malarstwo pejzarze

Tematy

biblia

http://ubplanet.pl/uploads/U7770-1239030816.png

destinity - [img]http://ubplanet.pl/uploads/U7770-1239030816.png[/img]


Pejzaż – malarstwo krajobrazowe, czyli malarstwo przedstawiające krajobraz, widok natury lub otoczenia miejskiego. W zależności od przedstawionej rzeczywistości wyróżnia się pejzaż topograficzny – odzwierciedlający konkretny motyw i pejzaż fantastyczny – będący wytworem wyobraźni. Dzieli się też pejzaże w zależności od obrazowanego motywu:

* weduta – pejzaż przedstawiający scenę miejską
* marina – krajobraz marynistyczny, morski
* pejzaż ze sztafażem – w pejzażu pojawia się postać ludzka lub zwierzęca

Moja pracka może być. To pejzaż weduta, czyli scena miejska, jak widać na obrazku - dworzec kolejowy, część architektury miejskiej.



Góry uwielbiam , zazwyczaj lubię mieć swoje jedno ulubione miejsce, gdzie co roku jeżdżę
Co do czytania książek uwielbiam pamiętniki ;] , jak również o tematyce przygodowej i psychologicznej...
W malarstwie nie mam `rzeczy`, które najbardziej lubię malować (może ewentualnie pejzaże), a w rysunku postacie .
A co do Lednicy to miałam jechać razem z koleżanką, tylko niestety nastąpiły powikłania i nie pojechałyśmy...Ale słyszałam, że było bardzo fajnie (jak co roku, ale miałam jechać dopiero pierwszy raz). Za rok na pewno pojadęę . ;D



17 września o godzinie 19:00 zapraszamy do Galerii "P" na wernisaż wystawy malarstwa Anny Sobol pt. "Jesienne bachanalia"
Anna Sobol - absolwentka wydziału malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplom ukończyła w pracowni Jana Tarasina. Uprawia malarstwo sztalugowe, litografię, fotografię artystyczną i tradycyjne tematy: portrety, pejzaże, akty, kompozycje metaforyczne, pisze wiersze. Zbudowała instrument "sobolara" - rodzaj grającego obrazu. Prace jej znajdują się w kolekcjach prywatnych w Polsce, Belgii, Francji, Szwajcarii, Szwecji, Włoszech, Niemczech, U.S.A, Korei Płd, Australii, Arabii Saudyjskiej oraz Niemczech.



ależ malarskie wyszły te pejzaże
takie miękkie, wspaniałe!



To są pejzaże ze słońcm w tle, a nie astro zdjęcia i do tego bardzo artystyczne, niesamowicie malarskie.
Gdybym był ich autorem, to przeniósł bym je na płótno.
Bardzo dobre foty, podobają mi się. Mają klasę.



Józef Mikołaj Pochwalski (1888-1963)
malarz grafik, syn malarza Kazimierza (1855-1940) i Zofii z Szarskich, bratanek malarza Władysława (1860-1924), urodził się w Krakowie 10.09.1888, zmarł tamże 28.09.1963. Był żonaty z Austriaczką Matyldą Pfriemer.
Dzieciństwo i młodość spędził w Wiedniu, gdzie jego ojciec był profesorem Akademii Sztuk Pięknych. Po ukończeniu gimnazjum studiował w wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, najpierw pod kierunkiem R. Bachera, a następnie w szkole specjalnej F. Rumplera. Pogłębiał później studia malarskie w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem C. Marra. Po półrocznym pobycie w Paryżu, gdzie wstąpił do Związku Strzeleckiego, wrócił w 1914 do Wiednia. W czasie pierwszej wojny światowej służył w armii austriackiej. Jesienią 1919 przeniósł się do Poznania. Pracował w biurze propagandy Wojska Polskiego. Brał udział w życiu artystycznym miasta, był prezesem tamtejszego oddziału Związku Plastyków. W roku 1920 miał wystawę zbiorową swych prac w Poznaniu. W tym też roku w związku z gwałtownym pogorszeniem się stanu zdrowia przeniósł się do Krakowa. Choroba bardzo zaciążyła na życiu i osobowości Józefa Mikołaja Pochwalskiego. Jego prace nigdy już nie dorównały wysokiemu poziomowi artystycznemu z lat wcześniejszych.
Jako dojrzały już człowiek, w latach 1924-1926 pogłębiał znajomość technik graficznych w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, u Jana Wojnarowskiego, kształcił się też pod kierunkiem Leona Wyczółkowskiego. Początkowo uprawiał malarstwo olejne tworząc pejzaże i portrety. Malował też obrazy religijne. Stopniowo w jego twórczości zaczęła dominować grafika. Należał do Koła Grafików, które przekształciło się w roku 1930 w Towarzystwo Artystów Grafików. Tematyką jego grafik były przeważnie portrety, widoki architektoniczne różnych miast, zabytki oraz exlibrisy. Uprawiał różne techniki graficzne: drzeworyt, litografię akwatintę, mezzotintę. Nie zaniedbywał jednak malarstwa, zarówno pejzaży i martwych natur, jak i portretów. Dużo wystawiał w Krakowie, także w wielu innych polskich miastach, oraz za granicą, w Zagrzebiu, Los Angeles, Sztokholmie, Rzymie, w Niemczech i we Francji.
Twórczości nie zaniedbał w trudnych czasach niemieckiej okupacji, i kontynuował ją po drugiej wojnie światowej do końca życia, w niełatwych dla niego warunkach, próbując również tworzyć w manierze socrealizmu.

Genealogia Pochwalskich
.



No nie wiem. Jakoś zupełnie tego tekstu nie trawię. Jeżeli faktycznie w fotografii najważniejsze jest głupie szczęście, a reszta to tylko mechaniczna czynność naciskania na spust migawki, to wystarczy do tego równania dodać tani aparat z plastikowym obiektywem i otrzymamy w wyniku lomografię. Podobnie też jak w przypadku lomografii pojawia się tu problem autorstwa. Jeżeli składasz na ręce "szczęścia" większość elementów twórczego wpływania na twoje zdjęcia, to powoli tracisz powody do nazywania siebie autorem tych zdjęć.

Poza tym autor stoi wyraźnie na stanowisku że fotografia polega na rejestracji pewnego zdarzenia lub zjawiska, a cała jej wyjątkowość bierze się z unikalności tego zjawiska. Jeżeli tak to faktycznie najwspanialsze pejzaże można zobaczyć w National Geographic, ponieważ przedstawiają one najbardziej widowiskowe miejsca na ziemi. Ja jednak mam zupełnie inne podejście do tematu. Moim zdaniem fotografia to efekt świadomego i twórczego działania, różniąca się od np. malarstwa tym że odpowiada jakiejś konkretnej chwili z przeszłości (jeżeli jeszcze zaczniemy zastanawiać się nad tym co to jest przeszłość to sprawa zacznie się jeszcze bardziej gmatwać, ale to już inna, bardziej fiflozoficzna bajka). Kontrprzykładem niech będzie tutaj artykuł z obecnego numeru "Black and White Photography" przedstawiający fotografów przyrody, którzy przez całe lata zajmują się fotografowaniem tego co znajduje się w odległości kilkuset metrów od ich domu.

Nie podoba mi się też tendencja do mistycyzowania przypadkowości. Traktowania jej jak pewnego rodzaju "fatum", siła przyrody, która jeżeli zechce może obdarzyć fotografa dobrymi zdjęciami. Ja wolę traktować przypadek jako coś co występujące wtedy, gdy nie znamy wszystkich przyczyn danego zjawiska. To właśnie umiejętność analizy sytuacji i umiejętność wychwycenia "decydującego momentu" sprawiła miedzy innymi że Cartier - Bresson jest po dziś dzień chyba najbardziej uznanym fotografem na świecie. Wydaje mi się zresztą że autor sam też to dostrzega i przy okazji sam sobie w pewien sposób przeczy. Pisze mianowicie o tym że doświadczony fotograf potrafi znajdować dobre kadry i miejsca skąd może zrobić dobre zdjęcia.

Oczywiście nie próbuję tu zanegować znaczenia przypadkowości dla fotografii. Wydaje mi się jednak, w przeciwieństwie do autora że jest ona naszym wrogiem, a rozwój fotografa polega na przejmowaniu kontroli nad swoją fotografią.

ps. Nie ujawniłeś Mariusz, czy ta podejrzana zbieżność nazwisk jest nomen omen przypadkiem, czy też mamy tu do czynienia z rodzinnymi koneksjami.



Rysuje czasami pastele suche, olejne, tusz, ołówek i sepia.
Mój żywioł to jednak malarstwo akwarele i akryle.
Tematyka różnorodna pejzaże, architektura, postacie po abstrakcje.
Z postaciami jednak jest najtrudniej,
ponieważ cierpie na niedobór modelek



Masteczko Twin Peakes to fenomenalne, kultowe zjawisko, jkeden z najważniejszych seriali w historii TV.
ja wiem, że dla sporej grupy forumowiczów to miejsce nalezy się wyłącznie Lost, ale gdy D. Lynch kręcił "miasteczko" to twórcy Lost byli dopiero w planach (żart)
Fenomen miasteczka polega m.in. na tym, że pod kilkoma względami był to serial prekursorski, odkrywczy i inny od tego co działo się powszechnie na małych ekranach.
Zalet takich jest wiele, więc aby nie tworzyć tu epistoły powiem tylko o tych oczywiście największych i najważniejszych IMHO
1) pierwszy serial o tajemnicy
seria pozornie kryminalna ale tak na prawdę to seria o czymś zupełnie innym. Złośliwie albo (jak wolą fani Lyncha) aby nas zmusić do myślenia o rozwiązanie zagadki musimy się postarać sami. Cały serial buduje zagadkę, podrzuca nam skrawki danych, z których powstają tylko nowe pytania. Odpowiedzi nie jest wiele ale i tak dążenie do nich stara sie wypełniać akcję ponadprzeciętnymi emocjami.
2) serial zrobiony kunsztownie i pieczołowicie
może nie pierwszy tak zrobiony,ale bardzo prawdopodobnie właśnie tak i pamiętajmy, że działo się to w czasach, kiedy telewizja nie cieszyła się szczególnym poważaniem i etatowy rezyser filmowy unikał produkcji tv jak tylko nie konał z głodu. Lynch nie tylko, że "zniżył" się do małego ekranu ale wykonał w nim mistrzostwo świata i pokazał klasę za którą juz tylko przyjdzie gonić bo przewyższyć będzie trudno
3) serial o pasjach i z pasją
postaci tak wyraziste, ale nie tylko one. Całe miasteczko pokazano tak, że ze zwykłej prowincjonalnej, zapadłej dziury powstało miejsce zjawiskowe i niezwykłe. Mistrzowskie pociągnięcia kamery są jak pędzla w ręku geniusza malarstwa. Otrzymujemy pejzaże zarówno krajobrazu jak i dusz jego mieszkańców a szczególnie przejmujące sa wizje ich ukrytych lęków i pragnień.
oddzielną sprawą są bardzo nietypowi bohaterowie "miasteczka". Duża zasługa w tym doskonałej gry "agenta Coooera", ponieważ np gdy mówił o pączkach (a mówił często, dużo i kwieciście) to chciało się je nawet nie jeść ale pożerać a jego dyktafonowa Diane to równo i pełnoprawny bohater serii
4) muzyka
Lynch - Badalamenti to duet doskonały. Najdziwniejsze jest to,że reżyser obrazu mówi swojemu kompozytorowi jak ma "iść nuta" a ten rozumie każda wskazówkę a w końcu dobiera tę nutę tak genialnie, że powstaje ideał muzyki filmowej i efektem mamy soundtrack, który powinien trafić do księgi rekordów bo jest chyba najbardziej cenioną muzyką z serialu jaka kiedykolwiek powstała.
Nie daję głowy za zagranice ale przez moje wieloletnie doświadczenie handlowe ręczę, że w Polsce nie ma muzyki serialowej, która choć lekko zbliżyłaby się do wyniku sprzedaży MTP i to niezmiennie od lat!
5) film-hołd dla piękna i przez piękno
Malownicza okolica jest tłem dla ukazania pięknych postaci
To w filmach Lynch a żelazna reguła i słusznie; aktorzy powinni być przystojni a przynajmniej "interesujący" a aktorki piękne. Nawet dziś, mimo że kanony piękna się zmieniają nikt nie zaprzeczy, że jest w miasteczko zamieszkowała niewiarygodnie udana część populacji ziemskiej

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Powered by MyScript