ja nie miałam styczności, chociaż jakiś czas temu u mnie była afera, że niby w Tesco zostały znalezione grzybki halucynogenne wśród pieczarek. Nie wiem czy to prawda, ale przez jakiś czas dochodzili co i jak..
Ja jestem przeciwko wszelkiego rodzaju narkotykom.
Dzisiejsza Wyborcza:
Cytat: Zmienia się też liberalna polityka wobec miękkich narkotyków. Za rządów chadeckiego premiera Balkenendego zmniejszyła się liczba coffee shopów - lokali, w których zgodnie z prawem można kupić na własny użytek i zażyć miękkie narkotyki, np. marihuanę. Te, które zostały, muszą się liczyć z różnego rodzaju ograniczeniami. Burmistrz Rotterdamu Ivo Opstelten zdecydował np., że coffee shopy nie mogą działać w promieniu 200 m od szkoły. Do 2009 r. zniknie 27, czyli połowa tutejszych lokali. W ślady Rotterdamu idą inne gminy.
Kolejny przykład to zakaz sprzedaży grzybków halucynogennych wprowadzony w październiku. Grzybki zyskały na Zachodzie popularność pod koniec lat 60. W Holandii można je było dostać najłatwiej - choćby w tzw. sklepach ze zdrową żywnością.
W 2006 r. odnotowano tam aż 128 tragicznych przypadków nadużycia halucynogenów, które skończyły się w szpitalu bądź w kostnicy. Do decyzji o zakazie sprzedaży, którą rząd podjął po wielomiesięcznej debacie, przyczyniła się głośna śmierć 17-letniej Francuzki. Wiosną po zażyciu grzybków utopiła się ona w amsterdamskim kanale.
- Rząd najwyraźniej rozpoczął kampanię na rzecz ograniczenia tradycyjnej holenderskiej polityki tolerancji - mówi James Kennedy, badacz dziejów Niderlandów z Uniwersytetu w Amsterdamie. - Moralna postawa premiera i ministrów odzwierciedla to, co czuje spora część społeczeństwa.
Dla mnie to najlepsze podsumowanie przydługich dyskusji o legalizacji narkotyków - Holendrzy zalegalizowali i przejechali się na tym. W tym artykule jest tez ciekawie o skutkach legalizacji prostytucji:
Cytat: Holandia siedem lat temu zalegalizowała całkowicie prostytucję - prostytutki płacą podatki, mogą zakładać jednoosobowe firmy świadczące usługi. Dziś eksperci i - na razie nieśmiało - politycy mówią, że nie przyniosło to spodziewanych efektów.
- Myśleliśmy, że pozbędziemy się takich zjawisk jak handel żywym towarem czy zmuszanie do prostytucji, ale to się nie udało - tłumaczy "Gazecie" Jaap Woldendorp, politolog badający od lat holenderskie obyczaje. Stało się odwrotnie - gangów alfonsów wykorzystujących kobiety przybyło, większość prostytutek z Amsterdamu oddaje im część swych zarobków.
całość tuWyborcza
Wiem o tym, że muzyka techno i wszelkiego rodzaju imprezy, na których gra się tą muzykę, nie są dobre dla duszy. Słyszałam, że tak samo jest z muzyką rockową.
Jakiej muzyki w takiej razie można słuchać i mieć pewność, że jest to dobra muzyka? Jak przeczytałam to pierwszy raz, pomyślałam sobie: "bzdura!" Jednak po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że być może ta teoria wcale nie jest taka głupia...Wprawdzie na techno się nie znam, bo w ogóle go nie słucham, ale ogólnie na temat dźwięków wypowiedzieć się mogę.
Jak wszyscy wiemy, istnieje coś takiego jak trans. Przypomnę (za Wikipedią): trans to stan umysłu charakteryzujący się zmienioną świadomością, co oznacza również zmienioną wrażliwość na bodźce. Trans może wywoływać stan obniżonej lub podwyższonej świadomości. Osoby pogrążone w transie mogą wykonywać określone czynności podświadomie, w sposób niekontrolowany przez świadomość. Czynnikiem wprowadzającym w trans mogą być rytmicznie powtarzane dźwięki, np.: uderzanie w bęben lub zażycie silnego narkotyku, przeważnie halucynogenu. Uważa się jakoby stany transu były pomocne w "budzeniu" zjawisk paranormalnych, np. jasnowidzenia. W czasie transu osoby mogą wykonywać czynności których nigdy wcześniej by nie wykonały (jak na przykład porozumiewanie się dwóch osób będących w transie i mówiących na co dzień różnymi językami); według niektórych dotyczy to także zjawisk paranormalnych, np. pirokinezy. Istnieją dwa rodzaje transu. Pierwszym z nich jest trans płytki, w który wprowadzają nakrotyki, halucynogenne zioła, grzyby i napary. Drugim rodzajem transu jest trans naturalny, w który wprowadza rytmiczna muzyka. Samodzielne wprowadzanie się w trans bez nadzoru osób, które się na tym znają może być bardzo niebezpieczne.
I to właśnie rytmiczne bębnienie, śpiewanie i tańczenie jest najstarszą z technik wprowadzania w trans i podstawą "pracy" wszelakich szamanów. Dlatego też nie do końca jestem sceptyczna co do teorii przedstawionej przez Motylka...
Ale czy jest to robione świadomie przez twórców muzyki? Czy jest to świadomie wybierane przez odbiorców? Trzeba by być niezłym świrem, żeby robić takie rzeczy....
Chociaż termin startu sesji pozostaje w mocy (poniedziałek 23 marca), już teraz z prawdziwą przyjemnością mogę Wam zaprezentować kompletną drużynę. Oto nasi bohaterowie, zahukani, ale żądni wrażeń kmiotkowie, prawdziwa chluba swej zabitej deskami rybackiej wioski:
Złodziej Pchełek (Kamień8 – młodzian o jasnej czuprynie i wesołym obliczu, który wprawnie dzierżoną dagą z równą łatwością odcina od pasów mieszki, co obiera ze skórki podwędzone ze stragana jabłka. Reszta drużyny go lubi, ale uważa na swe sakiewki, on lubi wszystkich z wyjątkiem Zagera, wobec którego czuje ostrożną nieufność.
Hogur Zager zwany też Maskaczem (Stan) – nie pasujący gładkimi rysami twarzy do „porządnych” wieśniaków podrzutek, wychowany przez starego szamana Trzewiskręta, od którego pobierał różne mroczne nauki, nim sędziwy mistrz nie wyzionął ducha po zaaplikowaniu sobie zbyt dużej dawki halucynogennych grzybów (kto wie, czy uczeń mu aby czegoś nie dosypał?). Lekko sarkastyczny i trzymający się na dystans od reszty, bojącej się nieco jego zaklęć, ale w razie potrzeby lojalny wobec wioski (na razie...). Faktem jest, że skubany potrafi to i owo wyczarować, ale z reguły są to zaklęcia, które budzą ciarki na plecach pozostałych rybaków.
Łamignat (Radziu) – szeroki w barach osiłek o ospałym charakterze, nad wyraz długo myślący nad każdym zagadnieniem, doskonale się zaś w zamian sprawdzający w wykonywaniu prostych komend (przynieś wody, narąb drzewa, zatłucz tamtego gościa). Z wyrazem wiecznego zadziwienia na jego pucołowatym obliczu doskonale komponuje się wielka drewniana pała, zabierana przez osiłka nawet do łóżka. Reszta kmiotków czasem podkpiwa sobie z niego za plecami, ale wszyscy wiedzą doskonale, że jest to nieustraszony mocarz, który w bitce do ostatniego tchu będzie bronił kryjących się rozsądnie za jego plecami przyjaciół.
Trzęsikęsek (Trihikilius) – wioskowy myśliwy, tropiciel i traper, dobrze obyty w oszczepie i łuku, a słynący wśród ziomków z ogromnego apetytu (dosłownie się trzęsie nad każdym kąskiem). Z każdym za panbrat z wyjątkiem Zagera, do którego podchodzi nieufnie.
Gusłek (Namakemono) – młody, ale ambitny pomocnik wioskowego kapłana Piana, czerpiący pełnymi garściami z wzorca w postaci swego wiecznie pijanego pryncypała, czcigodnego Żłopa. Lubiany przez wszystkich, chyba nawet przez Zagera, bo kto nie lubi przedstawiciela religii promującej dobrą zabawę, używki i remedium na kaca? Nie zdążył jeszcze zasłynąć z twardej głowy, ale usilnie trenuje, w przerwach między ustawicznym szorowaniem klepiska w kaplicy, praniem ubrań Żłopa i szukaniem leżącego gdzieś bez przytomności mistrza.
Co do ekwipunku, sprawa przedstawia się nad wyraz prosto. Pchełek ma rybacki oścień i dagę (ciężki obosieczny sztylet), Zager rybacki oścień i nóż, Łamignat wielką pałę, Trzęsikęsek oszczep i łuk (oraz piętnaście strzał miernej jakości), Gusłek rybacki oścień i długą laskę podróżną przypominającą dębowy drąg. Zager i Gusłek potrafią używać magii (czasami z komicznym, czasami z przerażającym efektem: w końcu obaj jeszcze się uczą). Nikt prócz Trzęsikęska nie ma pancerza, wszyscy noszą wielokrotnie cerowane, świecące dziurami kapoty i porty z parcianymi paskami, Zager ma dodatkowo wielki ciemny kaptur. Myśliwy jest dumnym posiadaczem skórzanego kaftana i pięciu kunich skórek na sprzedaż.
Jako drużyna macie jeszcze dwie trzyosobowe łodzie rybackie, czteruy flakoniki z narkotycznym wywarem pozwalającym wprawić się w rodzaj amoku (przydatne w bitce z miastowymi, ale głowa potem łupie, że hej, gorsze to od kaca) oraz dziesięć miedzianych monet, a także zapas żywności dla każdego na dwa dni.
Wszechstronnie utalentowani i doskonale wyposażeni, możecie wyruszyć na podbój cywilizowanego świata! Jeśli ktoś poczuł się porażony majestatem tej ekspedycji, może już swobodnie wyrazić swe oszołomione zdanie
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|