Mam cudownych rodziców bo przyjaciółmi moimi są

Tematy

biblia

" />wychodzą z tego niektórzy tak ze zamawiają zwykłą balladkę do odtanczenia z rodzicami.ale ja bym Wam radziła się zastanowić nad tym projektem bo taka zwykla piosenka nie zrobi Wam klimatu na imprezie.rodzice są po młodych najważniejszymi ludzmi na weselu.im należą sie podziekowania.chyba troche lat Wam poświecili i pewnie daja kasę na calą impreze.sami nie zdążycie im wszystkiego powiedzieć podczas podziekowan bo to moze nerwy bo to moze chwila kiedy po prostu nie bedziecie o wszystkim pamietac.a ta piosenka ma teks, zwykly, prosty ale przekaz jest "cudownych rodziców mam-przyjaciółmi moimi są" wiele łez sie leje podczas wyspiewywanych tych słów i o to chodzi.niech rodzice wiedza jak wiele dla was znacza.poza tym goscie weselni o tej porze sa juz lekko wcieci a kiedy slysza ta piosenke wiedza co sie bedzie dzialo i jak do hymnu narodowego schodza sie na srodek wszyscy i w tak super chwili macie wszystkich kolo siebie.uwierzcie mi -ja nie jestem romantyczna wrecz przeciwnie ale taki moment jest na prawde zajebisty.co do samej piosenki to jak sobie wezmiecie bardziej rockowy wokal to przetrwacie bez problemu te 4 minuty.sama za nia nie przepadam wogole nie nawidze muzy popularnej a cos tam prezentuje ludziom na takich imprezach i swietnie sie bawia. jak sie pomysli to mozna przemycic dobra muze nawet ludziom ktorzy kochaja disco polo.ja gram wiekszosc rockowych brzmien na weselach wyobrazcie sobie i to starsi ludzie sa moimi kumplami na takich imprezach



Cudownych rodziców mam

1.Kto mi tuż przed snem
Nucił bajki baj, baj
I przybiegł z bzem
Kiedy maił się maj
Kto wybaczył mi
Każdą złość, każdy błąd
Gdy kryłam wielkie łzy
W domu najmniejszy kąt
Co wieczór obraz ten
Kołysze mnie do snu:
Tata młody jak maj
I mama wśród bzu

Refren:
Cudownych rodziców mam
Wspaniałych wychowawców mam
Odkryli mi każdą z dróg
Po której szłam
Mam cudownych rodziców, bo
Przyjaciółmi moimi są
W porę rzekli mi:
Dalej to idź drogą swą


1.Sama idę więc,
Ale po drogach mych
będą wciąż za mną biec
I mnie strzec myśli ich
Jak motyl zastygł czas
Pod fotografii szkłem
Patrzę na nie nie raz
I jedno wiem:


Refren:
Cudownych rodziców mam…



No więc ja generalnie z rodzicami żyję całkiem całkiem... Jak już się wkurzam, to na ojca... Bo z nim czasami się nie da żyć :/ Z mamą jako tako. NIe mówię jej wszystkiego bo nie wszystko wypada Ale generalnie jest ok. Dla ojca w ogóle sie nie zwierzam ani nic, bo jakoś tak. Mam z nim słabszy kontakt... Ale jak się nie kłócimy to jest OK

A przyjaciół też mam cudownych



moje lęki zaczeły się kilkanaście tygodni temu....nie wiem skąd się wzieły....wcześniej byłam uśmiechnięta,pogodna,miałam dużo wiary w siebie,wszystko prysło jak bańka mydlana.Mam wszystko o czym bym mogła marzyć...cudownego męża,wspaniałą córeczkę...obydwoje są sensem mojego życia...dlatego nie wiem skąd ta zmiana mego nastroju.Czasami myślę że może brak koleżanki....nie mam ani koleżanek ani przyjaciół....córeczkę urodziłam w styczniu od tamtej pory prawie siedzę cały czas w domu oczywiście nie licząc wyjazdów na zakupy od czasu do czasu....a mieszkam na wsi......mój mąż pracuje.....pracując często nocuje u swych rodziców nie ma możliwości powrotu do domu dopiero na drugi dzień.....mieszkamy u moich rodziców oni są zajęci i nie mogą stale siedzieć ze mną stale.....często czuję się samotna...opieka nad córeczką sprawia mi ogromną przyjemność mimo tego czuję samotnośc...brakuje mi rozmów.....pojawły się u mnie bezpodstawne lęki że mojego męża poderwie jakaś dziewczyna,strasznie się boję.....boję się samotności,bycia samej w domu....a dotego dochodzi że nie czuję się atrakcyjna,uważam siebie za brzydule,postrach ludzi...mąż uważa że jest ładna,ale moje myśli są silniejsze...mój mąż wspiera mnie jak może...jest kochany....bardzo go kocham....jest cudownym człowiekiem.....lęki wywołują u mnie ataki paniki,szału,płaczu,są momenty kiedy myślę o samobójstwie.....cgcę z tym walczyć bo mam dla kogo żyć....nie poddam się...NIGDY SIĘ NIE PODDAM.....może wy znacie jakieś sposoby na te lęki jak je pokonać......jak pokonać te złe myśli....dziś już jest trochę lepiej...jedna panicznie boję się nawrotów lęku,strachu....nie wiem co się ze mną dzieje nigdy taka nie byłam.........CO ROBIĆ????????????????????



Emma! masz rację. będąc chorą i chudą jest się w więzieniu swoich obsesji o jedzeniu czy niejedzeniu.
spędziłam z przyjaciółką kilka dni nad morzem. cudowne dni, a zarazem najgorsze w moim życiu. wypełnione ogromem emocji, prawie nie do udźwignięcia, upokorzenie ze strony osoby, którą uważałam (i nadal uważam) za życzliwą, i liczyłam ogromnie na jej pomoc, bicie się ze swoimi myślami przez cały dzień, zagrożona - nie wiem jeszcze czy nie stracona - przyjaźń.
wiecie co, przez tą pieprzoną a. może się okazać, że stracę najpiękniejszą a zarazem najtrudniejszą przyjaźń w moim życiu.
a qrwa mać, każdy wyjazd - cudowny - oznacza: jedzenie - złe samopoczucie, bo organizm nie umie trawić - nerwowość - niepokój - tycie - biegunkę i inne sensacje żołądkowe - silne poczucie, że jestem strasznie gruba - stałe porównywanie do innych dziewczyn, które sązdrowe a i tak szczuplejsze - niecierpliwe czekanie do końca, żeby wejść na wagę, przekonać sięże utyłam - zapić z rozpaczy i wysiłek zeby przywrócić poprzednią wagę.
a ja cieszyłam się słońcem, morzem, przyjaciólmi, obecnoscią osób, które wiedzą o chorobie a mimo to mnie akceptują - nie padł ani jeden komentarz odnośnie mojego odżywiania, które wyglądało naprawdę dziwnie, piłam, bawiłam się jadłam przez 3 dni obiad, nie rzygałam, chociaż marzyłam o tym, zwłaszcza targana skrajnymi emocjami, NIE PRZYTYŁAM, NIE SCHUDŁAM (nadal 45kg).
a na koniec,osoby, po których bym się tego zupełnie nie spodziewała - okazały mi taką życzliwość i ciepło, że poczułam ...chęć życia?wiarę w siebie?siłę walki...
wiele siły przekazała mi osoba - którą życie doświadczyło tragicznie, a która się nie złamała i wygrała walkę o siebie. szorstkim głosem powiedziała mi kilka słów o życiu, nie użalała się, ale przytuliła mnie do siebie i kazała wierzyc, że jestem silna i dam radę
tak sobie mysl juz od dawna, że anie zawdzięczam jedno - dzięki niej spotkałam kilka cudownych osób, które są mi życzliwe i naprawdę chcą mi pomóc. i moze taki jest cel mojej choroby, bo w trakcie walki z nią bardzo się zmieniłam, jestem bardziej swiadoma tego, kim jestem, co robię, co jest wazne DLA MNIE, a nie dla moich rodziców, którzy w dużym stopniu nadal sterują moim życiem. jeszcze nie umiem się od nich uwolnić, ale myślę, że taki dzień nadejdzie..będę czekać i walczyć!



Zamykam oczy i leć muzyczko do niebiańskiej krainy...

Cudownych rodziców mam
/miałam, nie doceniałam, aż wydoroślałam /

Kto mi tuż przed snem nucił bajki baj, baj / mama!! bo chwała Bogu nie sadzała
mnie ani siostrę przed telewizorem, a potem spać i nie przeszkadzać, bo serial
leci... co ja plotę, dziś mamy oglądają te seriale wraz z dziećmi niestety,
a dzieci kładą spać w najlepszym razie przed pólnocą, a potem dzieci nerwowe
jakieś dziwnie, bo my to z siostrą czasem narwane, ale w normie, co nie?/
I kto przybiegał z bzem, kiedy maił się maj /mama z tatą oraz siostrą, wszak
w maju się urodziłam wieczorową porą akurat jak zakwitły bzy, raczej te lilaki/
Kto wybaczał mi każdą złość, każdy błąd / nie zawsze od razu, ale zawsze
na zawsze, no... po przebojach/
Gdy kryłam wielkie łzy, w domu najmniejszy kąt /małe łzy to nie łzy,
a najmniejszy kąt w domu rodzinnym to był cały mój świat i CAŁY ÂŚWIAT
z najpiekniejszymi zakątkami go nie zastąpi/

Co wieczór obraz ten, kołysze mnie do snu / przeważnie za szybko zasypiam,
ale na jawie śnię ten OBRAZ, jak się rozmarzę i powiedzmy dziś mnię to
dopadło/
tato młody jak maj i mama wśród bzów / tato teraz jest młody jak maj
u Pana Boga za piecem, a mama przed piecem układa bukiet bzów dla mnie,
wszak kiedyś się spotkamy, mam nadzieję, która nie jest matką głupich,
lecz wręcz przeciwnie/

Ref. /nucę sobie/
Cudownych rodziców mam, cudownych rodziców mam /miałam i mam,
na dowód tego zapalam znicze pamięci/
odkryli mi każdą z dróg, po której szłam /trochę mi zostawili dróg do samodzielnego
odkrywania/
Mam cudownych rodziców bo, przyjaciółmi moimi są / nadal SĄ, chociaż klapsa
już nie dostanę wychowawczego, a przydałoby mi się nie raz nie dwa.../
w porę rzekli mi: "dalej to idź drogą swą" / idę, czasem się czołgam, ale posuwam
się w latach/

Sama idę więc, ale po drogach mych / taka izanna samobieżna, czasem stosuję
dla wytchnienia izasiad i dalej w drogę, komu czas/
będą wciąż za mną biec i mnie strzec myśli ich / ÂŚwięta Prawda!/


Jak motyl zastygł czas pod fotografii szkłem / czas nie zastyga, czas biegnie...
a życie WIECZNIE TRWA/
Patrzę na nie nie raz i jedno wiem: / że miałam i mam CUDOWNYCH
RODZICW!!!!!/

[Usia Sipińska] puls /IzAanna/

Najwyższ czas wyjść z domu, dzizis...

Marysiu Gliwiczanko – dziękuję!!!

My ÂŚciano - dziękuję w imieniu siostry! :)


...coś tam skasowałam po 18-tej, bo moja siostra orzekła telefonicznie,
że się wygłupiam i ona ma rację - co za dużo to niezdrowo, hi
wracam do rozmówy międzymiastowej, ahoj



Witajcie... powiedzcie mi czy Wam rodzice tez robili problemy przy przygotowaniach do wesela? narzucali włąsne zdanie?

W niedziele poinformowalismy rodziców mojego_prawie_meza o naszym wyborze - miejscu w którym sie zakochaliśmy od pierwszego wejrzenia... rodzice lubego najpierw skrytykowali menu ( wdl. nich za malo jedzenia - zeby wiedzieli co p[roponowali inni - to dopiero bylo malo jedzenia), potem ze za daleko...

nic im sie nie podoba! w dodatku tato luibego zadzwonil wczoraj ze znalazl lokal blisko domu... tyle ze blisko swojego domu, czyli tak naprawde za Krakowem ( wiecx blisko ebdzie miala tylko rodzina lubego, moja i znajomi beda musieli placic za strefe - MPK czy taksowce)

Menu mozna dogadac... to kwestia na 2 tyg przed slubem,,,, itd

jestem rozgoryczona, skutecznie zabili we mnie cala radosc przygotrowan...
mamy po 30 lat i musimy sluchc innych? tylko dlatego ze sie dokladaja finansowo? co zreszta wcale nie ejst jescze pewne....

stwierdzilismy z Lubym ze nigdy sie nie dogodzi wszystkim i dlatego wesele ma byc dla nas i wedlug naszego pomyslu, ale boje sie ciaglych utarczek i niesnaskow:-(

o to ze za daleko, a dlaczego slub nie w parafii panny mlodej ( bedzie blisko restauracji zeby bylo wszytko na meisjcu), ze jedzenie to nie rosol i schabowy z kapusta na caly talerz

a my chcemy zeby bylo inaczej, zeby to wesele roznilo sie od kilkunastu inncyh ktorych juz nikt nie pamieta...

dlatego karczma a nie bezduszna sala
dj a nie orkiestra ( o to pewnoie tez bedzoe wojna, ale poniewaz zadna orkiestra nam sie nie spodobala i nie wiemy czy mozemy liczyc na pomoc finansowa to bedzie dj-wodzirej)
ze beda wizytowki ( tato lubego sie stanowczo sprzeciwil slowami " u nas tego nie ebdzie" - juz bylam na weselach gdzie goscie przy toascie lustrowali sale i polowali na miejsca, do tego stopnia ze rzucili sie do st9olow i mlodzi nie mieli gdzie w pewnym momencie usuasc :-( nie mowiac juz o pomieszaniu mlodych przyjaciol ze starymi ciotkami)
pewnie ze sukienka nie biala tez bedzie problemem
a o tym ze c"cudownych rodzicow mam" chcemy zmienuic na cos bardziej oryginalnego anwet nie wspomne:-(


no i kwetsia zareczyn... zdecydowalismy sie na slub 2 tygodnie temu, a za 3 moj luby wyjezdza, dlatego nie mamy czasu teraz na zareczyny i ebda w maju - i tutak schody kolejne, ze nie znaja sie rodziny - czy kilkugodzinna wizyta cis zmieni? moze
doszlo do tego, ze gdyby nie to ze moja mam i dziadkowie sa dla mnie najwazniejsi, to wzielibysmy slub tylko we dwoje - w Pradze lub w kapliczce w Tatrach - tak jak sobie zawsze wymarzyłam...

moja mama dała mi pieniadze na wesele i powiedziala ze sie niewtraca... ze to moje wesele i mam sobie zrobic po swojemu...

a z drugiej strony takie problemy...

bardzo zalezty mi na ich przychylnosci i zadowolenie, bo to u nich mamy mieszkac po slubie, ale nie mam sił argumantowac naszego zdania, bo tato lubego słucha nie słyszac...

tyle moich zalow, jestem przybita i rozgoryczona, skonczylo sie wczoraj na morzu łez...

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript