>>GRY I ZABAWY NASZYCH DZIECI<< Dosyć smutno na tych naszych eZabawach, tak wlaściwie mało piszemy jak się bawimy z naszymi dziećmi i czym... postanowiłam napisać wam co robimy kiedy nam się nudzi i jak się zabawiamy. Proponuję Wam to samo, może coś sobie podpowiemy, ostatnio tracę już pomysły!
1.Pierwsze przychodzi mi na myśl "domino" słowne, które polega na rozpoczęciu wątku jakimś wyrazem, a następna osoba musi dopasować słowo w oparciu o ostatnią literkę w poprzednim wyrazie, np.: ja mówię "masło", a mój mąż "okno"
następna osoba musi powiedzieć wyraz zaczynający się na literkę "o". I tak sobie gramy, aż do momentu, gdy ktoś powie wyraz kończący się na "y"- ta osoba przegrywa. Czasami też wyczerpują się już pomysły na wyrazy
, bo wyrazy nie mogą się powtarzać.
Jednak tak gramy sobie z mężem, bo Madzia jest jeszcze za mała, dla niej mam uproszczone wersje:
- wymienianie na zmianę wyrazów z danej kategorii, np.: owoce(jabłko, banan, itd. ale słowa nie mogą się powtórzyć, i tak aż do braku pomysłów);
- wymienianie wyrazów zaczynających się na daną literkę, ze wszystkich kategorii( można zawężyć-będzie trudniej!), np.: na literkę "w": woda, winda, wiadro...itd.
Myślę, że takie zabawy świetnie rozwijają i to nie tylko dziecko, czasem przypominam sobie wyrazy, o których zapomniałam lub rzadko ich używam
2. Druga nasza zabawa to "rysowanki", czyli takie nasze rebusy. Polega to na tym, iż np.: Madzia opowiada o jakimś przedmiocie lub osobie, rzeczy, ale nie mówi co to jest tylko opisuje jego cechy zewnętrzne lub zachowanie, a moim zadaniem jest narysować to co ona sobie wymyśliła, np.: M. opowiada-służy do oglądania, jest czarny, ma swojego pilota -i ja wiem, że muszę narysować telewizor! Czasem też dochodzi to zabawnych nieporozumień, kiedy dany przedmiot nie był dokładnie opisany!
3. Lubimy się też bawić w "listonosza". Ja siedzę w jednym pokoju, mąż w drugim, a Madźka jest listonoszem, przynoszącym nam naszą korespondencję. Oj musiałybyście czasem zobaczyć cóż to za listy
. Porozumiewamy się wtedy za pomocą rysunków lub nawet jakichś tekstów, piszemy do siebie różne rzeczy, a to dostarcza lawiny śmiechu zarówno Madzi jak i nam. Mąż rysuje mnie z wielkim nosem, albo ja jego z wielkim brzuchem( jakie nam wychodzą kulfony hihi
!). Tu nie ma ograniczeń, bawimy się do znudzenia!
4. Zabawa w chowanego nie jest nikomu obca. Chociaż niewiele miejsca w domu, zawsze można się gdzieś ukryć, a żeby było sprawiedliwie, bawi się tato z córką, a mama wymyśla miejsca do ukrycia( szafa, półki na ubrania, skrzynka na pościel
), wszystko się nadaje byle dobrze się ukryć(nawet na samej górze segmentu-mamy dosyć niski w małym pokoiku).
5. Bardzo często bawimy się też w szkołę. Ja jestem panią nauczycielką, a Madzia wiadomo, uczniem. Piszę jej literki lub cyfry, jako wzór i ona musi zrobić całą linijkę danych znaków, podstawowe wyrazy, oraz obliczenia. Rysuję jej też rozsypankę przedmiotów i ona musi dopasować, które przedmioty do siebie pasują lub na innej kartce rysuję ciąg obrazków, a ona musi zaznaczyć, który obrazek nie pasuje do pozostałych i powiedzieć dlaczego. Ona uwielbia te zabawy! Do zabaw w szkołę należy również rysowanie i kolorowanie, szczególnie lubi kolorowanki, które ściągam jej z internetu (królewny i Barbi- na punkcie których ona ma obsesję!!!).
Robimy jeszcze dużo innych rzeczy, które teraz akurat nie przychodzą mi do głowy. Bawię się z moją córą wspominaną już Barbi( a właściwie kilkoma sztukami ). Rozmawiamy głosami naszych lalek, ubieramy je i żyjemy ich życiem!
Czasem kiedy udaje mi się znaleźć czas, włączam kasetę z Callaneticsem, przebieramy się, rozkładamy koce na podłodze i ćwiczymy (oczywiście Madzia po jakimś tam czasie nudzi się i idzie do taty do pokoju, a ja pocę się dalej!).
Poza tym M. jest fanką bajek w telewizji i uwielbia je od rana do nocy oglądać, muszę ją już czasem odganiać od telewizora.
A jako dużą zabawę traktujemy tańce naszej córki. Należy ona do najmłodszej grupy Pech-u w opolskim MDK-u i dwa razy w tygodniu chodzi na ćwiczenia i świetnie sobie radzi!
Miała już kilka występów, ale teraz największy był 1 maja w opolskim amfiteatrze, jesteśmy tacy dumni z tego występu !!! Przynajmniej jedna gwiazda w rodzinie występująca na deskach festiwalowych !
Pozdrawia Was przepełniona dumą mamusia
Selina
"Kurier Wschodniogalicyjski" numer noworoczny 1.
Bardzo miło mi dowiadywać się, że mam tak liczne grono wiernych czytelników.
Złapałem się na tym, że przy tak dużej liczbie moich mailowych korespondentów
i ograniczonym czasie – ta forma komunikowania powoduje, że nie muszę już
pisać „co u mnie słychać”. Moim pierwszym, najbliższym i najwdzięczniejszym
czytelnikiem jest znany też z Forum CT – Faun. Surową ale życzliwą
recenzentką jest moja Żona.
Czytają mnie moi wierni i mili, bilateralni korespondenci – E.O. Grakow,
Hap.kap, Irena, Pmur, Kris, Orissa, Iwa_ja, Vivion, Lucy-Z, Pętelka, Kasia57,
Windyga, drsupernova, Green, Belissarius, Germanus, Macko74. Bardzo sobie
cenię wsparcie i fachowe uwagi Stefana4, knowaka, Pumeksa i Zoppotera. Nie
wymienionych proszę nie uważać się za zapomnianych. W tej rzeszy jest sporo
osób z lwowskimi korzeniami. Dowiedziałem się np., że moje „relancje” są
odbierane w Kanadzie, tam drukowane i następnie wysyłane pocztą do Wrzeszcza
do „lwowskiej” Mamy.
2.
Dość pochopnie obiecałem relację z prawosławnych i greckokatolickich świąt
Bożego Narodzenia. Pochopnie, bo ledwo liznąłem tych świąt. Postaram się
jednak oddać ich atmosferę. Poza tym dzisiejszy „Kurier” będzie miał formę
garści rozmaitych refleksji.
3.
Wschodnie obrządki chrześcijańskie mają rok liturgiczny oparty na kalendarzu
juliańskim, czyli wszystko jest przesunięte o 13 dni. We Lwowie dotyczy to
trzech Kościołów – Prawosławnego, Grecko-katolickiego i Ormiańskiego.
Katolicka mniejszość polska obliczana na 15-20 tys. Roztapia się w 900-
tysięcznym mieście. Stąd m.in. moje trudności z nabyciem choinki w „naszym”
terminie. Tutaj panuje tradycja ubierania choinek dopiero w wigilię – czyli
6.01. Mimo wszystko mało ich widać w oknach. Zamiast choinek częściej stosuje
się strojenie okien lampkami. Czasem zdobi się w ten sposób całe frontony
międzywojennych willi , łącznie z alejką prowadzącą od furtki do bramy.
Udekorowane i oświetlone są wieże i kopuły cerkwi. Przed gmachem Opery stoi
ogromna choinka. Nowy Rok jest obchodzony w dwóch terminach. Ten „nasz” –
„gregoriański” został przywitany wspaniałymi ogniami sztucznymi, których
pokazy trwały z przerwami całą sylwestrową noc. Przed Operą na plenerowej
estradzie prezentowały się popowe zespoły. Niestety służbowe konieczności nie
pozwoliły mi tego oglądać.
Zostaliśmy zaproszeni na ukraińską wigilię do klubu „Lalka”, w którym
przesiaduje miejscowa bohema. Wszyscy Ukraińcy byli w ludowych wyszywanych
koszulach. Przywitał nas greckokatolicki pop, który rozpoczął cichą modlitwę.
Każdy przeżegnał się po swojemu i po swojemu odmawiał. Na stole świeczki i
potrawy niezupełnie nam obce – kutia, rozmaicie przyrządzone śledzie,
pielmieny w barszczu, wareniki (pierogi) z kartoflanym nadzieniem, kompot z
suszu. Bardzo żałowaliśmy, że musieliśmy po dwóch godzinach wychodzić (rano
wyjeżdżałem do Polski) bo ominęło nas najciekawsze – ukraińskie kolędy i
dzielenie się prosforą (odpowiednikiem naszego opłatka). Następnego dnia z
samochodu, widziałem idące drogami grupy kolędników.
Pocztą otrzymaliśmy (a razem z nami wszyscy obywatele) życzenia od Prezydenta
Ukrainy – „Witaju z Nowym Rokom ta Rizdwom Christowym”. Miłe – ale trzeba
pamiętać, że rok 2004 jest rokiem prezydenckich wyborów.
4.
Z tymi wyborami może być różnie. Sąd Najwyższy podjął uchwałę interpretującą
konstytucyjny przepis ograniczający sprawowanie władzy przez tego samego
prezydenta do dwóch kadencji i dopuszczającą możliwość dokonania wyboru przez
Radę Najwyższą zamiast w wyborach powszechnych. Uzasadnił to tym, że w chwili
rozpoczęcia pierwszej kadencji obecnego prezydenta, ten przepis nie istniał.
Aktualny prezydent ma silnego konkurenta, którego zwolennicy zebrali już 3
miliony podpisów w sprawie utrzymania zasady powszechnych wyborów
prezydenckich. Regres demokracji w tak dużym kraju z rozbudzonymi aspiracjami
obywateli, może napotkać na silny opór, a świadomość tego sprawia, że ciarki
przechodzą po plecach.
5.
Demokracja na Ukrainie jest względnie zakorzeniona. Szczególnie w jej
zachodniej części. W weekendy Prospekt Swobody zamienia się w swoisty Hyde
Park. Pomiędzy jezdniami biegnie szeroki pieszy trotuar ozdobiony stylowymi
żółtymi lampionami. Pierwszy odcinek okupują nacjonaliści – rozdyskutowani
starsi panowie, kobieciny rozdają jednodniówki i ulotki. Na okolicznych
ławkach trwa sprzedaż banderowskich dewocjonaliów. W centralnej części, przy
pomniku Tarasa Szewczenki zbierają się zwolennicy
socjaldemokratycznej „Naszej Ukrainy” – też przeważają starsi wiekiem. „Nasza
Ukraina” organizuje od czasu do czasu wiece i pochody gromadzące do
kilkunastu tysięcy ludzi. Liczną grupą są miłośnicy szachów, warcabów i
rozmaitych gier planszowych rozgrywanych na ławkach wiecznie otaczanych przez
licznych kibiców.
Wszędzie istotnym filarem demokracji jest wolna prasa. Prasa lwowska jest
rozpolitykowana, przez co bardzo ciekawa. Jednak odnoszę wrażenie, że psy
szczekają a karawana jedzie dalej. Prasa coś nagłaśniania a krytykowane
zjawisko trwa i dobrze się ma.
6.
Przeczytałem „Historię Ukrainy XX wieku”, wydaną w Polsce w latach
dziewięćdziesiątych i bardzo obiektywnie napisaną. Po tej lekturze „Wiem, że
nic nie wiem”. Nabrałem jedynie wyobrażenia o złożoności zagadnienia. Zaraz
po przyjeździe wyleczyłem się z większości uprzedzeń i stereotypów na temat
Ukrainy i Ukraińców . Mam świadomość, że w tym regionie granice, okupanci,
fronty, ustroje i władze zmieniały się jak w kalejdoskopie, ponad głowami nie
mających na to wpływu ludzi. Los każdego tutejszego Polaka był, a często jest
nadal, mocno pogmatwany. A ja żyję i pracuję wśród tych ludzi i mam
podejmować ważne dla niektórych z nich decyzje, na podstawie tej swojej
nikłej, często uproszczonej wiedzy i szczątkowych dokumentów.
Jarohu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwpserwis.htw.pl
|