwory z "Taniec Wampirów". "Gdy miłość się budzi", także czasami i "Umarł Bóg" "Czerwone Trzewiki" a dla zabawy "Czosnek"
10. Gackt, MUCC, Malice Mizer i Yoko Kanno. Czasami też Megumi Hayashibara.
11.Mistic "Wiara".
12. "Pokonamy fale" trochę smutne, ale jest w tym jakaś nadzieja (?).. podnosi na duchu .
13. Rózne smutne nastrojowe kawałki. Trzynaste bo pechowe. Słucham kiedy jestem smutna i maja za zadanie jedynie pogłębic smutek.

Trochę dużo... No cóż, jak pisałam, wszystko zalezy od nastroju.
Na handrę: 1,3,11,12;
ot tak dla przyjemności:1,2,4,7,9;
motywujące do działania: Bonnie, DEG i 5th element.

no i słucham także pojedynczych utworów, podesłanych i polecanych przez przyjaciół. Czasem trafi się coś interesującego

14. zapomniałam o najważniejszym <zawstydzenie>. Mój kochany Nick Cave. The Curse Of Millhaven(przy jednoczesnym tłumaczeniu / czytaniu tłumaczenia. Kontrast melodi do słów. mrau.. coś co lubię w ntym utworze najbardziej ),
no i Nick Cave & Kylie Minogue - "Where The Wild Roses Grow". Piękny teledysk.



Nowość! Tego jeszcze nie ma w sklepach!

Z PAMIć‚Âı TNIKA SRATASZY U., czyli Eurowizja 3001

22 lipca 3000 r. Teraz dopiero mogę pisać. Od kiedy wydostałam się w maju z żołądków fanów ESC, żyłam pod postacią wymiocin. Czekała mnie długo i droga rehabilitacja (kasa poleciała oczywiście z abonamentów), a w dodatku pan Józefović rzucił mnie dla jakiejś 3 - letniej lafiryndy. Ale na szczęście bardzo podoba mi się program TV Polska na sobotę:
6: 00 - Dzień Dobry Srataszo!
09:00 - Bajki Srataszy
12:00 - Gotuj ze Srataszą
14:00 - Wyglądaj jak Sratasza
16:05 - S jak Sratasza
17:10 - Teledyski Srataszy
18:00 - Sratasza odpowiada na pytania widzów
18:45 - Big Sratasza 5
20:50 - Hit na sobotę - Sratasza i nieprzyjaciele
22:45 - Wiadomości Srataszy
23: 45 - Sratasza mówi: dobranoc!
0:00 - Koniec programu.

30 lipca 3000 r. - otrzymałam propozycję występu na Eurowizji. Zgodziłam się. Powiem, że do ESC namówili mnie znajomi. Ale ja nie mam znajomych.

4 luty 3001 r. - Kiedy inne państwa dowiedziały się, że będę występowała, zachowały się troszeczkę nietaktownie. Kanclerz Niemiec, blady jak ściana, zdołał tylko wyszeptać: "Sie ist dumm", prezydent Francji krzyknął "Non!", a król Wlk. Brytanii ryknął:"Shit!". Z Eurowizji wycofało się 91 państw, 23 osoby popełniły samobójstwo, papież zemdlał, na Białorusi rozpoczęła się rewolucja, Morze Martwe ożyło, powstała na nowo Jugosławia, Atlantyda zatonęła po raz 2, a "Titanic" popłynął do USA.

14 marca 3001 r. Ogłoszono uczestników ESC w Moskwie:
Cypr Południowo - Zachodni: Kalomoira zwana Kałamarnicą - "Moja sekretna durność"
Szwecja: Mans Wyjerlow: "Mamma mia"
Polska: Sratasza: "Och, ten okropny Pudelek"
Rosja: Sreberko: "悆wok Number 1"

Wywiadów z uczestnikami nie było, bo dziennikarze na mój widok uciekli. Ciekawe czemu.

6 maja 3001 r. Nadszedł ten upragniony dzień. 3 widzów będzie oglądało moje poczynania. Na początku był spot reklamujący niejakiego Piutina czy jakoś tak.
Potem wystąpiła Kałamarnica. Miała na obie biustonosz i obcisłą mini. "Przypadkiem" zapomniała założyć majtek. Podczas refrenu ("Moja sekretna durność, to coś co przeraża mnie...") biczowała się. Męska cześć publiki - zachwycona.
Nadszedł czas na Wyjerlowa. Pobujał trochę bioderkami, powył trochę, i na tym się skończyło.
Teraz Sreberko. Najlepszy był refren: "Au, ten ćwoczek jest fajowy, zrobię mu te podkowy...". Powyginały się trochę, zrobiły taniec brzucha, ale niestety nie przebiły Kałamarnicy.
Nadszedł czas na mnie. Wchodzę na scenę. Głodna publika rzuca się na mnie.
Chrup, chrup, mlask, mlask. Znowu jestem zjedzona. Ile można?? Na szczęscie usłyszałam wyniki:
Kałamarnica - 1000 pkt.
Sreberko - 10 pkt.
Mans Wyjerlow - 0 pkt.
Sratasza - dyskwalifikacja.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript