Nie korzystam z gg, przykro mi
O Krymie to powiem tyle:
z Odessy tam sie jedzie noc pociagiem lub autobusem (doradzam to pierwsze),
ceny (wrzesien 2004) dwukrotnie nizsze niz w Odessie czy Kijowie, o polowe nizsze niz we Lwowie, najdrozsza oczywiscie Jalta, ale ona tez jest tam najwiekszym kurortem, w duzym uproszczeniu mozna powiedziec ze roznica cen Odessa-Jalta to jak Warszawa-Mazury
odleglosci miedzy poszczegolnymi miastami wzdluz wybrzeza niewielkie, przejazdy nie sa drogie, choc sam Krym jest dosc spory (niewielka odleglosc w sensie maisteczko-miasteczko, a nie jeden skaj polwyspu-drugi)
bylem we wrzesniu i bylo ok. 30 st., woda - ok. 22 st.
plaze przewaznie platne (ok. dolara od osoby)
BARDZO malo toalet, a te ktore sa... no comments (przestroga dla co bardziej wrazliwych)
mnostwo bankomatow, ale karta malo gdzie zaplacisz (pomijajac szalenie drogie restauracje w hotelach)
noclegi na kwaterach tanie - 5-10 dolcow od glowy, hotele drogie
generalnie jest czysto, schludnie i naprawde bezpiecznie
dyskotek i roznych "potanciwek" sporo, ale ja w tym nie gustuje wiec trudno ocenic
w wielu barach (czesto to zwykle sezonowe namioty z alkoholem i muzyka) graja zespoly na zywo, popularne jest karaoke, narod sie tam bawi do bialego rana
w sensie zabawy... khm... lasek dzikie tlumy, ale (uwaga) trudno powiedziec ktore sa "same", bo w najmniej spodziewanym momencie moze Ci powstac przed oczami taki bardzo duzy i bardzo lysy czlowiek w ciemnych okularach nawet jak bedzie to noc i w krotkich zolnierskich slowach wytlumaczy gdzie masz natychmiast sie udac (dyskusja z tym czlowiekiem moze miec dwojaki przebieg - albo zostaniesz wyniesiony z baru przez jego kolegow, albo wypijesz z nim gigantyczna ilosc wodki nieraz nawet na jego rachunek)
poza lezeniem na plazy i wypijaniem hektolitrow alkoholu w barach radze pozwiedzac przepiekne gory, ale poruszac sie radze albo busami, albo statkami, koleje linowe sa koszmarnie drogie a placi sie raz za wjazd a potem jeszcze za zjazd
bedac w jalcie warto sie szarpnac na pare zorganizowanych jednodniowych wycieczek, bo wyda sie niewiele wiecej niz jadac samemu, a na pewno oszczedzi sie czas na przejazdach, tylko trzeba sie zorientowac w kwestii cen.
Uffff...
Mam trochę inne zdanie. Po pierwsze dwa słowa wyjasnienia: skąd dane o spadku obrotów o 40%? Trochę to dziwi, bo liczba turystów rosnie, a obroty spadają o prawie połowę? Chyba, że piszesz obrót, a masz na mysli zysk.
Po drugie, ja bym troche staranniej dobierał słowa, bo na razie to wywnioskowałem, że nie-dzierżawcy i nie płacący zus to nieuczciwa konkurencja - w domysle: złodzieje. Jak ktoś ma swoje (większość) to nie płaci dzierżawy, jak ktoś jst zatrudniony gdzie indziej to nie płaci zus, bo ten płaci się tylko z pierszego tytułu, lub może ma zwolnienia z innego powodu - trudno, ale jaka to nieuczciwa konkurencja.
>I proszę nie myśleć,że dzięki temu ceny noclegów są u nich niższe.Wielu tak >zwanych usługodawców idzie po najmniejszej linii oporu.
I to jest właśnie "urawniłowka" o ktorej pisałem w "aktualnościach", 16.06:
Drogo w Bieszczadach ,
zjawisko bardzo negatywne, świadczące o tym, że wiekszosć gospodarstw (nie mówię o dzierżawcach - dla mnie jest zrozumiałe, że oni mają zazwyczaj najwyższe koszty i ceny moga-muszą tu być wyższe, jest to uzasadnione) nie przeprowadza żadnej kalkulacji. Cena noclegu wynika z cen sąsiadów, kolegów, itp - nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi kosztami i rachunkiem ekonomicznym - kto sie zresztą (chce) wychyli.
>Który turysta po zejściu z gór będzie czekał na ciepłą wodę do 19?
Racja, po pierwsze mamy rok 2003, nawet w Bieszczadach, po drugie turysta tzw. plecakowy coraz częściej rezygnuje z drogich noclegów w schroniskach, świadczą o tym zresztą coraz częstsze pytania o tanie noclegi. Tanie, jak rozumiem w granicach 10zł.
Nadal podtrzymuję zdanie, że tam popyt przewyższa podaż i to jest główna przyczyna. Fakt, że sezon jest krótki, ale zazwyczaj jeszcze krótszy jest na Mazurach, czy nad morzem, podobny w Sudetach czy Beskidach.
Jak czytam, również miejscowi dostrzegają silny rozwój turystyki w Bieszczadach (a nie przyhamowanie zjawiska), ale wiedzą równiez ile to kosztuje o czym świadczy fragment artykułu J.Demela - ze szczególnym akcentem na ostatnie zdanie... :
"Rok po roku coraz wyraźniej widać jak turystyka staje się bieszczadzką specjalnością. Na pierwszy już rzut oka dostrzega się rozsypane praktycznie po wszystkich wioskach agroturystyczne gospodarstwa, wielkie kompleksy Polańczyka i Soliny, bieszczadzką ciuchcię i białą flotę. Znawca tematu dorzuci jeszcze prywatne pensjonaty, zakładowe ośrodki wczasowe, sieć schronisk PTTK. Ale dopiero mieszkaniec Bieszczadów doceni rozkwit regionu w czas wakacyjnego wypoczynku. Ten sąsiad kramik z pamiątkami otwiera, tamten budkę z zapiekankami ustawia, inny busa uruchamia i pasażerów łowi. Ktoś wziął w dzierżawę parking, ktoś złapał robotę w sennej poza sezonem kawiarence, ktoś inny...
Potężnieje bieszczadzka baza turystyczna, rozwija się infrastruktura, pęcznieje wianuszek ludzi żyjących z turystyki. Nowoczesność śmiało wkracza w sferę organizacji, doskonale ją widać w mechanizmach promocji, w konkurencyjnych ofertach biur podróży, w pajęczynie internetu, który staje się narzędziem porozumienia w układzie usługodawca-usługobiorca. Ślepe przyjazdy, tułanie się od przypadkowo zdobytego adresu pod inny adres, gdzie być może są wolne miejsca, należy już do przeszłości. Biura podróży, lokalne centra informacji turystycznej swoje letnie zadanie wykonały już na przełomie zimy i wiosny. Nasyciły internetowe strony pełnym zbiorem danych, odpowiedziały na setki maili i faksów, do telefonicznej słuchawki przez szereg miesięcy chrypiały zdartym z przemęczenia głosem sekrety udanego urlopu. Kto się zdecydował, kto się dał skusić, zabiera się teraz za konsumpcję bieszczadzkich atrakcji. Spóźnialscy, ci dotąd niezdecydowani, też mogą spróbować. Wystarczy worek z pieniędzmi do bagażnika załadować i hajże na Bieszczady."
Pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|